Roxana pov.
Nie mogłam
nad sobą zapanować. Czułam tylko chore uczucia krążące po całym moim ciele. I
te bezsensowne usprawiedliwienia.. Justin nie jest winny.. Tak bardzo chciałam
w to wierzyć. Zatrzymaliśmy się koło domu Justina, zostawiając Jazzy. Nie
miałam siły spojrzeć jej w oczy, były zawiedzione.. Chyba jeszcze bardziej niż
moje. Spoglądając w nie wpadłabym w jeszcze większą histerię niż do tej pory.
-Nadal nie
mogę..
-Przestań!
Rozumiesz?! Przestań.. –Przerwałam tacie zanim cokolwiek zdążył powiedzieć.
Wiedziałam, że nadal próbował krytykować Justina i mój wybór. Nie miałam
najmniejszej ochoty go słuchać.
-Nie
zapominaj z kim rozmawiasz moja droga.
-Ja
zapominam? Ja? To ty zapamiętaj. Jesteś moim ojcem, powinieneś mnie wspierać, a
co robisz? Ściągasz mnie na sam dół tego podłego świata. Tylko tyle możesz mi
dać? Naprawdę? Z przykrością, ale ci podziękuję.. –Dziwnie się poczułam kończąc
te słowa, ale nie miałam wyboru. Musiałam walczyć o swoje. Jedyną rzeczą jaką
posługiwałam się od kilku dni była rozpacz. Smutek. Strach. I to było
najgorsze. Nie wiesz, w którym momencie bomba może wybuchnąć. Czy to przeżyjesz
czy nie. Ta niepewność była najgorsza, a ładunkiem był Justin. Nie miałam
pojęcia co może się stać.
Nie
zwróciłam uwagi gdzie się znajdujemy, dopóki samochód nie wjechał na podziemny
parking naszego bloku. Pewnie otwarłam drzwi wybiegając ojca, żwawo krocząc
naprzód. Udawałam silną. Starałam się pokazać, że potrafię, co w rzeczywistości
było marnym kłamstwem. Wiedziałam, że tata przedstawi mamie zaistniałą
sytuację, w jeszcze większym wymiarze, niż była w rzeczywistości.
Patrząc
kątem oka na podążającego tuż za mną ojca, widziałam w jego oczach pogardę, a
jednocześnie zawód..? Żal..? Chyba wszystko w jednym. Postanowiłam to
ignorować. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec, lecz na razie odpuszczam..
Ledwo
przekraczając próg mieszkania, nie zastanawiając się pobiegłam do swojego
pokoju. Mama stała w korytarzu czekając na jakąkolwiek informację. Zatrzasnęłam
za sobą drzwi do pokoju. Oparłam się o nie, moje nogi nie wytrzymały ciężaru.
Uginały się coraz niżej i niżej.. Spadałam jak moje życie.. Po chwili całe moje
ciało poczuło twarde podłoże. Opamiętałam się, co tak naprawdę się stało. Na
chwilę straciłam poczucie orientacji.
Usłyszałam
zirytowany głos taty, próbujący poinformować mamę o całej sytuacji. Delikatnie
uchyliłam drzwi chcąc usłyszeć, co ma jej do powiedzenia.
-Alisha
miałaś rację, musimy się stąd natychmiast wyprowadzić.
-A możesz mi
powiedzieć, gdzie wy byliście? Co się stało?!
-Ta..
Byliśmy u jej c h ł o p a k a.
–Dokładnie przeliterował ten wyraz.
-Słucham?
–Jej głos był pełen oburzenia.
-To nie
wszystko. To kryminalista. Na miejscu spotkaliśmy kilka radiowozów policyjnych,
karetkę i nie wiadomo co jeszcze. Była jakaś strzelanina, właśnie z udziałem
Justina, tak, chyba tak miał na imię. –Słysząc wypowiedź jego imienia jakieś
dziwne uczucie ukłuło mnie w serce. Oczy stały się wilgotne, a ciało znów
próbowało nad sobą nie panować.
-Justin..
Hmm.. Tak, to ten chłopak, spotkałam go raz. Był tutaj, a raczej próbował
spotkać się z Rox. Już wtedy wydawał mi się podejrzany. A jednak.. Moje
podejrzenia wydawały się słuszne. –Nie mogłam dłużej ich słuchać. Chciałam
wykrzyczeć, że wszystko co mówią jest kłamstwem.. Niestety nie mogłam.. Nie
miałam pewności, praktycznie w ogóle nie wiedziałam co zdarzyło się naprawdę.
Mimo wszystko zawzięcie ufałam Justinowi.
Próbując się
uspokoić, delikatnie wróciłam do pokoju, starając się aby nikt nie zorientował
się, że podsłuchiwałam. Ledwo kładąc się na łóżku usłyszałam następne głosy.
-Roxana,
zejdź na dół. –Chciałam to zignorować, niestety nie mogłam, ponieważ wołanie
powtórzyło się ponownie. Niepewnym krokiem pokonywałam schód za schodem jakby
każdy z nich był trudną przeszkodą.
-Usiądź.
–Wskazała na kanapę mama. –Po pierwsze chciałam ci powiedzieć, że zawiodłam się
na tobie. Myślałam, że posiadasz odrobinę więcej rozsądku. Po drugie, zabraniam
ci spotykać się z tym chłopakiem, a po trzecie i tak nie będziesz miała takiej
możliwości, ponieważ po jutrze się wyprowadzamy.
-Słucham?!
–Wręcz wywrzeszczałam jej prosto przed twarzą.
-Dobrze
słyszałaś. A teraz radzę ci iść do swojego pokoju zastanowić się nad swoim
zachowaniem i zacząć pakować rzeczy.
-To na pewno
nie. –Splunęłam pod nosem.
-Myślę, że
się zrozumiałyśmy? –Spojrzałam na nią pogardliwie, chcąc dać jej do
zrozumienia, że pożałuje swojej decyzji. Nie miałam siły na dalszą kłótnię,
udałam się więc z powrotem na górę.
Co kilka
chwil zastanawiałam się, czy nie wybrać numeru Justina i spokojnie z nim porozmawiać,
dać mu szansę na wytłumaczenie. Nie zdobyłam się jednak na taką odwagę, bałam
się konfrontacji.
Justin pov.
Gdybym tylko
mógł nigdy bym do tego nie dopuścił. Powinienem zastanowić się zanim chwyciłem
broń. Widząc Rox i Jazzy bałem się o mój dalszy los. Ich bezradne spojrzenia,
moja bezsilność szły z sobą w parze. Na szczęście nie musiały na to długo
patrzeć. Ojciec Rox, którego dopiero poznałem, a właściwie nie wiem czy można
nazwać to poznaniem, zaciągnął je do samochodu. Miałem czas, żeby to przemyśleć.
Praktycznie nie byłem do końca świadom tego co się stało. Wiedziałem tylko
jedno.. Luke.. Jego już nie ma. Słowo trup krążyło po mojej głowie. Nie wiem
tylko co z Rayanem. Widziałem jak skuty w kajdanki wsiada do policyjnego
radiowozu.
-Pan Bieber?
–Zapytał jakiś policjant spoglądając na moją twarz.
-Tak.
-A więc
znowu się spotykamy, tym razem na pana szczęście w charakterze świadka lub o
współudział w zabójstwie, to już mniej wesołe. –Kurwa. Ten człowiek nawet po
śmierci niesie za sobą problemy.
-Coś
jeszcze?
-Tak,
pojedzie pan z nami. –Widziałem jak pogardliwie spogląda w moją stronę. Miałem
ochotę wpierdolić mu w jego krzywy nos, ale wiedziałem, że mógłbym pogrążyć się
jeszcze bardziej. Od niechcenia wstałem i ruszyłem za mężczyzną. Wsiadłem do
ich radiowozu i ruszyliśmy najprawdopodobniej na komisariat.
Rox pov.
Kiedy
zebrałam w sobie siły nacisnęłam kontakt Justina. Kilka sekund czekałam na
odpowiedź i.. nic. Cisza. Tylko tyle odpowiedział mi głuchy sygnał. Nie mam
pojęcia co zrobić. Wierzę, że Justin jest niewinny i nie dopuścił się takiego
czynu, z drugiej strony ta chora sytuacja z przeprowadzką.. Nie mam na to siły.
To wszystko mnie przerosło. W takiej sytuacji zostały mi tylko dwa wyjścia:
albo uciec, tylko nie mam pojęcia gdzie, albo..
Znowu
zaczęłam ryczeć. Tak cholernie nie potrafiłam nad sobą zapanować, szczególnie w
kwestii gdy chodzi o Justina. O przeprowadzce nawet nie chciałam myśleć. Zbyt
dużo jak na jeden raz. Pod wpływem impulsu zbiegłam na dół.
-Mamo możesz
dać mi tabletki na ból głowy? –Zapytałam. Spojrzała na mnie podejrzliwie i
niepewnie podała mi fiolkę z tabletkami. Chwyciłam je do ręki i wróciłam do
swojego pokoju.
Położyłam je
przed sobą. Spoglądałam na nie przez dłuższą chwilę. Byłam coraz bardziej
pewna, że wybiorę drugą opcję wyjścia z tej sytuacji, ucieczka mi nie pomoże, a
to..
Wysypałam
kilka tabletek na biurko. Nie wiem, czy byłam świadoma swojej decyzji, czy
to tylko ucieczka przed strachem i
stresem jaki mnie czeka.. Przez moją głowę przechodziły różne dziwne myśli,
między innymi to, że Justin nie byłby zadowolony z mojej decyzji, ale co on
mógł wiedzieć..
Kocham go..
Kocham go jak nikogo innego. Tylko on może mi pomóc, niestety w tej chwili nie
ma go przy mnie. I to jest największy problem. Może właśnie za chwile zachowam
się jak kompletna egoistka, ale nie mogę postąpić inaczej, dłużej nie wytrzymam
tej presji.
Niepewnie
wzięłam do ręki kilka tabletek. Spojrzałam na nie jeszcze raz. Szybko je
przełknęłam popijając szklanką wody. Po kilku sekundach zwiększyłam dawkę
biorąc kolejne. Czułam, że zaczyna dziać się coś dziwnego. Nie mam pojęcia
dlaczego teraz przyszło mi to do głowy, ale widząc kartkę papieru leżącą na
biurku napisałam niezdarnym pismem na niej słowa:
Kocham cię.. Justin.
Wtedy
poczułam jak moje ciało bezwładnie opadło na ziemię.
Co się stanie z Rox? Dlaczego tak naprawdę to zrobiła? Wszystko wyjaśni następny rozdział :)
Oceniajcie, komentujcie, piszcie swoje spostrzeżenia :)
II ROZDZIAŁ XD http://lifeofmyfiction.blogspot.com/2014/02/rozdzia-ii.html
II ROZDZIAŁ XD http://lifeofmyfiction.blogspot.com/2014/02/rozdzia-ii.html
Super <3
OdpowiedzUsuńjejku super :** <333 żeby nic sie jej nie stało :((
OdpowiedzUsuńpiękny :*
OdpowiedzUsuńświetne ! czekam na następne ! :D
OdpowiedzUsuńBoże EXTRA czekam na nn
OdpowiedzUsuńdawaj następny : ) MEGA !! <3
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TO ! :* kiedy next ?
OdpowiedzUsuń