*** Przeczytaj notkę pod rozdziałem, ważne! ***
Justin pov.
-Jak to
musisz wyjechać, dokąd? –W moim ciele pojawiło się dziwne uczucie strachu,
które rzadko mnie dopadało. Tym razem było to coś gorszego. Strach przed tym,
że mogę ją stracić. Niepewnym wzrokiem spoglądałem na nią próbując coś wywnioskować.
Z ogromnym lękiem czekałem na odpowiedź.
-Do
rodziców. Mama poważnie zachorowała. –Z trudem przełknąłem ślinę.
-Ale… Jak
to, kiedy? I… wrócisz tutaj, prawda?
-Nie wiem
Justin.
-Jak to nie
wiesz? Chcesz mnie tutaj zostawić, tak? Po prostu pozbyć się problemu. Rozumiem.
-Nie jesteś
dla mnie problemem Justin, po prostu muszę przemyśleć kilka spraw.
-Jasne.
–Chyba niepotrzebnie zacząłem drążyć ten temat. Rox spojrzała na mnie z żalem i
wyszła. Nadal nie wiem na czym stoję. Tym razem nie odpuszczę.
Roxana pov.
Nie mogłam
dłużej słuchać jego chorych intryg. Te dziwne hipotezy, które próbował
uzasadnić na mojej postawie wszystko pogarszały.
-Rox,
zaczekaj. –Usłyszałam głos Justina. Wyszedł za mną, próbując jeszcze coś
powiedzieć.
-Jeśli masz
coś bezsensownego do powiedzenia to innym razem…
-Jadę z tobą. –Jego piwne oczy rozjaśniały, a moje ciało
ogarnęło niesamowite uczucie radości, a jednocześnie natknęła mnie chwila
refleksji dlaczego chce to zrobić.
-Jak to jedziesz ze mną? Tak po prostu?
-Tak. Nie pozwolę ci odejść Rox. Znaczysz dla mnie więcej niż
całe moje życie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Kocham cię Rox… -Jego bezsilne
spojrzenie przemierzyło całe moje ciało. Nie mogłam postąpić inaczej, niż
zarzucić mu się na szyję i mocno przytulić.
Kiedy poczułam jego ciepły oddech na mojej twarzy
zorientowałam się jak bardzo tego potrzebowałam… Jego bliskości, uczucia jakie
wytwarzało się między nami.
-Ja też cię kocham Justin… -Nasze uczucie rosło.
-I proszę cię zapomnij o tej chorej sytuacji z tą dziewczyną.
–Wtedy negatywne emocje wróciły. Lekko odepchnęłam od siebie Justina. Spojrzał
na mnie z nadzieją na wybaczenie. I wybaczyłam mu, chociaż mimo wszystko
wyobrażałam sobie inną dziewczynę w jego ramionach. A może to ja dałam mu powód
do chwili słabości?
-Może wyjdziemy gdzieś wieczorem? –Przytaknęłam mu
uśmiechając się. Dawno nigdzie nie byliśmy, szczególnie że ostatnie dni
spędzaliśmy w milczeniu.
**
Nie wiedziałam gdzie Justin chce mnie zabrać. Założyłam więc
na siebie szare dopasowane jeansy i czarną koszulkę. Była osiemnasta. Zrobiłam
lekki makijaż, nałożyłam delikatny podkład. Myślę, że wyglądałam dobrze.
-Jesteś gotowa? –Usłyszałam głos zbliżającego się Justina.
-Yhmm, tak możemy już iść. –Na mojej twarzy po raz pierwszy
od kilku dni pojawił się naprawdę szczery uśmiech. Odwzajemnił gest. Czule
chwycił moją rękę i prowadził przed sobą.
-Właściwie gdzie mnie zabierasz? –Z ciekawością zapytałam.
Siedzieliśmy już w samochodzie. Justin był tajemniczy, a równocześnie
podekscytowany. Nie ukrywam, że ciekawość zżerała mnie od środka, ale starałam
się już tego po sobie nie pokazywać.
Między nami panowała cisza, ale nie była zwyczajna. Zawierała
w sobie… magię. Nie odczuwaliśmy niezręczności, presji. Miałam wrażenie, że od
dawna nie byłam tak szczęśliwa. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Myślę,
że ostatnie dni jeszcze bardziej umocniły nasz związek. Poszerzyły nasze
zaufanie i szczerość.
-No więc jesteśmy. –Zmierzyłam go wzrokiem próbując zapytać,
czy robi sobie żarty. Zaparkował samochód pod ogromnym budynkiem, który
przypominał jakby stadion lub ogromną halę sportową.
