piątek, 15 listopada 2013

ROZDZIAŁ II


Roxana pov.

Obudziłam się. Nawet nie potrzebowałam budzika. Zawsze zaraz po przebudzeniu byłam zła i wyglądałam jak gówno, grzecznie mówiąc. Dzisiaj jednak uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy i myślę, że to zasługa wczorajszego wydarzenia. Całe szczęście, że nie muszę iść dzisiaj do szkoły, chyba bym tego nie przeżyła. Z jednej strony miałam się dobrze, a z drugiej huczało mi w głowie. W sumie nie wiem dlaczego, przecież nic nie piłam. To pewnie z nadmiaru emocji, ale mimo wszystko jest mi z tym dobrze. Ale.. hmm.. teraz sama nie wiem co mam zrobić? Zadzwonić do niego? Wysłać głupiego smsa? No jasne.. I co powiem? Cześć, mówiłeś żebym zadzwoniła to dzwonię. Taa.. porażka. Spójrzmy na to z innej strony. Może po prostu napiszę żałosne „Cześć Justin”? Sory, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Wykorzystałam więc ten tandetny pomysł. Mój iPhon, który trzymałam w ręku nagle zrobił się mokry. Na dłoniach pojawił się zimny pot. No to się popisałaś.. Wyrzucałam sobie w myślach. Kiedy moje nerwy próbowały wybuchnąć do końca, poczułam jak telefon zaczyna drżeć. Nie wiedziałam czy to złudzenie, czy naprawdę dostałam wiadomość. Nigdy wcześniej się tak nie ekscytowałam, ale teraz akurat miałam powód. Poczułam jak kamień ważący tonę spada z wielkim hukiem na ziemię. Od Justina.. Niepewnie odczytałam wiadomość, bałam się, że mnie wyśmiał czy coś. Może po prostu z tym numerem to jakiś głupi żart.

Roxana.. A jednak napisałaś? Już myślałem, że się nie zdecydowałaś. Mam  pewną propozycję..

Propozycję? Co on może ode mnie chcieć. Tym razem bardziej pewna siebie odpisałam:

Co masz na myśli?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Minęła co najwyżej minuta, a mój telefon zaczął wibrować.

Spotkajmy się o 14:00 w knajpie koło fontanny w centrum, ok?

Nic już nie odpisałam. Chciałam, żeby też poczuł się trochę tajemniczo. Jednak wiedziałam od początku, że musze tam pójść. Jest dziewiąta. Ok, mam jeszcze dużo czasu.

-Roxana! Zejdź na dół! –Rozległo się głośne wołanie mamy.

-Ok, już idę. –Starałam się odpowiedzieć na tyle głośno, żeby mnie usłyszała. Wyszłam ze swojego pokoju, szybko zbiegłam po schodach i dochodziłam do kuchni, gdzie przywitała mnie rozmowa pomiędzy rodzicami.

-Siadaj do stołu, zjemy śniadanie. –Oznajmiła mama. Wykonałam jej polecenie. Zajęłam stałe miejsce w rogu stołu i niecierpliwie czekałam na posiłek. Krzesło obok mnie zajął tata. Nie musieliśmy długo czekać na obecność mamy, ponieważ momentalnie się zjawiła z tacą pełną kanapek.

-Udała się impreza? –Rozpoczął rozmowę tata. Nie wiem dlaczego, ale nienawidzę jak pytają mnie o imprezy, chłopaków czy szkołę. Zawsze mnie to dobijało. Jednak musze przynajmniej sprawiać pozory zadowolonej.

-Tak, było świetnie! Mnóstwo znajomych i w ogóle.. dobra muzyka. Jednym słowem było w porządku. –Odpowiedziałam. Na moje słowa tata się uśmiechnął. Muszę przyznać, że zawsze byłam jego oczkiem w głowie. Widziałam jego szczęście w oczach z każdego mojego sukcesu i postępu. Nie mówię tutaj o jakiejś imprezie. Tak po prostu.. Zawsze mnie wspierał i pomagał. Nie mówię, że z mamą było inaczej. On jednak starał się to bardziej okazywać. Dobra.. Koniec już tych czułości.

