Roxana pov.
Gdzie ona
jest? Czekam już piętnaście minut. Impreza zaraz się zacznie. Powtarzałam w
myślach. Jeśli nie będzie jej tu w ciągu minuty, wydrapię jej oczy. W trakcie
mojej histerii poczułam wibracje w torebce.
-Dziewczyno!
Gdzie ty jesteś?! Miałaś być już kwadrans temu!- Wrzeszczałam jak oszalała do
telefonu.
-Spokojnie,
jestem już pod twoim domem. Możesz wyjść?- Uspokoiła mnie Sara.
-Ok..-
Przewróciłam oczami lecz nie było czasu na większe refleksje. Zatrzasnęłam za
sobą drzwi wejściowe. Od razu zobaczyłam samochód Sary. Zajęłam miejsce
pasażera. Po całym moim ciele przeszły ciarki. Na dworze było mega zimno, w
sumie nie ma się co dziwić, w końcu jest grudzień.
-Przez
ciebie zaraz się spóźnimy!- Ciągle wyrzucałam Sarze, ale dostrzegłam, że zaczyna
się wkurzać. Chyba już czas żeby się zamknąć. Popatrzyła w moją stronę i
pokręciła głową, co miało mi dać do zrozumienia, że mam już przestać pieprzyć.
-Roxana
zamkniesz się, czy mam ci kurwa pomóc? –Zauważyłam, że jest już czerwona ze
złości, a nie chciałam żeby była na mnie obrażona czy coś.
-Dobra,
przepraszam. Po prostu wiesz, że nie lubię jak ktoś się spóźnia.- Zaczęłam się tłumaczyć.
-Tak, a moje
auto zamienia się w samolot i szybuje nad Stratford omijając wszystkie korki.-
Przeliterowała z sarkazmem tuż przed moją twarzą. Przyjaźniłyśmy się, ale
czasem potrafiła być naprawdę upierdliwa.
-Przeprosiłam,
ok? Jedziemy na imprezę, nie spieprzmy sobie całego wieczoru.
-Ok, masz
rację. Nie wiesz przypadkiem kto jeszcze ma tam być?- Przez chwilę się zastanowiłam.
-Elen
wspominała, że ma być jeszcze kilku znajomych jej brata, dokładniej nic nie
mówiła.- Odpowiedziałam. Elen zawsze słuchała Rayana- swojego nieszczęsnego
brata. Nigdy nie odważyła mu się sprzeciwić. Pewnie tak było i tym razem.
Wprosił się razem ze swoimi kumplami. Byłyśmy prawie na miejscu. Sara
zaparkowała na ulicznym zajeździe. Ruszyłyśmy w stronę frontowych drzwi.
Nacisnęłam kilka razy dzwonek. Wreszcie usłyszałam zbliżające się kroki. Drzwi
poruszyły się a zza nich wyłoniła się twarz Sary.
-Cześć
dziewczyny! Co tak późno?- Przywitała się z entuzjazmem w głosie. Można było po
niej poznać, że zdążyła już coś wypić.
-Cześć Sara.
–Powiedziałyśmy prawie równocześnie.
-Wchodźcie
do środka jest chyba trochę zimno. –Zaproponowała.
-No TROCHĘ.-
Odpowiedziałam z sarkazmem. Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, do naszych uszu
dobiegła głośna muzyka. W przedpokoju zostawiłyśmy kurtki. Zostałam więc w
dżinsowych szortach z ciemnymi rajstopami i przewiewnym topie. Nie był to
najodpowiedniejszy strój jak na tą porę roku, ale to była w końcu impreza.
Dotarłyśmy do salonu. Zastałyśmy tam kilkanaście osób, których ciała były
zahipnotyzowane w tempo muzyki. Postanowiłyśmy się dołączyć. Z głośników
wydobywała się piosenka, której nigdy wcześniej nie słyszałam. Mimo wszystko
wsłuchałam się w rytm i zaczęłam kołysać swoim ciałem. Obok mnie skakały Sara z
Eleną. Było ciemno, nie mogłam zidentyfikować więcej osób obecnych na
parkiecie. Słyszałam jednak głośne rozmowy i towarzyszące im śmiechy. Zachciało
mi się pić. Podeszłam więc do baru, który ulokowany był w centrum salonu. Tak,
Elena miała w domu własny bar, w którym w trakcie imprez obsługiwał wynajęty
koleś. Jej rodzice byli okrutnie bogaci. Czasem jej zazdrościłam, lecz często
żaliła się, że całymi dniami przesiadują w pracy. Tym razem za ladą stał
chłopak o ciemnych włosach, niezbyt wysokiego wzrostu. Poprosiłam go o
szklankę soku. Uśmiechnął się przyjaźnie
i podał mi napój.
Postanowiłam
udać się w mniej tłoczne miejsce. Weszłam do kuchni. O nie.. Siedziało tam
pięciu chłopaków. Między innymi Rayan, brat Elen. Ich wzrok momentalnie
skierował się na moją osobę. Mam talent do pakowania się w idiotyczne sytuacje.
Gdybym teraz opuściła pomieszczenie pomyśleliby, że uciekam czy coś. Musiałam
to przetrwać.
-Cześć! –Powiedział
jeden z nich.
-Cze-eść..
–Odpowiedziałam jąkając się jak jakaś idiotka.
