czwartek, 27 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXII


Roxana pov.

Justin bezsilnie spoglądał na mnie kątem oka.

-Proszę… Nie chcesz mi powiedzieć, że z tą dziewczyną…

-Nie chcę. –Nie pozwolił dokończyć mi pytania. Spojrzał na mnie jeszcze raz, głęboko zatapiając się w moje oczy i zamknął za sobą drzwi w swoim pokoju. W moim ciele panowało najgorsze z możliwych uczuć. Niepewność. Nie miałam pojęcia co to za dziewczyna, a co najgorsze nie byłam świadoma czy łączy ją coś z Justinem. Właśnie to zżerało mnie od środka. A on? On nawet nie udzielił mi konkretnej odpowiedzi. Po prostu schował się w swoim pokoju jak małe dziecko bojące przyznać się do winy. Oczywiście nie miałam zamiaru go o cokolwiek posądzać, ale sprawy nabierały naprawdę poważnego charakteru. Nie chodzi tylko o nasze relacje, ale zaufanie.. szczerość. Tego w tej chwili niestety nam brakowało. Brak kilka tych cech mogło nas zniszczyć, wszystko to co do tej pory budowaliśmy.

Nie mogąc dłużej wytrzymać w tej dręczącej mnie niepewności lekkim krokiem podeszłam do drzwi do pokoju Justina. Niestety były zamknięte. Delikatnie zapukałam czekając na odpowiedź. Nic… Spróbowałam ponownie. Cisza.

-Justin, musimy porozmawiać czy tego chcesz czy nie. –Wtedy jego kroki zbliżyły się do drzwi. Wpuścił mnie do środka i wrócił na miejsce bez słowa.

-Chcę wiedzieć tylko jedno. Łączy  cię coś z tą dziewczyną?

-Nie. –Jego wzrok krążył po całym pokoju.

-Spójrz na mnie.

-Nie, nic mnie z nią nie łączy. To moja była dziewczyna, chyba kiedyś ci o niej wspominałem. Zimna suka bez uczuć, nie mam pojęcia jak mogła zawrócić mi w głowie. A teraz? Teraz próbuje omotać mnie ponownie. I… Nie mogę tego dłużej przed tobą ukrywać. Dowiedziałabyś się wcześniej czy później. Wczoraj, kiedy wyszedłem wieczorem udałem się do klubu niedaleko centrum. Nie ukrywam, że wypiłem kilka kieliszków, a może trochę więcej. Byłem w totalnej rozsypce. Wtedy spotkałem ją po raz pierwszy odkąd się rozstaliśmy. Byłem pijany. Niemal siłą zaciągnęła mnie do łazienki i… to był nic nie znaczący pocałunek. Rox… wybacz mi to. –Wpatrywałam się w jego rozżalone oczy.

-Justin… -Czułam jak moje oczy robią się wilgotne. Justin widząc mnie skorą do płaczu zbliżył się do mnie, chwycił moją twarz spoglądając mi w oczy.

-Przepraszam.. –Cicho wyszeptał. Nie mogłam wytrzymać tej presji. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z jego pokoju. Udałam się do pomieszczenia, w którym spałam. Rzuciłam się na kanapę i zatopiłam się w fali gorzkich łez. Naprawdę to zrobił? Nie mogłam w to uwierzyć…

Justin pov.

Nie mogło być gorzej. Zachowałem się jak frajer. Może lepiej byłoby nic jej nie mówić? Nie…To byłoby nie w porządku. Mimo wszystko dręczyły mnie wyrzuty sumienia. I słusznie. To moja wina i nic tego nie zmieni. Wahałem się między pójściem do Rox i poproszenie jej o jedną rozmowę, a pozostaniem na miejscu dając jej czas. Wybrałem pierwszą opcję. Nie wytrzymałbym dłużej tego napięcia wiszącego w powietrzu.

-Rox, proszę porozmawiaj ze mną. –Delikatnie uchyliłem drzwi do pokoju, w którym się znajdowała. Wtedy ujrzałem jej zapłakaną twarz, a moje serce nagle się skurczyło. Szlak mnie trafiał wiedząc, że cierpi przeze mnie. Spojrzała na mnie pogardliwym wzrokiem i odwróciła się w przeciwną stronę.

-Rox, proszę…

-Justin, nie teraz… Daj mi trochę czasu, okej? –Nie naciskałem. Widziałem w jakim jest stanie. Modliłem się tylko jedno… Żeby o wszystkim zapomniała i mi wybaczyła. Zrezygnowany wróciłem do swojego pokoju. Zastałem tam Jazzy siedzącą na moim fotelu.

-Co tu robisz? –Obojętny zapytałem.

-Znów coś spieprzyłeś?

-Nie twój interes.

-Justin, chyba nie zamierzasz tego tak zostawić. Idź do niej, musisz jej wszystko wyjaśnić. Rozumiesz? Nie  schrzań tego. Nie pozwól nikomu was rozdzielić, szczególnie tej głupiej suce, Alisha tak?

-Nie chce ze mną rozmawiać. Z resztą nie interesuj się tym.

-Będę się tym interesować, bo jesteś moim bratem Justin i wiem, że zależy ci na tej dziewczynie, więc nie siedź bezczynnie i zrób coś. –Spojrzałem na nią z wyrzutem i dałem do zrozumienia, że może już sobie pójść i nie potrzebuję jej porad, chociaż miała rację. Nie powinienem tak siedzieć. Ale jeśli nie chce mnie widzieć? Na odległość nic nie zrobię. Pozostaje mi bezużyteczne czekanie…

Roxana pov.

Chciałam mu wierzyć, że nic nie łączy go z tą dziewczyną, a mimo to coś w środku podpowiadało mi, żebym dała sobie więcej czasu na przemyślenia.

**

Przez ostatni czas moje wyniki w szkole spadły, opuszczałam coraz więcej dni. A teraz poważnie zastanawiałam się nad jej rzuceniem. Rozsądniej byłoby znaleźć jakąś pracę, wynająć własne mieszkanie… Nie będę wiecznie siedzieć na głowie rodziny Justina.

Nie chcąc dłużej zamartwiać się nad swoim losem, wyszłam na zewnątrz. Widziałam jak Justin spoglądał na mnie podczas gdy wychodziłam, mając nadzieję, że z nim porozmawiam. I porozmawiam. Ale jeszcze nie teraz.

Świeże powietrze rozjaśniło mój umysł. Z każdym następnym krokiem czułam się coraz pewniej. Bez celu przemierzałam kolejne ulice, spodziewając się jakiejś ironii losu, która pomoże przezwyciężyć własne problemy.

Robiło  się późno. Moje oczy dostrzegały coraz ciemniejszą rzeczywistość. Kierowałam się w stronę domu. Dziwnie to brzmi… domu. Wprawdzie nie był mój, ale dzięki wsparciu Pattie i… Justina czułam się w nim naprawdę dobrze.

Byłam już blisko. Mijałam już ostatnie schody. Delikatnie otworzyłam drzwi, nie chcąc zakłócać ciszy. Jednak nikt nie spał.

-Rox, list do ciebie. –Pattie podała mi białą kopertę.

-Dziękuję. –Starałam się szczerze uśmiechnąć, chociaż mój humor się temu sprzeciwiał.

Udałam się do „swojego” pokoju. Usiadłam na kanapie. Delikatnie otworzyłam list, nie chcąc uszkodzić zawartości. Wyjęłam złożoną na pół kartkę i zaczęłam czytać wiadomość pisaną niezdarnymi literami.

Wstałam, nogi się pode mną ugięły, w głowie pojawił się niepokojący chaos. Kilkakrotnie czytałam tę samą treść nie mogąc uwierzyć. Chyba mam problem…

Teraz byłam pewna, że muszę porozmawiać z Justinem. Tylko jak się tego podjąć…? Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę jego pokoju.

-Justin? –Lekko uchyliłam drzwi. –Możemy porozmawiać? –Uśmiechnął się na mój widok. Wyraźnie martwił się o nas, o nasz związek. A teraz… teraz może być tylko gorzej.

-Jasne, siadaj. –Wskazał miejsce obok siebie. Mimo to usiadłam naprzeciw niego.

-Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale… -Nie byłam do końca pewna czy mam go poinformować. Jednak musiałam to zrobić. Było by to nie w porządku wobec niego, a prędzej czy później i tak musiałabym mu o wszystkim powiedzieć. –Muszę wyjechać. I nie ukrywam, że może to być dość długa podróż…

Jego twarz zbladła. Z niedowierzaniem i bezradnością spoglądał w głąb moich smutnych oczu…

Jak myślicie gdzie Rox musi wyjechać? Od kogo dostała tajemniczy list?
Jak już zauważyliście niedługo opowiadanie osiągnie 10 tys. wyświetleń i rozstrzygnie się nasz konkurs! :) Dziękuję wszystkim za cierpliwość i przepraszam, że rzadko dodaję rozdziały, ale ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu :)

5 komentarzy:

  1. fajne :D troche krótki ;/ czekam na next z niecierpliwościa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Buuu! Tak być nie bedzie :( kurcze krótkie to to :( proszę o dłuższe ;* aha i kiedy wyniki konkursu? :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Twoje opowiadanie xx
    I czekam na NN

    OdpowiedzUsuń