-Dziękuję za śniadanie. Chciałam wam powiedzieć, że po południu wychodzę spotkać się z Elen. –Oczywiście skłamałam, ale gdybym powiedziała im, że idę się spotkać z Justinem, chłopakiem którego znam od wczoraj w życiu by do tego nie dopuścili. To było więc najlepsze rozwiązanie.

-Dobrze, daj tylko znać jak będziesz wychodzić. –Na szczęście się zgodzili. Nie to żeby nie pozwalali mi gdzieś wychodzić czy coś, lecz zawsze się o mnie martwili i bez względu na to gdzie czy z kim wychodziłam musieli znać każdy detal ze spotkania. Opuściłam kuchnię i udałam się do swojego pokoju. Nie ukrywam mojej ekscytacji. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam do szafy. Nie mogę się ubrać jakbym chciała mu zaimponować. Zresztą przecież tak nie jest.. Nie jest? Zapytał mój głos w głowie. No oczywiście, że nie. Przewróciłam oczami. Wybrałam bordowe rurki i szary, luźny top. Myślę, że tak będzie ok. Położyłam ubrania na fotelu. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam telewizor. Nie leciało nic szczególnego, ale chciałam, żeby czas szybciej zleciał, więc nie miałam większego wyboru.

Była już trzynasta. Pora się zbierać. Założyłam wcześniej przygotowane ciuchy i udałam się do łazienki. Postanowiłam zrobić lekki makijaż, bo mimo wszystko wydawało mi się, że wyglądam jak gówno. Chwilę potem spojrzałam w lustro i muszę przyznać, że efekt był zadowalający. Zeszłam po schodach na dół. Założyłam beżowe botki do kostek i brązowy płaszczyk. Przez okno wydawało mi się, że nie jest aż tak zimno.

-Mamo, już wychodzę! –Zawołałam w stronę  salonu.

-Nie zaczekasz na obiad? –Zapytała.

-Nie, zjem coś na mieście. Wrócę wieczorem, na razie! –Pożegnałam się i wyszłam. Gdy przekroczyłam próg na zewnątrz, na moje ciało wtargnęły dreszcze. Jednak było chłodniej niż przypuszczałam. Jakoś  przeżyję. Do centrum miałam nie daleko, jakieś pięć minut drogi. Włożyłam do uszu słuchawki. Zatopiłam się w dźwięk muzyki i przez chwilę zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Minęło kilka chwil, a byłam już na miejscu. Bez problemu odnalazłam wyznaczone miejsce. Weszłam do środka i poczułam zewnętrzną ulgę spowodowaną przez nagły dopływ ciepła. Ale chwila.. jest już czternasta, a jego jeszcze nie ma. Zauważyłam pusty stolik, przy którym zajęłam miejsce. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu i nic.. Ani śladu po Justinie. Minuty wydawały mi się dłużyć jak godziny. Może to dlatego, że nie potwierdziłam swojego przybycia. Może nie wie, że tu na niego czekam? Może.. Nie! Przecież musi się tu zjawić. Powtarzałam w myślach. Dzwoniące metalowe coś nad drzwiami wejściowymi nagle się poruszyło. Uhh..  Nareszcie przyszedł. Niepewnie rozejrzał się po sali, aż spojrzał w moją stronę.

-Cześć Roxana! Sory, ale były korki i chyba trochę się spóźniłem. –Przywitał się i usprawiedliwił swoje spóźnienie.

-Cześć Justin.. Skąd miałeś tą pewność, że tu przyjdę? –Zapytałam i poczułam, że zaimponowałam tym pytaniem.

-Po prostu, żadna dziewczyna nie potrafi mi się oprzeć. Ty też. –Jeśli wcześniej powiedziałam, że byłam dumna ze swojego pytania, teraz to wycofuję. To było idiotyczne. Mogłam się domyślić, że taki chłopak jak on może mieć każdą. Ale cóż.. Porażka to moje drugie imię. Uśmiechnęłam się głupkowato na jego odpowiedź.

-Może się czegoś napijesz? –Zaproponował. Przyznam, że na pierwszy rzut oka sprawiał  pozory miłego.

-Tak, może sok pomarańczowy?

-Ok. –Podeszła do nas kelnerka. Justin zamówił napój dla mnie i dla siebie chyba to samo. Jego telefon nagle zadzwonił.