-Idziemy. –Dokuczliwie mrugnął okiem i pociągnął mnie za sobą. Przed drzwiami do
budynku stał jakiś mężczyzna, najwyraźniej ochroniarz. Justin musiał go znać, ponieważ
podali sobie rękę na przywitanie, a ten wpuścił nas do środka.
-Yy… Co będziemy tutaj robić? –Przewracając oczami spojrzałam
na ogromne boisko do koszykówki.
-A co innego można tutaj robić? Tam. –Wskazał palcem na
niewielkie pomieszczenie obok długiego korytarza. Po chwili znajdowaliśmy się
już w szatni. Justin założył na siebie swój strój do gry, którego nigdy
wcześniej nie widziałam. Granatowa koszulka z nazwiskiem „Bieber”. Nie ukrywam,
że wyglądał w niej… fajnie. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
-Na co czekasz? Przebieraj się. –Spojrzałam na niego
pytająco. –Tam leży twój strój. –Wskazał palcem na takiego samego koloru kostium.
Wzięłam go do rąk i zaczęłam skrupulatnie oglądać.
-„Mayors” –Wypowiedziałam na głos napis, który umieszczony
był na odwrocie koszulki. Szeroko się uśmiechnęłam.
-Mam nadzieję, że ci się podoba. Starałem się. –Justin bezczelnie
uśmiechnął się w moim kierunku. Zauważyłam, że założył opaskę, która
podtrzymywała jego włosy przed opadaniem na twarz. Teraz wyglądał naprawdę
seksownie.
-Dlaczego tak mi się przyglądasz? –Zapytał. Nie zorientowałam
się, że patrzę na niego z pożądaniem od kilku minut.
-Nie nic. –Czułam jak skóra na mojej twarzy robi się różowa. Wtedy
Justin rzucił we mnie piłką do kosza i wybiegł na boisko. Nigdy nie grałam w
kosza. Na szkolnym wf-ie wprawdzie „próbowaliśmy” grać, ale wątpię żeby to
miało ręce i nogi.
-No dalej! –Zawołał mnie do siebie. Musiałam wyglądać jak
idiotka. Nie potrafiłam nawet… biegać? No może z tym nie było jeszcze tak źle,
ale z resztą…
-Chodź pokażę ci kilka ruchów. –Justin stanął tuż za mną.
Czułam jego ciało na moich plecach. Nie mogłam skupić się na piłce, która
krążyła mi przed twarzą. Oddech Justina, który co sekundę przeszywał moją szyję
odpychał mnie od świata rzeczywistego i przenosił na całkiem odległą planetę.
-Rox jesteś tu? –Justin delikatnie mnie szturchnął, widząc
jak piłka bezwładnie wypadła z moich rąk i potoczyła się po ziemi.
-Takk.. Może lepiej usiądę i popatrzę na ciebie. –Uśmiechnęłam
się i podeszłam w kierunku trybun.
-Jak uważasz. –Justin bez żadnego namysłu wrócił do gry. Miał
opanowane nawet najtrudniejsze triki z piłką, mogłam tylko patrzeć i podziwiać
jaką sprawia mu to frajdę. Dawno nie widziałam go tak szczęśliwego. Bałam się,
że coś jest nie tak, że zamknie się w sobie, że znów przeżyje załamanie, ale w
tej chwili widzę, że wszystko wraca do normy.
Zbliżała się dwudziesta. Razem z Justinem udaliśmy się ponownie
do szatni, żeby założyć nasze wyjściowe ubrania. Krople potu spływały z ciała
Justina. Kiedy zdjął swoją koszulkę, uderzyła we mnie nagła fala ciepła.
Spojrzałam na niego, kiedy ocierał twarz ręcznikiem. Natychmiast odwróciłam się
w przeciwną stronę, aby nie rzucić się na niego. Myślę, że w tej chwili nikt by
mi się nie dziwił. Każda dziewczyna, która byłaby na moim miejscu, zrobiłaby to
już dawno. Mimo to próbowałam się powstrzymać.
-Ej popatrz na mnie. –Justin spojrzał na mnie ze swoim
bezczelnym uśmieszkiem. Próbowałam ukryć rumianą twarz, lecz na nic. Nie mówiąc
nic więcej Justin zbliżył swoją twarz do mojej, zostawiając na niej gorący
oddech. Poczułam jak jego wargi dotykają moich. Po chwili jego dłonie znalazły
się na moich plecach. Dreszcze przeszyły całe moje ciało. Justin improwizując
pocałunek krążył po całej mojej twarzy. Kiedy napięcie rosło ku naszym uszom doszedł
jakiś odgłos, lecz żadne z nas nie zwróciło na to większej uwagi.