-Roxana,
tak? –Zapytał Rayan, tylko jego kojarzyłam z tego towarzystwa.
-Tak, to
ja..- Odpowiedziałam niepewnie uważając na każde wypowiedziane słowo.
-Widziałem
cię już kilka razy w naszym domu, z tego
co mi wiadomo jesteś przyjaciółką Sary. Może poznasz moich kumpli? To jest
Alfredo, John, Eric i Justin. –Przedstawił mi przebywających tam chłopaków,
chociaż wcale nie miałam ochoty ich poznawać. Chciałam jak najszybciej wrócić
do salonu i uniknąć tej cholernej do nikąd prowadzącej rozmowy.
-Miło mi was
poznać, Roxana. -Przedstawiłam się. –A teraz przepraszam, ale muszę wracać do
znajomych. Do zobaczenia. Na szczęście nie próbowali mnie zatrzymywać. Ughh,
jakoś żyję. Odetchnęłam z ulgą. Zauważyłam tańczące Elen i Sarę. Podeszłam do
nich rytmicznie ruszając swoim ciałem. W tym momencie pomieszczenie było
zatłumione przez masę osób. Dziewczyny zniknęły mi z oczu, nie rezygnowałam
jednak z dalszej zabawy. Nagle poczułam
czyjeś ręce na swojej talii. Obróciłam się niepewnie.
-Znowu się
spotykamy. –Powiedział chłopak. Nie mogłam rozpoznać jego twarzy, było zbyt
ciemno. Po chwili jednak wkradł się błysk światła i dostrzegłam, że to jeden z
kolegów Rayana.
-A tak..
–Zaśmiałam się żałośnie.. –Ty jesteś..?
-Justin.
–Odpowiedział.
-A tak,
przepraszam zapomniałam. –Piosenka dobiegła końca. Ktoś zaświecił światło i
mogłam bliżej przyjrzeć się Justinowi. Nie mogę powiedzieć, że nie był
przystojny, bo był i to.. cholernie. Nie ma sobie co robić nadziei, sądząc po
jego wyglądzie na pewno ma dziewczynę. Na tym skończyłam swoje przemyślenia.
-Może
zatańczymy jeszcze chwilę? –Zaproponował, jednak nic nie odpowiedziałam. Z
głośników zaczęła się wydobywać piosenka, więc niepewnie zaczęłam się poruszać.
Nie ukrywam, że byłam trochę skrępowana obecnością Justina, w końcu znamy się
dopiero od chwili.
-Ej
spokojnie, rozluźnij się, przecież nic ci nie zrobię. –Szepnął mi do ucha. I
znowu wyszłam na idiotkę.. Pomyśli sobie, że jestem jakąś sztywną laską, która
boi się każdego napotkanego chłopaka. Głupkowato się uśmiechnęłam i pewniej się
poruszałam. Ukazał wtedy swoje idealnie poukładane, białe zęby, które tworzyły
cudowny uśmiech. Ehh.. Westchnęłam, na szczęście tego nie zauważył. Nie
ukrywam, że ten chłopak przypadł mi do gustu. Był może jakiś rok albo dwa
starszy ode mnie. Po kilku chwilach odwróciłam się, a jego już nie było. W
sumie mogłam to przewidzieć, co ja sobie wyobrażałam. Zrezygnowana zaczęłam
szukać dziewczyn.
Reszta
imprezy była trochę monotonna. Nie działo się nic ciekawego. Justina też już
więcej nie zobaczyłam. Koło dwunastej przed północą byłam już w domu. Starałam
się wejść cicho do domu, żeby nie obudzić rodziców. Dotarłam do swojego pokoju.
Zsunęłam z siebie bluzkę i szorty. Usłyszałam na podłodze szmer. Schyliłam się
i zauważyłam niewielką, białą karteczkę złożoną w niedbałą kulkę. Rozwinęłam
skrawek papieru i uśmiechnęłam się na głos sama do siebie.
**Może
zadzwonisz?** Justin.
A pod spodem
numer telefonu. Na moją twarz wkradł się lekki rumieniec. Założyłam na siebie
moją ulubioną, niebieską piżamę i mocno ściskając karteczkę w ręku zasnęłam.
Bardzo mi się podoba :) mam nadzieję, że szybko coś dodasz :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn
OdpowiedzUsuńsuuuper ;* ale myślałam że się będą nie lubić na początku
OdpowiedzUsuńczekaj na ciąg dalszy :)
Usuńdziękuję <3 Jak wszystko dobrze pójdzie to jutro będzie następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna : 3 Czekam na II rozdział : )
OdpowiedzUsuńzapowiada sie switnie tylko zmieniła bym głowną bohaterke bo jakos tak nie pasuje moze na Lilly Collins? lub na miley ? a tak to swietny rozdział
OdpowiedzUsuńJak dla mnie bohaterka jest świetna :)
UsuńJak na początek to jest fajny. Kiedy następny.?? :)
OdpowiedzUsuńSuper początek <3 pisz dalej! nie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńjeju super *.* Niech oni się lubią cały czas.! <3 Jutro ma być 2 rozdział. ;***
OdpowiedzUsuńsuper się zaczyna,pisz dalej <3 czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajne , pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 Czytam dalej :*
OdpowiedzUsuńSuper :* /@Serducho98
OdpowiedzUsuń