10 kom. i dodaję dzisiaj następny :)
Justin pov.
Czułem,
widziałem że nie jest do końca przekonana. Ta niepewność w jej oczach
przerażała mnie coraz bardziej. Nie wiedziałem czy jest sens wypowiedzenia
jeszcze jakichkolwiek słów.
-Justin.. Ja
chyba jeszcze nie jestem gotowa.. Przepraszam.. –Gdy jej słowa dotarły do mojej
głowy, poczułem się jak skończony dupek. Musiała sobie pomyśleć, że jestem
jakimś niedorobionym zboczeńcem.
-Nie masz za
co przepraszać. –Odpowiedziałem oschle. Tak.. Zawsze potrafię odpowiednio
dobrać słowa.
-Justin,
kocham cię wiesz o tym.. Po prostu nie uważam żeby był to najlepszy moment.
-Nie musisz
się tłumaczyć. –Między nami zrobiło się trochę niezręcznie. Każde z nas bało
sobie spojrzeć w oczy. Panowała dziwna atmosfera.
-Po prostu
nie chcę zepsuć tego co jest między nami. Daj mi jeszcze trochę czasu.. –Dalej się
tłumaczyła. Nie chciałem na nią naciskać, ale wystarczyło mi to, że powiedziała
„nie”. Mogła darować sobie zbędnych
argumentów. Wiem, zachowuję się jak dupek, ale po prostu nie mogę tego
zrozumieć. To jeszcze bardziej wyróżnia ją spośród innych. A wyraźniej: jest
całkiem inna. Czasem nie mogę jej zrozumieć, nie mogę zrozumieć jej emocji, nie
mogę zrozumieć jej ruchów, jej skrycia, a mimo to coś do niej czuję. I właśnie
dlatego nie czułem do niej złości. Gdyby na jej miejscu znalazła się jakaś
laska, już by jej tu nie było. A ona? Ona nadal tu jest. Potrzebuję jej. Jestem
tego pewny.
Rox pov.
Słysząc
propozycję Justina przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, kryło się w nim
trochę strachu, a jednocześnie ciekawości. Oczywiście doskonale wiedziałam o co
mu chodzi, jednak było to dla mnie coś nowego, nieznanego. Tabu? Tak, coś w tym
rodzaju. Jednak po chwili dotarło do mnie co tak naprawdę może się stać.
Musiałam temu zapobiec. To wszystko dzieje się tak szybko..
-Justin.. Ja
chyba jeszcze nie jestem gotowa.. Przepraszam.. –Justin spojrzał na mnie jakby
ze zdziwieniem. Najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Mimowolnie,
nie mogłam postąpić inaczej.
-Nie masz za
co przepraszać. –Jego odpowiedź była pozbawiona jakichkolwiek emocji. Dziwnie się
z tym czułam, ale nie tylko na tym polega prawdziwy, trwały związek..
-Justin,
kocham cię wiesz o tym.. Po prostu nie uważam żeby był to najlepszy moment. –Miałam
wrażenie, że moje słowa w ogóle na niego nie działają. Napływały do mnie nawet
myśli, że tak naprawdę nie zależy mu na mnie a jedynie na dobrej zabawie..
-Nie musisz
się tłumaczyć. –Jego ton głosu nie zmienił barwy, nadal był oschły, patrzył na
mnie jak na wroga. To było naprawdę okropne uczucie.
-Po prostu
nie chcę zepsuć tego co jest między nami. Daj mi jeszcze trochę czasu.. –Po wypowiedzeniu
tych słów zdałam sobie sprawę, że zachowuję się jak skończona idiotka. Przecież
nie jestem jakąś zabawką, którą można wykorzystać na zawołanie. Nie mam zamiaru
go więcej przepraszać. Powinien mnie zrozumieć.
-Z resztą..
Justin kim ja dla ciebie jestem? Zabawką, dziwką? Powiedz. Śmiało. Jeśli nie
potrafisz uszanować mojej decyzji, to nie moja strata, jedynie twoja. Pamiętaj.
Z resztą w tych sprawach ty masz lepsze doświadczenie, nie zapominaj o tym.
Żyłeś tym na co dzień, prawda? –Wypowiedziałam te słowa jednym tchem. Po chwili
jednak zaczęłam mocno tego żałować. Justin patrzył na mnie z litościwym
spojrzeniem. Kurwa. Umiem dobrać słowa do sytuacji.
-Justin,
przepraszam..
-Kurwa,
wiesz że z tym skończyłem?! Masz zamiar ciągle mi to wypominać? Na tym to
polega? Jeśli tak, to odpuszczam.. –Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Pozostało
mi bezradne wpatrywanie się w jego karmelowe tęczówki. Te słowa mocno go
zabolały. Widziałam to, czułam to.. Jego
głowa zwisała prostopadle do podłogi, ręce umiejscowił na swojej twarzy, mocno
nimi pocierając. Nie jest dobrze, nie jest dobrze, Rox zrób coś. Natrętnie
powtarzał głos w mojej głowie. Ale co do cholery mam zrobić? Co?! Tak,
wypaliłam jakieś gówno bez potrzeby, ale stało się, za późno. Poza tym on też
nie jest bez winy, gdyby nie pokazywał swoich dziecięcych humorków do niczego
by nie doszło. Usprawiedliwiałam się na wszystkie możliwe sposoby.
-Justin,
wiem że z tym skończyłeś, po prostu byłam zdenerwowana i.. wiesz, że nie miałam
tego na myśli. –Próbowałam jakoś do niego dotrzeć. Nic. Nie reagował.
Zachowywał się jakby był w jakimś transie, totalnie pozbawionym od
rzeczywistości. Nie miałam na to wpływu. Jego wzrok umiejscowiony był w jednym
punkcie.
Czas mijał.
Siedzieliśmy milcząc prawie godzinę. W końcu przerwało nam trzaśnięcie drzwi.
Pattie –mama Justina właśnie wróciła. Bardzo ją lubiłam, ale dzisiaj nie miałam
ochoty na dłuższe rozmowy, nie miałam już do tego głowy.
-Justin,
będę już szła.. –Popatrzył na mnie i ponownie spuścił głowę. Nic. Zero
jakiejkolwiek reakcji. Opuściłam jego pokój.
-Dzień
dobry. –Przywitałam się z mamą Justina.
-Oo Rox,
dzień dobry. Już wychodzisz?
-Tak, robi
się późno. –Zobaczyłam Justina kierującego się w stronę kuchni. Nawet nie
spojrzał w naszą stronę. Trudno. Kiedyś musi mu przejść. Nie zwracając już na
niego większej uwagi, założyłam płaszcz i buty. Zaczęłam otwierać drzwi.
-Justin, nie
odwieziesz Rox? –Justin spojrzał na Pattie jak na ducha. Nic nie mówiłam. Justin
chwycił kluczyki i ruszył za mną w stronę wyjścia. Po jego postawie można było stwierdzić,
że robi to jakby za karę, grymas i niechęć wyraźnie malowała się na jego
twarzy. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wsiedliśmy do samochodu. Justin
uruchomił silnik i ruszyliśmy z miejsca.
-Justin
zatrzymaj się. –Spojrzał na mnie z jeszcze większym zdziwieniem niż do tej
pory.
-Zatrzymaj się.
–Powtórzyłam. Na szczęście zjechał na bok i zatrzymał samochód.
-Posłuchaj,
jeśli masz mi robić jakąś łaskę, która jest jakby twoją karą za „nic”, odpuść
sobie, ok? –Nie chcę patrzeć jak mnie ignorujesz. Nie mam na to siły.
-Nie
ignoruję cię.
-Daruj
sobie, ok?
-Po prostu
to co powiedziałaś, kompletnie zbiło mnie z tropu. Myślałem, że sobie ufamy..
-Bo tak jest
Justin, a to co powiedziałam.. Mówiłam ci, że to emocje. Ile razy będę musiała
cię przepraszać? –Widziałam jak myśli. Przetwarza moje słowa do jego głowy.
Minęło kilka sekund, a jego dłonie znalazły się na mojej twarzy. Jego ramiona
objęły moją szyję.
-Kocham cię..
–Jego głos zabrzmiał milej. Słychać było w nim szczerość. Właśnie tego
najbardziej potrzebowałam.
-Teraz
możemy jechać. –Lekko się uśmiechnęłam i skierowałam głowę w stronę szyby. Kilka
minut później byliśmy już na miejscu.
-Do
zobaczenia shawty. –To słowo dziwnie
na mnie działało, ale mimo wszystko było.. „fajne”.
-Pa.. –Dostałam
szybki pocałunek w usta i odeszłam. Po chwili Justin odjechał i całkowicie
zniknął mi z oczu. Wbiegłam po schodach do domu.
-Już jestem!
–Zawołałam.
-Już? –Przeszywając
mnie wzrokiem zapytała mama.
-Tak,
musiałam przygotować się na projekt z matematyki. Byłam w bibliotece. –Nie mogłam
na razie przyznać się mamie, że spotykam się z Justinem. Nie byłaby zbyt
zadowolona.
-Powiedzmy,
że ci wierzę, ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
-O co
chodzi? –Zapytałam z ciekawością.
-Siadaj. –Wskazała
na kanapę w salonie.
-Mam się
bać? –W mojej głowie zaczęły roić się dziwne wątpliwości.
-Dostałam
awans.
-To
świetnie! Gratuluję! –Uśmiechnęłam się w kierunku mamy.
-To jeszcze
nie wszystko. –Zaczęła. –Przenoszą mnie do innego działu. Jest on trochę daleko
i..
-Jak daleko,
co masz na myśli?
-Bardzo
daleko.. Niestety będziemy musieli się przeprowadzić. To miasto znajduje się
ponad 300 kilometrów od Stanford.
-Jak to
musimy się przeprowadzić!? Co do cholery! –Wypaliłam poirytowanym głosem.
Rox jednak sprzeciwiła się Justinowi, na szczęście się pogodzili :) Ale przeprowadzka? Dokąd? Co z Justinem..? Myślę, że następny rozdział wszystko wyjaśni. :)
Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj. Niestety nie miałam dostępu do internetu i nie miałam jak go dodać. Następne będą dodawane szybciej :)
Zachęcam do komentowania, to da mnie naprawdę ważne! :)
Ooo matko świetny <3
OdpowiedzUsuńDawaj nn i dłuższe lofciam cię <3
OdpowiedzUsuńubustwiam,kocham,tolerancja na maxa i czekam na nn kochana <3
OdpowiedzUsuńSuper ;3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Rox nie wyjedzie! Bo Justin wtedy zostanie sam..
OdpowiedzUsuńdawaj szybko nn, czekam <3
zajebisty :D
OdpowiedzUsuń