-Yyy… Chciałem tylko powiedzieć, że zaraz… zamykam… -Stojąc
jak wryci wpatrywaliśmy się w ochroniarza, który przyszedł nas poinformować, żebyśmy
opuścili budynek.
-Jeszcze chwila. –Justin mrugnął do mnie okiem, tym samym
dając mi uczucie okropnej niezręczności. Dozorca zamiast nas zostawić, nadal
stał jak duch zmierzając nas wzrokiem.
-Panie Madison już wychodzimy. –Justin szybko zabrał swoje
rzeczy do torby i ruszyliśmy długim korytarzem w stronę wyjścia.
-Ten facet jest trochę dziwny. –Odwróciłam się za siebie
ostatni raz spoglądając na ochroniarza.
-To stary facet, znam go odkąd tu pracuje. Kiedyś często
tutaj przyjeżdżałem, ostatnio nie było okazji. Już dawno chciałem cię tutaj
zabrać, ale myślę że ci się podobało? –Znów głupkowato się zaśmiał.
-No jasne. –Chciałam odpowiedzieć z taką samą pewnością w
głosie jak Justin, ale zamiast tego znów na moją twarz wkradł się czerwony
rumieniec.
-Więc musimy to powtórzyć. –Justin otworzył samochód.
Zajęliśmy swoje miejsca. Silnik samochodu zaczął pracować.
-Kurwa. –Mruknął Justin. Zamiast ruszyć się z miejsca
samochód ledwo posunął się w przód. Wysiadł z auta, aby sprawdzić co jest nie
tak.
-Daleko nie pojedziemy.
-Co się stało? –Wyszłam na zewnątrz i stanęłam obok Justina.
-Jakiś frajer przebił wszystkie opony. Niech znajdę gnoja.
-Więc co robimy?
-Zaczekaj. –Justin wyjął z kieszeni swój telefon i wybrał
jakiś numer. –Alfredo? Słuchaj, mam mały problem. Mógłbyś przyjechać? –To chyba
jego przyjaciel. Czasem o nim wspominał. Znali się od dzieciństwa.
-Może wejdziemy do samochodu. Jest trochę zimno. –Zaproponowałam.
Powietrze było ostre. Przeszywało całe moje ciało. Wsiedliśmy do środka i w nie
pewności czekaliśmy na Alfredo.
-Co to? –Zapytałam zauważając białą kartkę włożoną za
wycieraczkę auta.
-Nie mam pojęcia. Może jakaś reklama. –Skinęłam głową. Mimo
to wysiadłam i wyjęłam kartkę. Czułam, że coś jest nie tak. Za wiele przypadków
jak na jeden raz. Rozwinęłam skrawek papieru i przeczytałam zawartość. „To
początek Bieber” . Nagle ogarnął mnie strach. Nie miałam pojęcia co to ma
znaczyć.
-Justin… Chyba to nie jest zwykła reklama.. –Wręczyłam mu
kartkę. Jego wyraz twarzy wydawał się być poważny. Nagle nerwowo wybiegł z
samochodu rozglądając się naokoło. Niestety nikogo już nie było.
-Kurwa. Musimy jak najszybciej wrócić do domu. –W jego głosie
malowało się wyraźne przerażenie i mimo, że nie wytłumaczył co się dzieje,
wiedziałam że nie maluje się pozytywny scenariusz.
***
Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz, ale za niedługo mam testy gimnazjalne i mam ogromny zapych w szkole, po prostu nie miałam czasu żeby go napisać, ale obiecuję, że już po świętach to się zmieni. :)
Zgodnie z obietnicą ogłaszam wyniki konkursu. Książkę wygrywa : https://twitter.com/carboneeliza
Nie wybierałam nikogo, zrobiłam zwykłe losowanie. Szczegóły napiszę na tt.
Zachęcam do komentowania i dalszego czytania. Obiecuję, że to nie był ostatni konkurs. :)
Jeśli macie jakikolwiek pytania piszcie: https://twitter.com/JennahOfficial
No nareszcie <3 cudowny. Jestem ciekawa czy serio pojadą oboje i kto przebił te opony :o
OdpowiedzUsuńGratuluję zwycięscy :)
A tobie życzę powodzenia na testach i może Cie to ucieszy ale ja tez mam testy xd fak xd
wszystko wyjaśni następny rozdział, a jest już w trakcie pisania ^^
Usuńdziękuję i również powodzenia! :)
Jezu zajebisty był <3
OdpowiedzUsuńŚwietny powodzonka na testach i szybko wracaj <3
OdpowiedzUsuńświetne, rozumiem Cię też niedługo mam testy i taki nacisk jest, że wgl nie mam na nic czasu ;p :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na nexta. Powodzonka na testach i trzymam kciuki. PAULA
OdpowiedzUsuń