-Tak, możecie już wchodzić. –Powiedział tylko te słowa i momentalnie się  rozłączył. Spojrzałam na niego niepewnie. Wyczuwałam, że coś jest nie tak.

-Justin o co chodzi? Kto zraz ma tutaj przyjść? –Spoglądałam na niego spod oczu.

-Nie masz chyba nic przeciwko jak wpadnie tu na chwilę Rayan i Alfredo. –Oznajmił. On jest nienormalny?! Przecież nie mogę przetrawić obecności Rayana podczas odwiedzin u Elen, a co dopiero znieść go przez dłuższą chwilę. Musiałam jednak znowu udawać miłą.

-Nie skąd, niech przychodzą.. –Jak na zawołanie wypowiedziałam te słowa. Wparowali do naszego stolika i zaczęli się krzątać jak jakieś nieludzkie stworzenia. Pokazali sobie jakiś dziwny znak na przywitanie i w końcu usiedli w jednym miejscu.

-Cześć Roxana, znowu się spotykamy. –Powiedział Rayan. Nie wiem, czy powiedział to w stopniu przyjaznym czy przeciwnie, zresztą nikt nie kazał mu tu przychodzić no chyba, że Justin.

-Justin i jak już po? Masz następną? –Powiedział Alfredo. Tylko mi nie mówcie, że chodziło mu o to, o czym sobie pomyślałam.

-Nie no co ty, w piętnaście minut? –Justin wydał z siebie ironiczny śmiech. Zaczęłam rozumieć o co im chodzi. Emocje złości zaczęły we mnie szaleć.

-Co ty kurwa gadasz? –Ze złością skierowałam się do Justina. Najwyraźniej w ogóle go to nie poruszyło.

-Sory shawty taki już jestem. –Pokazał mi swój bezczelny uśmiech, a jego nieszczęśni kumple ryknęli śmiechem.

-Myślisz, że jestem pierwszą lepszą, którą spotkasz i już mnie masz? Tu się niestety mylisz. –Wykrzyczałam z irytacją w głosie.

-No sory, ale nikt wcześniej nie narzekał. Mógłbym mieć setki takich jak ty. –Przegina. Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej. Założyłam płaszcz i szybko wybiegłam na zewnątrz. Pożegnały mnie tylko szydercze śmiechy. Poczułam napływające łzy do moich oczu. Niepotrzebnie się tym przejmuję, ale taka już jestem. Kilka słów za dużo i już po mnie. Roxana weź się w garść.. Powtarzał mój głos w głowie. Jak mam się kurwa wziąć w garść?! Miałam nadzieję, że nareszcie  poznam odpowiednią osobę, z którą uda mi się nawiązać lepszy kontakt, ale jak zwykle gówno. Potrzebowałam kogoś, potrzebowałam miłości.. Widocznie to nieodpowiednia osoba. Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. Jest totalnym dupkiem i kretynem i .. nie wiem kurwa czym! Złość wzięła górę. Przynajmniej nie miałam już siły na płacz. Wróciłam do domu i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Miałam ochotę zasnąć i się nie obudzić.. Nie zwracałam nawet uwagi na rodziców, których na pewno zdziwiło moje nieprzewidywalne zachowanie, ale cóż.. każdy czasem potrzebuje samotności.. KIEDY JA JEJ NIE POTRZEBOWAŁAM.. Chciałabym poczuć jak to jest być kochanym, jak to jest martwić się o kogoś kto ci ufa i cię szanuje. Los chyba wybrał inny scenariusz na moje życie. Tylko nie do końca potrafię się z tym pogodzić, ale jeszcze kiedyś mu się sprzeciwię. Pokażę, że mam większą władzę od niego. Potrzebuję tylko odrobinę czasu..



I co sądzicie o nowym rozdziale?
Jeśli chcecie być informowani na bieżąco o nowych rozdziałach podawajcie w komentarzach aski, twiterry, facebooki czy co tam tylko macie, a będę was informować :D
I proszę o pozostawienie komentarzy, nawet anonimowych :) Chciałabym wiedzieć ile was jest :)


" To co sprawia, że jesteś taka piękna, to to, że nie wiesz jaka piękna jesteś dla mnie. " - Justin Bieber
 

11 komentarzy: