wtorek, 14 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXII




10 kom. i dodaję dzisiaj następny :)

Justin pov.

Czułem, widziałem że nie jest do końca przekonana. Ta niepewność w jej oczach przerażała mnie coraz bardziej. Nie wiedziałem czy jest sens wypowiedzenia jeszcze jakichkolwiek słów.

-Justin.. Ja chyba jeszcze nie jestem gotowa.. Przepraszam.. –Gdy jej słowa dotarły do mojej głowy, poczułem się jak skończony dupek. Musiała sobie pomyśleć, że jestem jakimś niedorobionym zboczeńcem.

-Nie masz za co przepraszać. –Odpowiedziałem oschle. Tak.. Zawsze potrafię odpowiednio dobrać słowa.

-Justin, kocham cię wiesz o tym.. Po prostu nie uważam żeby był to najlepszy moment.

-Nie musisz się tłumaczyć. –Między nami zrobiło się trochę niezręcznie. Każde z nas bało sobie spojrzeć w oczy. Panowała dziwna atmosfera.

-Po prostu nie chcę zepsuć tego co jest między nami. Daj mi jeszcze trochę czasu.. –Dalej się tłumaczyła. Nie chciałem na nią naciskać, ale wystarczyło mi to, że powiedziała „nie”.  Mogła darować sobie zbędnych argumentów. Wiem, zachowuję się jak dupek, ale po prostu nie mogę tego zrozumieć. To jeszcze bardziej wyróżnia ją spośród innych. A wyraźniej: jest całkiem inna. Czasem nie mogę jej zrozumieć, nie mogę zrozumieć jej emocji, nie mogę zrozumieć jej ruchów, jej skrycia, a mimo to coś do niej czuję. I właśnie dlatego nie czułem do niej złości. Gdyby na jej miejscu znalazła się jakaś laska, już by jej tu nie było. A ona? Ona nadal tu jest. Potrzebuję jej. Jestem tego pewny.

Rox pov.

Słysząc propozycję Justina przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, kryło się w nim trochę strachu, a jednocześnie ciekawości. Oczywiście doskonale wiedziałam o co mu chodzi, jednak było to dla mnie coś nowego, nieznanego. Tabu? Tak, coś w tym rodzaju. Jednak po chwili dotarło do mnie co tak naprawdę może się stać. Musiałam temu zapobiec. To wszystko dzieje się tak szybko..

-Justin.. Ja chyba jeszcze nie jestem gotowa.. Przepraszam.. –Justin spojrzał na mnie jakby ze zdziwieniem. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Mimowolnie, nie mogłam postąpić inaczej.

-Nie masz za co przepraszać. –Jego odpowiedź była pozbawiona jakichkolwiek emocji. Dziwnie się z tym czułam, ale nie tylko na tym polega prawdziwy, trwały związek..

-Justin, kocham cię wiesz o tym.. Po prostu nie uważam żeby był to najlepszy moment. –Miałam wrażenie, że moje słowa w ogóle na niego nie działają. Napływały do mnie nawet myśli, że tak naprawdę nie zależy mu na mnie a jedynie na dobrej zabawie..

-Nie musisz się tłumaczyć. –Jego ton głosu nie zmienił barwy, nadal był oschły, patrzył na mnie jak na wroga. To było naprawdę okropne uczucie.

-Po prostu nie chcę zepsuć tego co jest między nami. Daj mi jeszcze trochę czasu.. –Po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę, że zachowuję się jak skończona idiotka. Przecież nie jestem jakąś zabawką, którą można wykorzystać na zawołanie. Nie mam zamiaru go więcej przepraszać. Powinien mnie zrozumieć.

-Z resztą.. Justin kim ja dla ciebie jestem? Zabawką, dziwką? Powiedz. Śmiało. Jeśli nie potrafisz uszanować mojej decyzji, to nie moja strata, jedynie twoja. Pamiętaj. Z resztą w tych sprawach ty masz lepsze doświadczenie, nie zapominaj o tym. Żyłeś tym na co dzień, prawda? –Wypowiedziałam te słowa jednym tchem. Po chwili jednak zaczęłam mocno tego żałować. Justin patrzył na mnie z litościwym spojrzeniem. Kurwa. Umiem dobrać słowa do sytuacji.

-Justin, przepraszam..

-Kurwa, wiesz że z tym skończyłem?! Masz zamiar ciągle mi to wypominać? Na tym to polega? Jeśli tak, to odpuszczam.. –Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pozostało mi bezradne wpatrywanie się w jego karmelowe tęczówki. Te słowa mocno go zabolały. Widziałam to, czułam to..  Jego głowa zwisała prostopadle do podłogi, ręce umiejscowił na swojej twarzy, mocno nimi pocierając. Nie jest dobrze, nie jest dobrze, Rox zrób coś. Natrętnie powtarzał głos w mojej głowie. Ale co do cholery mam zrobić? Co?! Tak, wypaliłam jakieś gówno bez potrzeby, ale stało się, za późno. Poza tym on też nie jest bez winy, gdyby nie pokazywał swoich dziecięcych humorków do niczego by nie doszło. Usprawiedliwiałam się na wszystkie możliwe sposoby.

