Przeczytaj notkę pod rozdziałem, ważne :)
Roxana pov.
Nie mogłam
usiedzieć w miejscu, mimo iż nie powinnam zbyt dużo się męczyć. Ledwo usiadłam
na niewygodnym, szpitalnym łóżku z nadzieją spoglądając w górę. Niestety
wiedziałam, że już nic nie może mi pomóc.. oprócz ewentualnego cudu, który praktycznie
nie wchodził w grę. Pozostało mi bezczynne czekanie na rodziców, którzy lada
chwila powinni tu wpaść z tonami walizek. Nie potrafię zrozumieć ich
zachowania. Ta nagła przeprowadzka.. Justin.. Co z Justinem? W sumie tylko ten
temat krążył w mojej głowie od momentu przebudzenia.
Zbliżała się
dziesiąta i tak jak podejrzewałam moi rodzice zmierzali w moim kierunku. Mogłam
ich zauważyć z mojej sali szpitalnej, która znajdowała się tuż na końcu
długiego, wąskiego korytarza.
-Na co ty
jeszcze czekasz? –Z oburzeniem wyrzuciła mi mama. Czułam się tak okropnie. Nie
chodzi o ból fizyczny, ponieważ było już całkiem dobrze. To moja głowa.. to ona
nie mogła już tego wytrzymać. Buntowała się na każdym kroku, kiedy próbowałam
się jej sprzeciwić. Chciałam dać „szansę” rodzicom, o ile mogę ich jeszcze tak
nazwać. Starają się robić wszystko przeciwko mnie. Nie mam pojęcia jaki mają ku
temu powód. Mimo to nie widzę szansy na normalne relacje między nami.
-Nigdzie się
nie wybieram. –Emocje wzięły górę i w końcu się sprzeciwiłam.
-Słucham?
Taksówka już czeka. Nic nie mów tylko się ubieraj. Czekam przed salą.
-Powtarzam.
Nigdzie się nie wybieram.
-John! Chodź
tutaj! –Matka zwróciła się do ojca, a na mnie spoglądała jak na ducha. Nigdy
nie widziałam takiej reakcji. Na początku poczułam lekki strach, sama nie byłam
świadoma tego co właśnie się dzieje, lecz wiedziałam, że jeśli teraz dam im za
wygraną będę tego długo żałować.
-Ta
dziewczyna mówi, że nigdzie się stąd nie rusza, rozumiesz coś z tego?
-Słucham?!
Co ty znowu wymyśliłaś?! –Tym razem to tata zaczął na mnie wrzeszczeć. Czułam
się jak samotna, bezradna istota na środku pustyni, która nie ma nikogo. Byłam
niczym narzędzie w ich rękach, bezbronne, nie wiedzące kiedy wybuchnie bomba.
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Patrzył na mnie z grozą w oczach. Wiedziałam, że
nic mi nie zrobi, tego byłam pewna w stu procentach, nigdy by mnie nie dotknął.
Lecz mimo wszystko czułam obawę, obawę przed samotnością. Wiedziałam, że jak
stracę Justina, stracę wszystko.. Wszystko co samodzielnie osiągnęłam do tej
pory.
-Wiem, wiem
dlaczego tak bredzisz. To ten chłopak cię omotał. Nie wierzę, nie wierzę, że
dałaś się przegadać kryminaliście. Nie tak cię wychowałem, rozumiesz?! A teraz
zbieraj się i wyjeżdżamy!
-Nigdzie nie
idę, rozumiesz! Zostawcie mnie w spokoju! Nie zabierajcie mi tego co dla mnie
najważniejsze! Mam was d o s y ć ! Nie
możecie tego zrozumieć! Nie zauważyliście nawet kiedy wszyscy się ode mnie
odwrócili, straciłam przyjaciółki, szacunek, wszystko. Wtedy pojawił się Justin
i on jedyny mnie zrozumiał, a wy traktujecie go jak przestępcę. Owszem, nie
jest typem „świętym”, ale potrafi dać mi szczęście, dać mi poczucie
bezpieczeństwa, spokój, to czego wy mi poskąpiliście. Nigdy nie zapytaliście
czy czegoś potrzebuję..
-Przecież
dawaliśmy ci zawsze pieniądze… -Na twarzy mamy zauważyłam pewnego rodzaju
skruchę, ale nie chciałam ulec, nie chciałam dać się więcej oszukać.
-Myślicie,
że pieniądze wszystko załatwią? Mylicie się. –Najwyraźniej nie mieli już
mocnych argumentów, żeby mi odpowiedzieć. Milcząc wpatrywali się we mnie lub w
siebie nawzajem. W głębi serca byłam z siebie dumna, że znalazłam w sobie na
tyle odwagi by w końcu się im przeciwstawić.
-Yyy.. W
czymś przeszkodziłem? –Niepewnym, ale ironicznym głosem przerwał niezręczną
ciszę Justin. Uśmiechnęłam się na jego widok, mimo iż w moich oczach znajdowało
się kilka łez rozpaczy.
Justin
podszedł do mnie, pocałował mnie czule w czoło i przytulił.
-W tej piżamie
wyglądasz naprawdę seksownie. –Szepnął mi do ucha. Na jego słowa poczułam jak
moja skóra na twarzy robi się ciepła.
-Justin. –Cicho
go upomniałam.
-Co? –Zapytał
z sarkazmem.
-Nic. –Udałam
obrażoną, ale szybko ukazałam swój szczery uśmiech, którego nie mogłam już
dłużej tłumić z powodu zobaczenia Justina.
-Roxana,
ubieraj się. Mówiłam, że taksówka czeka. –Myślałam, że moje gałki oczne
opuszczą twarz. Miałam nadzieję, że przemówiłam do swoich rodziców, lecz
najwyraźniej się myliłam.
-Ale…
Przecież..
-Dosyć,
zbieraj się. –Przynaglił mnie ojciec.
-Nie tak
szybko. –Naszą wymianę słów przerwał Justin. –Mogę zapytać, dlaczego nie biorą
państwo pod uwagę zdania Rox?
-Czy ty
znowu próbujesz nas pouczać? –Poniżająco spojrzała na Justina moja mama.
-Nie.
Próbuję państwu uświadomić, że wyrządzacie Rox wielką krzywdę zabierając jej
wszystko…
-A tym
wszystkim jesteś n i b y t y? –Moi rodzice byli coraz bardziej
złośliwi. Chciałam wciąć się do rozmowy, ale
Justin mnie wyprzedził.
-Nie, nie
tylko ja. Chociaż mam w tym też jakiś udział. –Po tych słowach mrugnął do mnie okiem. –I myślę, że powinniście dać
Rox jakiś wybór.
-Wybór
mówisz? Dobrze. Roxana zgadzasz się na taki układ?
-Chyba tak..
–W tym momencie nie byłam pewna czy dobrze robię. Nie mogłam przewidzieć tego
co oni wymyślą.
-Zostajesz w
mieście, my wyjeżdżamy. Tylko pamiętaj: nie dostajesz ani grosza na swoje
utrzymanie. Skoro uważasz się za taką rozsądną i dorosłą powinnaś sobie
poradzić. I radzę ci zastanowić się gdzie będziesz mieszkać, bo na nasze stare
mieszkanie znalazł się już dobry kupiec. Przykro nam, ale nie możemy tego
odwołać.
-Nie możecie
mi tego zrobić! Mam iść pod most!?
-Pamiętaj,
że zawsze masz wybór. Możesz wyjechać z nami i zostawić tego kryminalistę.
-Jestem
tutaj. –Dopomniał się Justin. Spojrzeli na niego pogardliwie, dając mu do
zrozumienia żeby się zamknął. Niestety Justin nie jest tego typu człowiekiem,
żeby bezczynnie stał i słuchał obelg na swój temat.
-Przepraszam p a ń s t w a bardzo. –Dokładnie przeliterował każdy wyraz.
–Proszę się zwracać do mnie „pan”, ponieważ jak państwo zauważyli jestem już
pełnoletni i nie życzę sobie.
-A więc
panie Bieber, o ile dobrze pamiętam. Uprzejmie proszę pańską osobę o
opuszczenie tego pomieszczenia. –Ojciec starał się dorównać w złośliwości
Justinowi.
-Muszę panu
z przykrością oznajmić panie Mayors, że nigdzie się nie wybieram.
-Możecie dać
już spokój! –Przerwałam im poirytowana. Nie mogłam wysłuchiwać ich dłuższych
docinek. –Może teraz posłuchajcie tego, co ja mam do powiedzenia.. Wyjeżdżam z
wami. –Justin spojrzał na mnie pożerającym spojrzeniem.
-Rox.. –Widziałam
w jego oczach żal, ból.. ale nie mogłam postąpić inaczej. W innym wypadku
wylądowałabym pod mostem, czego najbardziej się obawiałam.
Założyłam
spodnie i kurtkę. Justin wyszedł z sali, chyba czekał na korytarzu. Nie dziwię
mu się, na pewno nie chciał mnie widzieć. Zostawiam go, zostawiam go samego.
-Idziemy. –Popędziła
mnie mama. Wyszliśmy na korytarz, gdzie jak się spodziewałam zobaczyłam
załamanego Justina.
-Zaczekajcie.
–Podbiegłam do Justina. –Justin, popatrz na mnie. –Delikatnie podniosłam jego
głowę kierując ją w moja stronę. –Kocham cię, rozumiesz? I nic tego nie zmieni.
Nigdy nie zapomnę ci tego co dla mnie zrobiłeś i jak mi pomogłeś..
-Jak ty to
sobie wyobrażasz. Wyjeżdżasz do miasta na drugim końcu kraju i co.. zostawiasz
mnie? Sory, ale to nie jest w porządku. –Wtedy wstał i odszedł,
najprawdopodobniej w stronę toalety. Z moich oczu wypłynęły łzy. Byłam
rozdarta. Nie wiedziałam czy mam za nim pobiec, czy dać sobie spokój, z którym
ciągle walczyłam. Wzrok taty przemówił sam za siebie.
-Nie mam
pojęcia co widzisz w tym kryminaliście. –Arogancko spojrzał w moim kierunku,
kiedy schodziliśmy schodami w dół.
-Przestań
tak na niego mówić. –Próbowałam go powstrzymać przed dalszymi oskarżeniami.
-Dlaczego
mam przestać, nie oszukuj sama siebie. To bandyta. Mógł w każdej chwili
wciągnąć cię do kryminału. Nie zdajesz sobie z tego sprawy?
-Justin
nigdy nikomu nie zrobił krzywdy. –Te słowa wypowiedziałam dosyć niepewnie,
ponieważ wiedziałam że ma za sobą kilka bójek i kontaktów z policją, mimo to
próbowałam przedstawić go w jak najlepszym świetle, przecież nawet najlepszemu
człowiekowi zdarza się popełnić błąd.
-Tak ci
powiedział? Widzę, że zrobił z ciebie naiwną idiotkę, której da się wcisnął
najtańszy fałsz.
-Przesadziłeś!
–Wykrzyknęłam mu prosto przed twarzą, na co mama lekko jęknęła. –Jedźcie sobie
sami! Nie mam zamiaru spędzić dłużej czasu z ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek
uczuć. –Zaczęłam błądząco biec schodami w górę. Po moich policzkach spływały
gorzkie łzy. Zastanawiałam się czy nie wrócić z powrotem na dół, przeprosić i..
nie. Nie mogłam się teraz poddać. Rozglądając wokół siebie szukałam wzrokiem
Justina.. a jeśli nie chce mnie już widzieć, za to że miałam zamiar go
zostawić..?
Muszę z nim
porozmawiać. Znajdowałam się już na piętrze, na którym widzieliśmy się chwilę
wcześniej.
-Przepraszam,
nie widziała pani chłopaka, blondyna, karmelowe oczy, był w szarej bluzie. –Zapytałam
pierwszej zauważonej pielęgniarki.
-A tak,
szedł przed chwilą w tamtym kierunku. –Wskazała palcem następny korytarz. Nie
czekając na nic, pobiegłam najszybciej jak potrafiłam. Mijając kolejny zakręt
zobaczyłam postać opartą o ścianę, właśnie w szarej bluzie.
-Justin! –Zaczęłam
krzyczeć. –Justin! –Wreszcie odwrócił się w moją stronę. Podbiegłam bliżej i rzuciłam
mu się na szyję. Jego oczy były smutne, a za razem wesołe, najwyraźniej z
powodu, że znów się widzimy.
-Nigdzie nie
jadę. –Stanowczo oznajmiłam.
-Kocham
cię.. Jesteś dla mnie wszystkim księżniczko.. Nie wyobrażam sobie dnia, kiedy bym cię stracił.. –Jego słowa
doprowadziły mnie do kolejnych łez, tym razem były to łzy szczęścia.
-Dziękuję ci
Justin, dziękuję ci za wszystko.. za to, że jesteś.. Tylko teraz.. mam jeden
problem. Gdzie się podzieję..
-No tak.
Teraz mamy problem.. Ale.. w najgorszym wypadku możesz iść na dworzec.
-Dzięki
Justin..
-Ej!
Żartuję, nigdy bym na to nie pozwolił. –Czule
się uśmiechnął. –Zamieszkasz u mnie..
-Jak to.. u
ciebie..?
-Po prostu.
Chodź. –Objął mnie w talii i wyszliśmy na zewnątrz. Usiedliśmy w aucie Justina.
-Justin, nie
wiem czy to jest dobry pomysł. Co na to powie twoja mama, siostra, brat..
-Nie
przejmuj się tym. –Spojrzałam na niego lekko kręcąc głową. Byłam mu tak
cholernie wdzięczna, ze nie potrafię tego opisać.
Na mieście
nie było korków, więc dotarliśmy na miejsce po kilku minutach.
-Idziemy. –Musiał
mi to powiedzieć, ponieważ nadal nie byłam do tego przekonana, mimo iż
wiedziałam, że to mój jedyny ratunek. Nieśmiało ruszyłam przed siebie. Jeszcze
nigdy nikogo nie prosiłam.. o mieszkanie..? To nawet trochę dziwnie brzmi..
Justin chwycił za klamkę drzwi, chcąc wejść do środka mieszkania.
-Czekaj. –Zatrzymałam
go w ostatnim momencie. –Jesteś tego pewny?
-Rox.. Daj
spokój, idziemy. –Wtedy drzwi się otwarły. Weszliśmy do środka.
-Jestem
mamo! –Justin dał znać, że już wrócił. I w tym momencie na korytarz przyszła
jego mama. Tego momentu obawiałam się najbardziej.
-Mamo, Rox
musi zatrzymać się u nas na jakiś czas. Potem wszystko ci wytłumaczę.
-Yyy..
t-akk. –Pattie wyglądała na zmieszaną i nieprzygotowaną na taką wiadomość.
Nigdy wcześniej nie czułam takiego zmieszania jak w tej chwili… Wtedy z pokoju
wybiegł brat Justina –Jaxon.
-Mamusiu,
kto to? –Zapytał zaciekawiony.
-To… Dziew-czyna
Justina.. –Jaxon był małym chłopcem, nic nie rozumiał. Przynajmniej on przyjął
tą wiadomość bez emocji.
-A pobawisz
się ze mną?
-Yy tak.. –Jaxon
pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju.
-Justin
możesz mi wyjaśnić o co chodzi? –Usłyszałam szept Pattie skierowany do Justina.
Najwyraźniej nie byłam tu mile widzianym gościem…
A więc tak: przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz i ostatnie rozdziały pojawiały się nieregularnie i rzadko. Za to ten jest dłuższy od poprzednich i mam nadzieję, że się spodoba. Myślę, że nie opuścicie mojego opowiadania i będziecie mnie motywować do pisania dalszych rozdziałów. Jeśli chcecie dowiedzieć kiedy będą dodawane kolejne rozdziały, pytajcie w komentarzach lub na moim tt: https://twitter.com/Juss998
Mam jeszcze prośbę do każdego o pozostawienie jednego komentarza, nawet krótkiego. Wiem, że przez moje zaniedbanie bloga czytelność spadła i chciałabym zobaczyć kto jeszcze dotrwał i czyta moje opowiadanie :)
Z góry dziękuję!
Nareszcie! Wiedziałam że tak się to poticzy. Ja jasnowidz hyhyhyh <3 czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńJak słodko <3
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na kolejny ;3
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńGenialny *.*
OdpowiedzUsuńzajebisty <3
OdpowiedzUsuńcudo *.*
OdpowiedzUsuń