niedziela, 5 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXI


Justin pov.

Miliony różnych myśli napływało do mojej głowy. Jednak jedną z najprawdopodobniejszych była Jazzy. Przypomniałem sobie niezbyt wiarygodną opowieść z jej „przyjaciółką”.  Wybiegłem szybko z pokoju, chcąc spróbować jeszcze raz z nią porozmawiać.

-Jazzy! –Zawołałem.

-Nie ma jej. Wyszła przed chwilą do Kelsey. –J a k  t o  w y s z ł a?! Mój scenariusz zaczął łączyć się w jedną konkretną całość. Nie zastanawiając się dłużej wybiegłem na zewnątrz, mając nadzieję, że spotkam ją gdzieś niedaleko. Żeby tylko nie było za późno. Ciągle powtarzałem te słowa w głębi duszy. Mijałem kolejne przecznice. Nie mogła dojść tak daleko. Za następnym skrzyżowaniem ujrzałem sylwetkę nerwowo idącej osoby. Natychmiastowo do niej podbiegłem i chwyciłem za ramię.

-Justin? –Zapytała zaskoczona.

-Jaz, dobrze że nie jest za późno. –Odetchnąłem z ulgą. –Powiedz mi, że moje przypuszczenia są fałszywe.. Proszę. –Zrezygnowany próbowałem dowiedzieć się prawdy. Jazzy spojrzała na mnie przepraszająco. Byłem już prawie pewny, że mogę to przyjąć jako przyznanie się do winy.

-Justin.. Bo ja.. Ja się tak bardzo ich wystraszyłam i.. Nie wiedziałam co robię.. Przepraszam. –Poczułem ulgę. Nie miałem ochoty na nią krzyczeć. Teraz to i tak by nie pomogło. Mocno ją przytuliłem dając jej znak, że wszystko rozumiem. Ale nie to było w tym wszystkim najgorsze. Najgorsza była ta cholerna świadomość, że to wszystko moja wina. Nie mogłem pogodzić się z tym, że narażam tak wielu ludzi na niebezpieczeństwo. Najpierw Rox, teraz Jazzy, kto będzie następny?! Kto!? Siła odśrodkowa podpowiadała mi, że dłużej nie dam rady. Dłużej tego nie wytrzymam. Jednak wiedziałem, że nie mogę się poddać. Muszę skończyć to co zacząłem. Muszę ich chronić, muszę pokazać im, że mają we mnie oparcie, chociaż czasami sam go potrzebowałem.

Nagle zauważyłem jak Jazzy wyciąga z kieszeni swojej kurtki pomięte banknoty.

-Przepraszam Justin, nie wiem co przyszło mi do głowy. Powinnam była ci powiedzieć, ale oni grozili.. i..

-Cii.. –Uciszyłem ją, nie chciałem żeby dłużej żyła w stresie. I tak dużo przeze mnie przeszła. Wolnym krokiem zaczęliśmy kierować się w stronę domu. Między nami panowała cisza. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu.

-Może mi ktoś wyjaśnić co tu się dzieje? –Mama patrzyła na nas pytającym wzrokiem.

-Nic. –Odpowiedziałem. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Nie chciałem mówić jej prawdy. To martwiło by ja jeszcze bardziej. Już wystarczająco dużo miała na głowie.

-Tak.. Tym razem odpuszczam, lecz wiedźcie, że jeszcze do tego wrócimy. –Ostrzegła nas. Wymieniliśmy z Jazzy znaczące spojrzenia.

-A tutaj masz pieniądze na zakupy. –Wręczyłem jej kilka banknotów. Usłyszałem tylko dźwięk zamykających się drzwi co znaczyło, że już wyszła.

-Jazzy, wiesz że musisz mi wszystko powiedzieć..? –Zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Nie ważne. Grunt, że musiałem się wszystkiego dowiedzieć. Musiałem być świadomy na czym stoję.

-Tak.. –Niepewnie skinęła głową, jakby nie do końca była chętna na tą rozmowę.

-Więc słucham. –Wypowiedziałem te słowa trochę oschle, lecz to nie moja wina, potrzebowałem konkretów.

-Zadzwonili do mnie, powiedzieli żebym wyszła na zewnątrz, jeśli nie, wejdą do domu. Nie miałam wyjścia. Wtedy zażądali pieniędzy w zamian za moje życie.. I dalszą część już znasz. –Szlak mnie trafiał słysząc jej słowa.

-Oni chcieli ci coś zrobić!? –Dopytywałem jakbym sam nie był pewien swoich myśli. Jazzy nic nie odpowiedziała, potraktowałem to jako potwierdzenie. W jej oczach ciągle malował się wyraźny strach. Nie mogłem być spokojny nie akceptując faktu, iż to wszystko moja wina. Przez chwilę przeniosłem się w trans, w którym obwiniałem siebie za to, że żyję. Takie momenty często zdarzały się  w moim życiu, lecz to wszystko wyłącznie z mojej winy. Gdybym lepiej zaplanował swoje życie.. Nieważne.

-Pamiętaj jedno, uważaj. I nie próbuj się z nimi więcej kontaktować. Jeśli cos by się działo masz mi to powiedzieć, rozumiesz? –Chciałem uprzedzić ją, że to być może jeszcze nie koniec. Dobrze znam tych ludzi i wiem, że tak łatwo nie odpuszczają.

-Tak..

-Nie bój się, nie pozwolę żeby cokolwiek ci zrobili. –Chciałem ją uspokoić, ale jak zwykle mi nie wyszło. Nie miałem teraz do tego głowy. Poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem telewizor, nie mogłem jednak na niczym skupić swojej uwagi.

Rox pov.

Chociaż raz możesz się zamknąć?! Zachowywałam się jak nienormalna. Wrzeszczałam na własny budzik. Jednak ten nie reagował na moje upomnienia. Tak, to budzik. Przecież cię nie rozumie. Tłumaczyłam sama sobie. Musiałam wyglądać naprawdę dziwnie. Nic na to nie poradzę, z rana często zdarzają mi się dziwne sytuacje. Niechętnie wstałam z łóżka i przeczołgałam się do szafy z ubraniami. Wybrałam odpowiednie spodnie i bluzę. Zbiegłam na dół.

-Jest tu ktoś? –Zawołałam.

-W s z y s c y  s ą  j a k  z w y k l e. –Odpowiedziałam sama sobie, literując każdy wyraz podkreślając tym samym pojęcie sarkazmu. Udałam się do łazienki. Nałożyłam na siebie lekki makijaż. Włosy związałam w niechlujny kucyk. Myślę, że jestem gotowa. Potwierdziłam do lusterka.

Byłam już w drodze do szkoły. Nie minęło więcej niż kilka minut, a byłam już na miejscu. Nie miałam cholernej ochoty tam iść, ale musiałam. Wiedziałam, że czekają na mnie niemiłe spojrzenia Elen i Sary. Do tej pory ze mną nie rozmawiają. Minęło już tyle czasu.. Wtedy przypomniałam sobie słowa Justina: „Nie zasługują na ciebie”. W pewnym sensie trochę się uspokoiłam, chociaż czułam cząstkę niepewności. Zadzwonił dzwonek. Usiadłam sama. Trudno. Jakoś to przetrwam. Te zajęcia wydawały się trwać w nieskończoność. Usłyszałam dzwonek oznajmujący koniec. KONIEC. Nareszcie. Była już piętnasta. To był jeden z najgorszych dni w tygodniu. Cała chmara gówniarzy wybiegła na zewnątrz. Wyglądałam na skończoną idiotkę, szłam na końcu całego szeregu –s a m a. Chyba już nic nie mogło poprawić mi humoru. A jednak. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam Justina czekającego na mnie przed szkołą. Od razu do mnie podbiegł i mocno przytulił.

-Cześć księżniczko. –Pocałował mnie w policzek.

-Cześć. –Poczułam na swojej osobie czyjeś spojrzenia. Obróciłam się za siebie. Tak, mogłam się spodziewać. Elen i Sara patrzyły na mnie poprzez jad w oczach. Ale nie było to tylko zwykle spojrzenie, malowało się przez nie uczucie zazdrości. Pop raz pierwszy od kilku tygodni poczułam się zwycięsko.

-Zabieram cię na obiad. –Oznajmił.

-Świetnie! Od rana nie miałam nic w ustach. –Po tych słowach Justin nagle zbliżył swoje usta do moich. Od razu dopomniał się o dostęp swojego języka. Nie mogłam się sprzeciwić, wiedziałam że tego potrzebuję, lecz Justin zaraz przerwał.

-Już miałaś. –Zaśmiał się bezczelnie, a ja jak zwykle zrobiłam się czerwona.

-Lepiej już chodźmy. –Chciałam jak najszybciej wsiąść do samochodu, żeby nie ukrywać swojej twarzy z nadmiernymi rumieńcami. –A tak w ogóle dokąd jedziemy?

-Jak to? Ugotowałem dla ciebie obiad. –Powiedział pewny siebie.

-Ty? –Zaśmiałam się. –To może lepiej zamówmy pizzę.

-Nie wierzysz we mnie? –Jego brwi złączyły się w prostą linię.

-Nie, skąd. Oczywiście, że wierzę. –Ponownie się zaśmiałam. Po kilku minutach byliśmy już w domu Justina. –Jesteś sam? –Zapytałam, a Justin od razu zauważył w tym jakieś podteksty i ukazał swój idealny uśmiech. –Justin!

-Tak, jestem sam. –Jego bezczelny uśmiech nie znikał z twarzy. –Ale to za chwilę, najpierw spaghetti. Siadaj. –Wskazał miejsce przy stole. Podał jedzenie i usiadł razem ze mną. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się po nim, że potrafi coś ugotować.

-To jest pyszne Justin! –Przyznałam.

-Za chwilę spróbujesz czegoś jeszcze lepszego. –Całe popołudnie po jego głowie chodziły dziwne myśli. Zjedliśmy posiłek. Poszliśmy do pokoju Justina. Usiedliśmy na łóżku.

-Potrzebuję cię. Potrzebuje cię  t e r a z. –Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ jego usta znalazły się już na moich. Nie narzekam. Nie kontrolując samych siebie położyliśmy się na kanapie. Nie mogłam powstrzymać swoich emocji. Z moich ust wydobyło się kilka jęków.

-Jesteś gotowa księżniczko?

-Zaczekaj..
No to zaczyna się coś dziać XD Jak myślicie co powie Rox? Co będzie działo się z Jazzy?
Myślę, że wszystko wyjaśni następny rozdział :)

Kolejny rozdział pojawi się we wtorek ;) 

7 komentarzy:

  1. Jejku świetny <333 Kiedy nn ? :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra niech Rox powie tak

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny jak zawsze czekam na nn <3 xxx.

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest takie świetne , wchodze codziennie i sprawdzam czy jest nowy rozdzial ;D <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Chciałabym ci oznajmić, że nominowałam cię do "Liebster Award"! :) Więcej informacji tu --> http://its-like-playing-with-death.blogspot.com/2014/01/liebster-award-nominacja.html

    OdpowiedzUsuń