Roxana pov.
Justin
bezsilnie spoglądał na mnie kątem oka.
-Proszę… Nie
chcesz mi powiedzieć, że z tą dziewczyną…
-Nie chcę.
–Nie pozwolił dokończyć mi pytania. Spojrzał na mnie jeszcze raz, głęboko
zatapiając się w moje oczy i zamknął za sobą drzwi w swoim pokoju. W moim ciele
panowało najgorsze z możliwych uczuć. Niepewność. Nie miałam pojęcia co to za
dziewczyna, a co najgorsze nie byłam świadoma czy łączy ją coś z Justinem.
Właśnie to zżerało mnie od środka. A on? On nawet nie udzielił mi konkretnej
odpowiedzi. Po prostu schował się w swoim pokoju jak małe dziecko bojące
przyznać się do winy. Oczywiście nie miałam zamiaru go o cokolwiek posądzać,
ale sprawy nabierały naprawdę poważnego charakteru. Nie chodzi tylko o nasze
relacje, ale zaufanie.. szczerość. Tego w tej chwili niestety nam brakowało.
Brak kilka tych cech mogło nas zniszczyć, wszystko to co do tej pory
budowaliśmy.
Nie mogąc
dłużej wytrzymać w tej dręczącej mnie niepewności lekkim krokiem podeszłam do
drzwi do pokoju Justina. Niestety były zamknięte. Delikatnie zapukałam czekając
na odpowiedź. Nic… Spróbowałam ponownie. Cisza.
-Justin,
musimy porozmawiać czy tego chcesz czy nie. –Wtedy jego kroki zbliżyły się do
drzwi. Wpuścił mnie do środka i wrócił na miejsce bez słowa.
-Chcę
wiedzieć tylko jedno. Łączy cię coś z tą
dziewczyną?
-Nie. –Jego
wzrok krążył po całym pokoju.
-Spójrz na
mnie.
-Nie, nic
mnie z nią nie łączy. To moja była dziewczyna, chyba kiedyś ci o niej
wspominałem. Zimna suka bez uczuć, nie mam pojęcia jak mogła zawrócić mi w
głowie. A teraz? Teraz próbuje omotać mnie ponownie. I… Nie mogę tego dłużej
przed tobą ukrywać. Dowiedziałabyś się wcześniej czy później. Wczoraj, kiedy
wyszedłem wieczorem udałem się do klubu niedaleko centrum. Nie ukrywam, że
wypiłem kilka kieliszków, a może trochę więcej. Byłem w totalnej rozsypce.
Wtedy spotkałem ją po raz pierwszy odkąd się rozstaliśmy. Byłem pijany. Niemal
siłą zaciągnęła mnie do łazienki i… to był nic nie znaczący pocałunek. Rox…
wybacz mi to. –Wpatrywałam się w jego rozżalone oczy.
-Justin…
-Czułam jak moje oczy robią się wilgotne. Justin widząc mnie skorą do płaczu
zbliżył się do mnie, chwycił moją twarz spoglądając mi w oczy.
-Przepraszam..
–Cicho wyszeptał. Nie mogłam wytrzymać tej presji. Odepchnęłam go od siebie i
wybiegłam z jego pokoju. Udałam się do pomieszczenia, w którym spałam. Rzuciłam
się na kanapę i zatopiłam się w fali gorzkich łez. Naprawdę to zrobił? Nie
mogłam w to uwierzyć…
Justin pov.
Nie mogło
być gorzej. Zachowałem się jak frajer. Może lepiej byłoby nic jej nie mówić?
Nie…To byłoby nie w porządku. Mimo wszystko dręczyły mnie wyrzuty sumienia. I
słusznie. To moja wina i nic tego nie zmieni. Wahałem się między pójściem do
Rox i poproszenie jej o jedną rozmowę, a pozostaniem na miejscu dając jej czas.
Wybrałem pierwszą opcję. Nie wytrzymałbym dłużej tego napięcia wiszącego w
powietrzu.
-Rox, proszę
porozmawiaj ze mną. –Delikatnie uchyliłem drzwi do pokoju, w którym się
znajdowała. Wtedy ujrzałem jej zapłakaną twarz, a moje serce nagle się
skurczyło. Szlak mnie trafiał wiedząc, że cierpi przeze mnie. Spojrzała na mnie
pogardliwym wzrokiem i odwróciła się w przeciwną stronę.
-Rox,
proszę…
-Justin, nie
teraz… Daj mi trochę czasu, okej? –Nie naciskałem. Widziałem w jakim jest
stanie. Modliłem się tylko jedno… Żeby o wszystkim zapomniała i mi wybaczyła.
Zrezygnowany wróciłem do swojego pokoju. Zastałem tam Jazzy siedzącą na moim
fotelu.
-Co tu
robisz? –Obojętny zapytałem.
-Znów coś
spieprzyłeś?
-Nie twój
interes.
-Justin,
chyba nie zamierzasz tego tak zostawić. Idź do niej, musisz jej wszystko
wyjaśnić. Rozumiesz? Nie schrzań tego.
Nie pozwól nikomu was rozdzielić, szczególnie tej głupiej suce, Alisha tak?
-Nie chce ze
mną rozmawiać. Z resztą nie interesuj się tym.
-Będę się
tym interesować, bo jesteś moim bratem Justin i wiem, że zależy ci na tej
dziewczynie, więc nie siedź bezczynnie i zrób coś. –Spojrzałem na nią z
wyrzutem i dałem do zrozumienia, że może już sobie pójść i nie potrzebuję jej
porad, chociaż miała rację. Nie powinienem tak siedzieć. Ale jeśli nie chce
mnie widzieć? Na odległość nic nie zrobię. Pozostaje mi bezużyteczne czekanie…
Roxana pov.
Chciałam mu
wierzyć, że nic nie łączy go z tą dziewczyną, a mimo to coś w środku
podpowiadało mi, żebym dała sobie więcej czasu na przemyślenia.
**
Przez ostatni
czas moje wyniki w szkole spadły, opuszczałam coraz więcej dni. A teraz
poważnie zastanawiałam się nad jej rzuceniem. Rozsądniej byłoby znaleźć jakąś
pracę, wynająć własne mieszkanie… Nie będę wiecznie siedzieć na głowie rodziny
Justina.
Nie chcąc
dłużej zamartwiać się nad swoim losem, wyszłam na zewnątrz. Widziałam jak
Justin spoglądał na mnie podczas gdy wychodziłam, mając nadzieję, że z nim
porozmawiam. I porozmawiam. Ale jeszcze nie teraz.
Świeże
powietrze rozjaśniło mój umysł. Z każdym następnym krokiem czułam się coraz
pewniej. Bez celu przemierzałam kolejne ulice, spodziewając się jakiejś ironii
losu, która pomoże przezwyciężyć własne problemy.
Robiło się późno. Moje oczy dostrzegały coraz
ciemniejszą rzeczywistość. Kierowałam się w stronę domu. Dziwnie to brzmi…
domu. Wprawdzie nie był mój, ale dzięki wsparciu Pattie i… Justina czułam się w
nim naprawdę dobrze.
Byłam już
blisko. Mijałam już ostatnie schody. Delikatnie otworzyłam drzwi, nie chcąc
zakłócać ciszy. Jednak nikt nie spał.
-Rox, list
do ciebie. –Pattie podała mi białą kopertę.
-Dziękuję. –Starałam
się szczerze uśmiechnąć, chociaż mój humor się temu sprzeciwiał.
Udałam się
do „swojego” pokoju. Usiadłam na kanapie. Delikatnie otworzyłam list, nie chcąc
uszkodzić zawartości. Wyjęłam złożoną na pół kartkę i zaczęłam czytać wiadomość
pisaną niezdarnymi literami.
Wstałam,
nogi się pode mną ugięły, w głowie pojawił się niepokojący chaos. Kilkakrotnie
czytałam tę samą treść nie mogąc uwierzyć. Chyba mam problem…
Teraz byłam
pewna, że muszę porozmawiać z Justinem. Tylko jak się tego podjąć…? Niepewnym
krokiem ruszyłam w stronę jego pokoju.
-Justin? –Lekko
uchyliłam drzwi. –Możemy porozmawiać? –Uśmiechnął się na mój widok. Wyraźnie
martwił się o nas, o nasz związek. A teraz… teraz może być tylko gorzej.
-Jasne,
siadaj. –Wskazał miejsce obok siebie. Mimo to usiadłam naprzeciw niego.
-Nie wiem
jak ci to powiedzieć, ale… -Nie byłam do końca pewna czy mam go poinformować.
Jednak musiałam to zrobić. Było by to nie w porządku wobec niego, a prędzej czy
później i tak musiałabym mu o wszystkim powiedzieć. –Muszę wyjechać. I nie
ukrywam, że może to być dość długa podróż…
Jego twarz
zbladła. Z niedowierzaniem i bezradnością spoglądał w głąb moich smutnych oczu…
Jak myślicie gdzie Rox musi wyjechać? Od kogo dostała tajemniczy list?
Jak już zauważyliście niedługo opowiadanie osiągnie 10 tys. wyświetleń i rozstrzygnie się nasz konkurs! :) Dziękuję wszystkim za cierpliwość i przepraszam, że rzadko dodaję rozdziały, ale ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu :)