Justin pov.
-Wspominałem
ci raz o sytuacji Rox. Właśnie teraz potrzebuje naszej pomocy. Musimy jej
pomóc.. –Starałem przekonać mamę do mojej propozycji.
-Wiesz, że
nie mamy najlepszych warunków finansowych. Będziemy mieli kolejną osobę do
utrzymania, ale.. zrobię to tylko dla ciebie. Widzę, ile ta dziewczyna dla
ciebie znaczy. Ma na ciebie dobry wpływ. Widzę to. –Nie wiedziałem co
odpowiedzieć. W formie podziękowania zarzuciłem się jej na szyję i mocno ją
uściskałem.
-Ale będzie
spała w pokoju gościnnym. –Przewróciłem oczami na jej słowa i udałem się do
pokoju, w którym znajdowała się Rox z Jaxonem. Mały chyba od razu ją polubił.
Panowała między nimi zgodność, co rzadko zdarza się Jaxonowi podczas zabawy.
-Justin,
musimy pogadać. –Zaczęła Rox, od razu kiedy mnie zobaczyła.
-Ok, chodźmy
do mnie. –Czułem co chce mi powiedzieć, ale chciałem dokładnie wysłuchać co ma
do powiedzenia. Wiedziałem, że nie czuje się zbyt dobrze w panującej sytuacji,
ale na razie nie mamy innego wyjścia.
-Justin..
–Wypowiedziała moje imię dość niepewnie. –Wiem, że jestem dla was wrzodem na
tyłku i nie spodziewaliście się takiego obrotu sprawy. Nagle spadam wam na głowę i .. Po prostu myślę, że
powinnam rzucić szkołę, znaleźć pracę i
wynająć jakieś małe mieszkanie.
-O czym ty
mówisz? Zostajesz tutaj i nigdzie się nie ruszasz. Z mamą już wszystko
załatwiłem.
-Teraz
pomyśl, czy twoja mama miała inne
wyjście. Nie miałaby serca wyrzucić mnie na ulicę. Musiała się zgodzić, mimo iż tego nie popiera.
-Rox, chyba
wyraziłem się jasno. Nigdzie się stąd nie ruszasz. Oczywiście, nie będziesz
tutaj na zawsze, ale możesz tu zostać na tyle ile potrzebujesz. Możesz
spokojnie skończyć szkołę, a potem dalej myśleć o przyszłości. –Chyba użyłem
wystarczających argumentów, ponieważ Rox bezradnie patrzyła na mnie swoimi
błękitnymi oczyma lekko się uśmiechając.
-Jestem!
–Usłyszeliśmy głośny krzyk Jazzy, która właśnie wróciła ze szkoły.
-Chodź.
–Zawołałem Rox. Wyszliśmy na korytarz, gdzie Jaz odkładała płaszcz na wieszak.
-Jazzy, to jest
Rox.
-Tak.. My
już chyba kiedyś zdążyłyśmy się poznać. –Podejrzliwie na nas spojrzała.
-Rox z nami
zamieszka.
-Słucham?
–Wypaliła. –Jak to zamieszka? Ok, rozumiem, ale.. –Przeszyłem ją wzrokiem, żeby
skończyła swoją paplaninę. –Ale.. to świetnie.. –Udało mi się w porę zapanować
nad sytuacją, chociaż było chyba trochę późno. Reakcja Jazzy mówiła sama za
siebie.
-Obiad!
–Zawołała mama. Udaliśmy się wszyscy do kuchni nawzajem wymieniając się
dziwnymi spojrzeniami.
-To było
zawsze moje miejsce. –Zirytowana Jazzy zwróciła uwagę Rox.
-Yy..
Przepraszam. –Zgodnie ustąpiła miejsce. Czułem, że to jeszcze nie koniec
głupich docinek Jazzy. Miała swój charakter. Nie ukrywam, że był bardzo podobny
do mojego. Zawsze potrafiła do końca walczyć o swoje. Wydaje mi się, że i tym
razem nie odpuści.
-Długo u nas
zostajesz? –Właśnie się zaczęło. Fala pytań zadawanych przez Jazzy mogła
rozłożyć każdego.
-Postaram znaleźć
się jak najszybciej coś własnego.
-To
świetnie. –Nie miałem już zielonego pojęcia jak powstrzymać Jazzy przed
następnymi nieodpowiednimi pytaniami. Rox najwyraźniej nie mogła znaleźć zadowalającej
dla niej odpowiedzi.
Na szczęście
skończyliśmy posiłek, co dało nam przepustkę do uwolnienia się z tłoku pytań.
Już po kilku minutach siedzieliśmy w moim pokoju. Tylko we dwoje. To chyba
najmilsza chwila odkąd się tutaj zjawiliśmy.
-To będzie
trudny czas.. –Rox patrzyła na mnie z bezsilnością malowaną na twarzy.
-Poradzimy
sobie.. razem.
-Dziękuję Justin. –Szepnęła mi do ucha. Zbliżyła swoje
usta do moich. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Zazwyczaj to ja inicjowałem
pocałunek. Tym razem karty były po jej stronie. Z każdą sekundą nasz pocałunek
ulegał pogłębieniu, znajdowało się w nim coraz więcej namiętności. W pewnym
momencie poczułem, że jeśli w porę nie zareagujemy sprawy mogą wymknąć się spod
kontroli. W domu nie byliśmy sami, więc trzeba było o wszystkim pomyśleć. Nie
namyślając się zbyt długo, postanowiłem jeszcze przez chwilę utrzymać tą
chwilę. Niestety nie powinienem…
-Jus-stin.
Yyy.. w sumie to ja tylko chciałam wziąć… to. –Jazzy z ironią w oczach
spojrzała na nas z pogardą, szczególnie zmierzając przenikliwym wzrokiem Rox,
wzięła pierwszą lepszą książkę z półki, chociaż miałem ich niewiele, żeby
pokazać dowód dla powodu, z którego się tutaj znalazła.
-Chyba
musimy porozmawiać. Rox, zaczekaj tutaj. Jaz idziemy. - Musiałem zamknąć tą sprawę raz na zawsze. Udaliśmy się do
sąsiedniego pokoju, w którym zazwyczaj przebywała Jazzy. Zajęliśmy miejsce na
kanapie, nasze twarze znajdowały się tuż naprzeciw siebie, każde z nas
zatapiało się w swój wzrok.
-Jazzy,
możesz mi wytłumaczyć dlaczego tak się zachowujesz?
-O co ci
chodzi?
-Przynajmniej
teraz możesz zachowywać się normalnie? Proszę cię Jaz.
-Rany
Justin. Po prostu, chyba miałam prawo zadać jej kilka pytań, tak?
-Uwierz mi,
to nie było miłe. Postaw się na miejscu Rox.
-Ok. To nie
było miłe, ale… zrozum, że ja po prostu boję się, że… ona nam cię zabierze.
-Jazzy.. –Jej
oczy posmutniały. Przytuliłem ją do siebie. –Po prostu, wcześniej byłaś ty,
mama i Jaxon. To was kochałem najbardziej i nadal kocham, teraz do naszego
grona dołączyła jeszcze Rox. I pamiętaj, że nigdy nie odsunę was na bok. Zawsze
będziecie dla mnie ważni.
-Kocham cię
Justin.
-Ja ciebie
też. A teraz jeszcze jedna prośba..
-Tak, wiem.
Zaraz przeproszę Rox. –Żartobliwie przewróciła oczami.
-Trzymam cię
za słowo. –Wtedy Jazzy wyszła z pokoju. Usłyszałem jak skrzypią drzwi do mojego
pokoju. Najwyraźniej chciała od razu spełnić swoją obietnicę. Lecz zamiast
słyszeć jakąś rozmowę do moich uszu dochodziła kompletna cisza.
-Justin.. –Usłyszałem
niepewny głos Jazzy.
-Co jest? –Wstałem
z kanapy, chcąc podejść do Jaz.
-Chyba mamy
problem. Rox zniknęła.
-Jak to
zniknęła? O czym ty mówisz? Może wyszła do łazienki? Rox! –Zacząłem wołać
z nadzieją, że jej głos mi odpowie. Myliłem
się.
Z powrotem
wróciłem do swojego pokoju, gdzie widziałem ją po raz ostatni. Nie zastałem nic
oprócz złożonej kartki na stole. Usiadłem na fotelu i delikatnie ją rozłożyłem.
Przepraszam Justin.
To wszystko.
Od razu chwyciłem po telefon i kilkakrotnie wybierałem jej numer. Cisza. W
mojej głowie pojawił się chaos. Nie wiedziałem co myśleć. Co zrobić. Gdzie iść.
-Mamo, nie
widziałaś, czy Rox gdzieś wychodziła? –Mama natychmiastowo wybiegła z kuchni.
-Tak,
zabrała swoją torbę z rzeczami i wybiegła. Nawet nie zdążyłam jej zapytać dokąd
wychodzi.
-Zostawiła
tylko tą kartkę. Nie mam pojęcia gdzie
jej szukać. I nie powiedziałem ci wszystkiego…
-Justin, o
czym ty mówisz? –Mój wyraz twarzy najwyraźniej wyglądał poważnie.
-Rox nie
była w szpitalu z powodu zatrucia pokarmowego. Ona.. Ona jest po próbie
samobójczej.. Proszę pomóż mi..
W tej
kwestii byłem bezradny. Nie miałem
pojęcia gdzie się znajduje i co się dzieje z moją małą księżniczką…
No więc kolejny rozdział za nami :) Myślę, że się spodobał, zostawcie po sobie jakiś komentarz. Jak myślicie, co teraz stanie się z Rox? Gdzie się podziała? Piszcie swoje spostrzeżenia :)
Ps. Kiedy opowiadanie osiągnie 10 tys. wyświetleń, mam dla was niespodziankę! :D
Wylosuję jedną osobę, która regularnie czyta moje opowiadanie i udziela się na blogu, czyli komentuje, SZCZEGÓLNIE BRANY BĘDZIE POD UWAGĘ KOMENTARZ Z TEGO ROZDZIAŁU :) Jeśli chcecie zgłosić się do konkursu napiszcie do mnie na tt "BIORĘ UDZIAŁ": https://twitter.com/Juss998
Do wygrania jest nieoficjalna książka o Justinie :)
Chętnych zapraszam na kolejny rozdział Life Of My Fiction http://lifeofmyfiction.blogspot.com/2014/03/rozdzia-iii.html
Chętnych zapraszam na kolejny rozdział Life Of My Fiction http://lifeofmyfiction.blogspot.com/2014/03/rozdzia-iii.html
Jezu co ta Rox zaś zrobiła :o kurcze tęsknie za tym opowiadaniem xd kiedyś dodwałaś co 2-3 dni i to tak dziwnie xd ale oczywiście super <3
OdpowiedzUsuńBiore udział a co mi tam xd
zajebisty :*:*****
OdpowiedzUsuńpiękny <3
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńExtra <3
OdpowiedzUsuńa ja mam małe pytanko. Ty bęrdziesz jeszcze pisała life of my fiction prosze powiedz że tak. PROSZE...
No właśnie, wracając do tamtego opowiadania. Myślę, że mogłabym je pisać, tylko wydaje mi się, że jest zbyt mało chętnych do jego czytania :)
UsuńMimo to postaram się dzisiaj dodać tam kolejny rozdział :)
Świetny!!! (Nowe tum,tum,tum. Nowe tum,tum,tum) HiHi <3 ;-)
OdpowiedzUsuń