-Justin, wiem że z tym skończyłeś, po prostu byłam zdenerwowana i.. wiesz, że nie miałam tego na myśli. –Próbowałam jakoś do niego dotrzeć. Nic. Nie reagował. Zachowywał się jakby był w jakimś transie, totalnie pozbawionym od rzeczywistości. Nie miałam na to wpływu. Jego wzrok umiejscowiony był w jednym punkcie.

Czas mijał. Siedzieliśmy milcząc prawie godzinę. W końcu przerwało nam trzaśnięcie drzwi. Pattie –mama Justina właśnie wróciła. Bardzo ją lubiłam, ale dzisiaj nie miałam ochoty na dłuższe rozmowy, nie miałam już do tego głowy.

-Justin, będę już szła.. –Popatrzył na mnie i ponownie spuścił głowę. Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji. Opuściłam jego pokój.

-Dzień dobry. –Przywitałam się z mamą Justina.

-Oo Rox, dzień dobry. Już wychodzisz?

-Tak, robi się późno. –Zobaczyłam Justina kierującego się w stronę kuchni. Nawet nie spojrzał w naszą stronę. Trudno. Kiedyś musi mu przejść. Nie zwracając już na niego większej uwagi, założyłam płaszcz i buty. Zaczęłam otwierać drzwi.

-Justin, nie odwieziesz Rox? –Justin spojrzał na Pattie jak na ducha. Nic nie mówiłam. Justin chwycił kluczyki i ruszył za mną w stronę wyjścia. Po jego postawie można było stwierdzić, że robi to jakby za karę, grymas i niechęć wyraźnie malowała się na jego twarzy. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wsiedliśmy do samochodu. Justin uruchomił silnik i ruszyliśmy z miejsca.

-Justin zatrzymaj się. –Spojrzał na mnie z jeszcze większym zdziwieniem niż do tej pory.

-Zatrzymaj się. –Powtórzyłam. Na szczęście zjechał na bok i zatrzymał samochód.

-Posłuchaj, jeśli masz mi robić jakąś łaskę, która jest jakby twoją karą za „nic”, odpuść sobie, ok? –Nie chcę patrzeć jak mnie ignorujesz. Nie mam na to siły.

-Nie ignoruję cię.

-Daruj sobie, ok?

-Po prostu to co powiedziałaś, kompletnie zbiło mnie z tropu. Myślałem, że sobie ufamy..

-Bo tak jest Justin, a to co powiedziałam.. Mówiłam ci, że to emocje. Ile razy będę musiała cię przepraszać? –Widziałam jak myśli. Przetwarza moje słowa do jego głowy. Minęło kilka sekund, a jego dłonie znalazły się na mojej twarzy. Jego ramiona objęły moją szyję.

-Kocham cię.. –Jego głos zabrzmiał milej. Słychać było w nim szczerość. Właśnie tego najbardziej potrzebowałam.

-Teraz możemy jechać. –Lekko się uśmiechnęłam i skierowałam głowę w stronę szyby. Kilka minut później byliśmy już na miejscu.

-Do zobaczenia shawty. –To słowo dziwnie na mnie działało, ale mimo wszystko było.. „fajne”.

-Pa.. –Dostałam szybki pocałunek w usta i odeszłam. Po chwili Justin odjechał i całkowicie zniknął mi z oczu. Wbiegłam po schodach do domu.

-Już jestem! –Zawołałam.

-Już? –Przeszywając mnie wzrokiem zapytała mama.

-Tak, musiałam przygotować się na projekt z matematyki. Byłam w bibliotece. –Nie mogłam na razie przyznać się mamie, że spotykam się z Justinem. Nie byłaby zbyt zadowolona.

-Powiedzmy, że ci wierzę, ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać.

-O co chodzi? –Zapytałam z ciekawością.

-Siadaj. –Wskazała na kanapę w salonie.

-Mam się bać? –W mojej głowie zaczęły roić się dziwne wątpliwości.

-Dostałam awans.

-To świetnie! Gratuluję! –Uśmiechnęłam się w kierunku mamy.

-To jeszcze nie wszystko. –Zaczęła. –Przenoszą mnie do innego działu. Jest on trochę daleko i..

-Jak daleko, co masz na myśli?

-Bardzo daleko.. Niestety będziemy musieli się przeprowadzić. To miasto znajduje się ponad 300 kilometrów od Stanford.

-Jak to musimy się przeprowadzić!? Co do cholery! –Wypaliłam poirytowanym głosem.






Rox jednak sprzeciwiła się Justinowi, na szczęście się pogodzili :) Ale przeprowadzka? Dokąd? Co z Justinem..? Myślę, że następny rozdział wszystko wyjaśni. :)
Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj. Niestety nie miałam dostępu do internetu i nie miałam jak go dodać. Następne będą dodawane szybciej :)
Zachęcam do komentowania, to da mnie naprawdę ważne! :)

6 komentarzy:

  1. Dawaj nn i dłuższe lofciam cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ubustwiam,kocham,tolerancja na maxa i czekam na nn kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieję, że Rox nie wyjedzie! Bo Justin wtedy zostanie sam..
    dawaj szybko nn, czekam <3

    OdpowiedzUsuń