środa, 27 listopada 2013

ROZDZIAŁ VIII


Roxana pov.

Zakrztusiłam się. Nie wiedziałam co powiedzieć, żeby go nie zranić.

-Justin.. Ja nie wiem co powiedzieć i.. nie zrozum mnie źle, ale nie wiem czy to jest odpowiedni moment.. –Niepewnie zatopiłam swój wzrok w jego karmelowych oczach. Jego twarz jakby lekko pobladła.

-Czyli nie zgadzasz się? –Znacząco spuścił głowę prostopadle do podłogi.

-Przepraszam.. –Zaczęłam, lecz nie wiedziałam co więcej mogę jeszcze powiedzieć. Jednego byłam pewna, na pewno nie mogłam się zgodzić. Owszem, lubiłam tego chłopaka, ale nie do tego stopnia, żeby po tak krótkiej znajomości zostawać jego dziewczyną.

-Kurwa. –Przeklnął pod nosem. Nawet nie zauważyłam w którym momencie wstał i zaczął podążać do wyjścia. Po chwili całkowicie zniknął mi z oczu. Nie wiedziałam co mam zrobić. Iść za nim? Pozwolić mu ochłonąć? Żaden z moich pomysłów nie był udany. Postanowiłam chwilę na niego poczekać. Miałam nadzieję, że zaraz zobaczę go z powrotem. Niestety.. Minuty mijały. Wyszłam na zewnątrz. Samochód nadal stał na tym samym miejscu. Na szczęście nigdzie nie odjechał. Rozejrzałam się dokoła, lecz nic nie zauważyłam. Udałam się w tylną stronę domku. W oddali dostrzegłam siedzącą postać. Rozpoznałam w nim Justina. Podeszłam bliżej. Trochę się bałam. Wiedziałam, że potrafi być wybuchowy. Niepewnie położyłam dłoń na jego ramieniu. Nawet nie drgnął.

-Justin? –Próbowałam nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Nie reagował. Zobaczyłam tylko jak bezmyślnie zaciąga się dymem wychodzącym z papierosa. Zaraz.. To nie jest zwykły papieros. Pachnie jak.. marihuana? –Justin, nawet nie próbuj mi powiedzieć, że to marihuana? –Zaśmiał się bezczelnie i spojrzał na mnie. Sarkastycznie pokręcił głową i wrócił do poprzedniej pozycji.

-Justin, możesz mi odpowiedzieć? –Próbowałam cokolwiek z niego wyciągnąć.

-Chyba lepsze to niż miałbym przelecieć cię na miejscu. Nie pamiętasz mojego sposobu na problemy? Tym razem wybrałem łagodniejszy. –Moja twarz pobladła na samą myśl, co mógłby ze mną zrobić. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Postanowiłam wrócić z powrotem do domku.

Wchodząc do środka przeszyły mnie dreszcze. Na dworze było zimno. Usiadłam na kanapie i czekałam.. Bezczynnie czekałam. Tym razem wiedziałam, że nie mogę mu pomóc, ale gorsze było to, że on wcale tej pomocy nie chciał.

Sekundy zamieniały się w wieczność. Nagle usłyszałam jak drzwi wejściowe zaczynają drgać. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka. Kamień ważący tony spadł z mojego serca. Nareszcie wrócił.. Ale to nie był on.. Widać po nim było, że ćpał. Nie zachowywał się naturalnie. Podszedł do mnie, objął mnie w talii i mocno chwycił moje ręce. Nie wiedziałam co zamierza zrobić.

-Wiem, że tego chcesz księżniczko. –Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.       

-Justin, zostaw mnie! Słyszysz?! –Zaczęłam krzyczeć, lecz nie reagował. –Możesz mnie zostawić!? –Nie miałam na tyle siły, żeby wyswobodzić się z jego uścisku. Po moim policzku spłynęło kilka łez bezradności. Niestety ani trochę go to nie poruszyło. Dalej kontynuował swoje zajęcie.

-Justin! Zostaw mnie, rozumiesz?! –Użyłam największą ilość sił jakiekolwiek posiadałam i wyrwałam się z jego dłoni. –Nie wiedziałam, że możesz być takim dupkiem Justin.. –Spojrzałam w jego karmelowe oczy i bezsilnie pokręciłam głową. Założyłam kurtkę i opuściłam pomieszczenie.

Emocje nie mogły opaść z mojego ciała. Nie wiem co miałam ze sobą zrobić. W tej chwili znajdowałam się całkiem sama w obcym miejscu. Udałam się w stronę drogi w nadziei, że przejedzie tędy jakiś samochód. Niestety.. Czekałam kilka minut i nic.. Nie mogłam tu dłużej zostać, ponieważ wiedziałam, że prędzej czy później Justin zacznie mnie szukać i znów na niego natrafię, a nie ukrywam, że mam tego całkowicie dosyć. Powoli naprawdę zaczęłam wierzyć temu chłopakowi, lecz ponownie mnie zawiódł. Straciłam do niego całkowite rozmyślanie.

-Chciałabym zamówić kurs. –Zadzwoniłam po taksówkę. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić po taksówkę. –Jestem.. –Niezdarnie wytłumaczyłam kierowcy swoje położenie. Całe szczęście, że zrozumiał gdzie się znajduję. Rozmyślałam jeszcze przez chwilę, czekając na pojazd. Nagle usłyszałam wołanie mojego imienia. Nie trudno było się zorientować, że to Justin. Odwróciłam się w stronę dochodzących odgłosów i zobaczyłam niezgrabnie poruszającą się postać. Justin chodził tam i z powrotem. Po chwili jednak zauważył mnie i szybko podążał w moim kierunku. Jednego byłam pewna.. Na pewno nie chcę go widzieć, a tym bardziej z nim rozmawiać. Niekontrolowanie zaczęłam biec przed siebie, najwyraźniej Justin to zauważył, ponieważ również przyśpieszył kroku. Nie wiedząc gdzie, podążałam do przodu. Z dala widoczny był nadjeżdżający żółty samochód. Taksówka.. Nareszcie. Mówiłam do siebie. Delikatnie podniosłam rękę, dając znak, żeby się zatrzymała. Wsiadłam do środka, a samochód ruszył w drogę powrotną. Obracając się za siebie mogłam dostrzec tylko bezradnie wpatrującego się w dal Justina. Sam tego chciał.

**

Rodzice byli jeszcze w pracy. Zastałam puste mieszkanie. Udałam się do swojego pokoju. Najchętniej zasnęłabym na zawsze i już nigdy się nie obudziła. Niestety, to było nierealne. Musiałam jakoś poradzić sobie ze swoimi problemami. Położyłam się na łóżku chcąc zapomnieć o całym zajściu. Mimo wszystko do mojej głowy napływało tysiące myśli.

Przepraszam.

Szyderczo uśmiechnęłam się pod nosem. Jak on ma czelność jeszcze do mnie pisać. Tym razem byłam pewna, że nie odpowiem.

Musisz mi wybaczyć. Nie byłem sobą.

Otrzymałam następną wiadomość. Czy on nie może mi dać po prostu świętego spokoju? Zawsze musi niepotrzebnie rozpoczynać niewłaściwe rozmowy. Jednak z tego nie będzie już żadnej rozmowy. Po prostu nie chcę już nać tego człowieka. Dał mi za dużo powodów, abym nie miała do niego zaufania. Okazał się totalnym kłamcą i oszustem. Niestety ma ogromnego pecha, ponieważ nie toleruję takich osób w swoim życiu. Chciałam ofiarować mu swoją pomoc, lecz ją odepchnął. Na tym zakończymy naszą znajomość. To będzie najlepszy sposób na odpędzenie się od problemów.

Byłam cholernie głodna. Zeszłam do kuchni, lecz zastałam pustki. Musiałam udać się do sklepu. Szybko się ubrałam i kilka minut później byłam już na dworze. Udałam się do najbliższego supermarketu. Stanęłam w kolejce z zrobionymi zakupami. Nagle ktoś od tyłu potrząsnął moim ramieniem.

-Marc? Co ty tutaj robisz? –Zapytałam zaskoczona. Spojrzałam na jego twarz. Pałała siniakami. –Co ci się stało? –Zdziwiłam się widząc jego poranioną twarz.

-W porządku. Już jest ok. –Chciał mnie uspokoić, lecz widziałam, że nie jest dobrze.

-Marc, kto ci to zrobił? –Pokręcił głową nie udzielając odpowiedzi. –Możesz mi powiedzieć? Byłeś z tym u lekarza? –Zaśmiał się szyderczo i powtórzył gest.

-To nie jest istotne. –Wykręcał się od odpowiedzi. –To wyłącznie moja sprawa.

-Jak chcesz. –Odwróciłam się, ponieważ byłam już przy kasie. Samotnie wróciłam do domu. Będąc kilka metrów od drzwi wejściowych dostrzegłam znajomy samochód. Kiedy zorientowałam się, że to Justin zaczęłam jak najszybciej biec do środka w nadziei, że mnie nie zauważy. Jak zawsze.. Myliłam się. Przenikliwie spojrzał w moją stronę, jakby chciał coś powiedzieć, lecz coś go powstrzymywało. Nie zwalniałam kroku. Wymienialiśmy się spojrzeniami nawzajem. Miałam nadzieję, że o nim zapomnę, że zniknie z mojego życia, z on.. Znowu nieoczekiwanie się pojawia. Mam już go szczerze dość. Chwyciłam za klamkę drzwi, chcąc przemknąć do środka, lecz powstrzymała mnie czyjaś dłoń. Odwróciłam się i zatopiły mnie karmelowe oczy emocjonalnie spoglądające na moją twarz. Próbowałam mocniej szarpnąć drzwi, lecz na nic.. Z jego ust wydobyło się tylko kilka słów.

-Musisz ze mną porozmawiać, rozumiesz? –Ze strachem w oczach niepewnie spojrzałam w jego stronę. Nie widziałam nic oprócz niepewności. Coś ścisnęło mi gardło. Nie mogłam wypowiedzieć, ani jednego słowa. Bezradnie na niego patrzyłam. Poczułam jak wodospad łez wkracza do akcji. Najpierw jedna.. druga.. Aż cała zatopiłam się w płaczu.

-Porozmawiaj ze mną. –Powtórzył. –Tylko nie płacz. –Kciuk swojej dłoni położył na moim policzku i zaczął ocierać łzy. Na chwilę wpadłam w trans myśli i nie opierałam się jego gestom. Gdy zorientowałam się, co się dzieje nerwowo odepchnęłam go od siebie. W obronnym geście podniósł ręce. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Zrobiło mi się słabo, obraz przed oczami był jakby za mgłą. Nogi uginały się pod ciężarem mojego ciała. Stałam się bezwładna. Czułam, że się zniżam. Po chwili upadłam na twarde podłoże.

-Roxana.. Rox.. –Te słowa jak echo przemieszczały się w moich uszach, a głos Justina mieszał się z hukiem myśli w mojej głowie..

 
Było mniej komentarzy, po których miał być nowy rozdział, ale co tam xd Może nadrobimy tym razem :)
Mój tt: https://twitter.com/Juss998

15 komentarzy: