Roxana pov.
Zakrztusiłam
się. Nie wiedziałam co powiedzieć, żeby go nie zranić.
-Justin.. Ja
nie wiem co powiedzieć i.. nie zrozum mnie źle, ale nie wiem czy to jest
odpowiedni moment.. –Niepewnie zatopiłam swój wzrok w jego karmelowych oczach.
Jego twarz jakby lekko pobladła.
-Czyli nie
zgadzasz się? –Znacząco spuścił głowę prostopadle do podłogi.
-Przepraszam..
–Zaczęłam, lecz nie wiedziałam co więcej mogę jeszcze powiedzieć. Jednego byłam
pewna, na pewno nie mogłam się zgodzić. Owszem, lubiłam tego chłopaka, ale nie
do tego stopnia, żeby po tak krótkiej znajomości zostawać jego dziewczyną.
-Kurwa.
–Przeklnął pod nosem. Nawet nie zauważyłam w którym momencie wstał i zaczął
podążać do wyjścia. Po chwili całkowicie zniknął mi z oczu. Nie wiedziałam co mam
zrobić. Iść za nim? Pozwolić mu ochłonąć? Żaden z moich pomysłów nie był udany.
Postanowiłam chwilę na niego poczekać. Miałam nadzieję, że zaraz zobaczę go z
powrotem. Niestety.. Minuty mijały. Wyszłam na zewnątrz. Samochód nadal stał na
tym samym miejscu. Na szczęście nigdzie nie odjechał. Rozejrzałam się dokoła,
lecz nic nie zauważyłam. Udałam się w tylną stronę domku. W oddali dostrzegłam
siedzącą postać. Rozpoznałam w nim Justina. Podeszłam bliżej. Trochę się bałam.
Wiedziałam, że potrafi być wybuchowy. Niepewnie położyłam dłoń na jego
ramieniu. Nawet nie drgnął.
-Justin?
–Próbowałam nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Nie reagował. Zobaczyłam tylko jak
bezmyślnie zaciąga się dymem wychodzącym z papierosa. Zaraz.. To nie jest
zwykły papieros. Pachnie jak.. marihuana? –Justin, nawet nie próbuj mi
powiedzieć, że to marihuana? –Zaśmiał się bezczelnie i spojrzał na mnie.
Sarkastycznie pokręcił głową i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Justin,
możesz mi odpowiedzieć? –Próbowałam cokolwiek z niego wyciągnąć.
-Chyba
lepsze to niż miałbym przelecieć cię na miejscu. Nie pamiętasz mojego sposobu
na problemy? Tym razem wybrałem łagodniejszy. –Moja twarz pobladła na samą
myśl, co mógłby ze mną zrobić. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Postanowiłam
wrócić z powrotem do domku.
Wchodząc do
środka przeszyły mnie dreszcze. Na dworze było zimno. Usiadłam na kanapie i
czekałam.. Bezczynnie czekałam. Tym razem wiedziałam, że nie mogę mu pomóc, ale
gorsze było to, że on wcale tej pomocy nie chciał.
Sekundy
zamieniały się w wieczność. Nagle usłyszałam jak drzwi wejściowe zaczynają
drgać. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka. Kamień ważący tony spadł z mojego
serca. Nareszcie wrócił.. Ale to nie był on.. Widać po nim było, że ćpał. Nie
zachowywał się naturalnie. Podszedł do mnie, objął mnie w talii i mocno chwycił
moje ręce. Nie wiedziałam co zamierza zrobić.
-Wiem, że tego chcesz księżniczko. –Zaczął składać mokre
pocałunki na mojej szyi.
-Justin, zostaw mnie! Słyszysz?! –Zaczęłam krzyczeć, lecz nie
reagował. –Możesz mnie zostawić!? –Nie miałam na tyle siły, żeby wyswobodzić
się z jego uścisku. Po moim policzku spłynęło kilka łez bezradności. Niestety
ani trochę go to nie poruszyło. Dalej kontynuował swoje zajęcie.
-Justin! Zostaw mnie, rozumiesz?! –Użyłam największą ilość sił
jakiekolwiek posiadałam i wyrwałam się z jego dłoni. –Nie wiedziałam, że możesz
być takim dupkiem Justin.. –Spojrzałam w jego karmelowe oczy i bezsilnie
pokręciłam głową. Założyłam kurtkę i opuściłam pomieszczenie.
Emocje nie mogły opaść z mojego ciała. Nie wiem co miałam ze
sobą zrobić. W tej chwili znajdowałam się całkiem sama w obcym miejscu. Udałam
się w stronę drogi w nadziei, że przejedzie tędy jakiś samochód. Niestety..
Czekałam kilka minut i nic.. Nie mogłam tu dłużej zostać, ponieważ wiedziałam, że
prędzej czy później Justin zacznie mnie szukać i znów na niego natrafię, a nie
ukrywam, że mam tego całkowicie dosyć. Powoli naprawdę zaczęłam wierzyć temu
chłopakowi, lecz ponownie mnie zawiódł. Straciłam do niego całkowite
rozmyślanie.
-Chciałabym zamówić kurs. –Zadzwoniłam po taksówkę. Nie
pozostało mi nic innego jak zadzwonić po taksówkę. –Jestem.. –Niezdarnie
wytłumaczyłam kierowcy swoje położenie. Całe szczęście, że zrozumiał gdzie się
znajduję. Rozmyślałam jeszcze przez chwilę, czekając na pojazd. Nagle
usłyszałam wołanie mojego imienia. Nie trudno było się zorientować, że to
Justin. Odwróciłam się w stronę dochodzących odgłosów i zobaczyłam niezgrabnie
poruszającą się postać. Justin chodził tam i z powrotem. Po chwili jednak
zauważył mnie i szybko podążał w moim kierunku. Jednego byłam pewna.. Na pewno
nie chcę go widzieć, a tym bardziej z nim rozmawiać. Niekontrolowanie zaczęłam
biec przed siebie, najwyraźniej Justin to zauważył, ponieważ również
przyśpieszył kroku. Nie wiedząc gdzie, podążałam do przodu. Z dala widoczny był
nadjeżdżający żółty samochód. Taksówka.. Nareszcie. Mówiłam do siebie.
Delikatnie podniosłam rękę, dając znak, żeby się zatrzymała. Wsiadłam do
środka, a samochód ruszył w drogę powrotną. Obracając się za siebie mogłam
dostrzec tylko bezradnie wpatrującego się w dal Justina. Sam tego chciał.
**
Rodzice byli jeszcze w pracy. Zastałam puste mieszkanie.
Udałam się do swojego pokoju. Najchętniej zasnęłabym na zawsze i już nigdy się
nie obudziła. Niestety, to było nierealne. Musiałam jakoś poradzić sobie ze
swoimi problemami. Położyłam się na łóżku chcąc zapomnieć o całym zajściu. Mimo
wszystko do mojej głowy napływało tysiące myśli.
Przepraszam.
Szyderczo uśmiechnęłam się pod nosem. Jak on ma czelność
jeszcze do mnie pisać. Tym razem byłam pewna, że nie odpowiem.
Musisz mi wybaczyć. Nie byłem sobą.
Otrzymałam następną wiadomość. Czy on nie może mi dać po
prostu świętego spokoju? Zawsze musi niepotrzebnie rozpoczynać niewłaściwe
rozmowy. Jednak z tego nie będzie już żadnej rozmowy. Po prostu nie chcę już
nać tego człowieka. Dał mi za dużo powodów, abym nie miała do niego zaufania.
Okazał się totalnym kłamcą i oszustem. Niestety ma ogromnego pecha, ponieważ
nie toleruję takich osób w swoim życiu. Chciałam ofiarować mu swoją pomoc, lecz
ją odepchnął. Na tym zakończymy naszą znajomość. To będzie najlepszy sposób na
odpędzenie się od problemów.
Byłam cholernie głodna. Zeszłam do kuchni, lecz zastałam
pustki. Musiałam udać się do sklepu. Szybko się ubrałam i kilka minut później
byłam już na dworze. Udałam się do najbliższego supermarketu. Stanęłam w
kolejce z zrobionymi zakupami. Nagle ktoś od tyłu potrząsnął moim ramieniem.
-Marc? Co ty tutaj robisz? –Zapytałam zaskoczona. Spojrzałam
na jego twarz. Pałała siniakami. –Co ci się stało? –Zdziwiłam się widząc jego
poranioną twarz.
-W porządku. Już jest ok. –Chciał mnie uspokoić, lecz
widziałam, że nie jest dobrze.
-Marc, kto ci to zrobił? –Pokręcił głową nie udzielając
odpowiedzi. –Możesz mi powiedzieć? Byłeś z tym u lekarza? –Zaśmiał się szyderczo
i powtórzył gest.
-To nie jest istotne. –Wykręcał się od odpowiedzi. –To
wyłącznie moja sprawa.
-Jak chcesz. –Odwróciłam się, ponieważ byłam już przy kasie.
Samotnie wróciłam do domu. Będąc kilka metrów od drzwi wejściowych dostrzegłam
znajomy samochód. Kiedy zorientowałam się, że to Justin zaczęłam jak
najszybciej biec do środka w nadziei, że mnie nie zauważy. Jak zawsze.. Myliłam
się. Przenikliwie spojrzał w moją stronę, jakby chciał coś powiedzieć, lecz coś
go powstrzymywało. Nie zwalniałam kroku. Wymienialiśmy się spojrzeniami
nawzajem. Miałam nadzieję, że o nim zapomnę, że zniknie z mojego życia, z on..
Znowu nieoczekiwanie się pojawia. Mam już go szczerze dość. Chwyciłam za klamkę
drzwi, chcąc przemknąć do środka, lecz powstrzymała mnie czyjaś dłoń.
Odwróciłam się i zatopiły mnie karmelowe oczy emocjonalnie spoglądające na moją
twarz. Próbowałam mocniej szarpnąć drzwi, lecz na nic.. Z jego ust wydobyło się
tylko kilka słów.
-Musisz ze mną porozmawiać, rozumiesz? –Ze strachem w oczach
niepewnie spojrzałam w jego stronę. Nie widziałam nic oprócz niepewności. Coś
ścisnęło mi gardło. Nie mogłam wypowiedzieć, ani jednego słowa. Bezradnie na
niego patrzyłam. Poczułam jak wodospad łez wkracza do akcji. Najpierw jedna..
druga.. Aż cała zatopiłam się w płaczu.
-Porozmawiaj ze mną. –Powtórzył. –Tylko nie płacz. –Kciuk
swojej dłoni położył na moim policzku i zaczął ocierać łzy. Na chwilę wpadłam w
trans myśli i nie opierałam się jego gestom. Gdy zorientowałam się, co się
dzieje nerwowo odepchnęłam go od siebie. W obronnym geście podniósł ręce. Nie
mogłam ruszyć się z miejsca. Zrobiło mi się słabo, obraz przed oczami był jakby
za mgłą. Nogi uginały się pod ciężarem mojego ciała. Stałam się bezwładna.
Czułam, że się zniżam. Po chwili upadłam na twarde podłoże.
-Roxana.. Rox.. –Te słowa jak echo przemieszczały się w moich
uszach, a głos Justina mieszał się z hukiem myśli w mojej głowie..
Mój tt: https://twitter.com/Juss998
Super , świetnie piszesz opowiadanie <3 Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńPiękny , ciekawe co bedzie dalej :O
OdpowiedzUsuńjeju ty to umiesz zaskoczyć czekam na nn
OdpowiedzUsuńkc :* świetne ! / belieberka ola
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńRewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńLovelove
OdpowiedzUsuńkocham cię <3333
OdpowiedzUsuńboskie <333
OdpowiedzUsuń....... <333 kiedy nn?
OdpowiedzUsuńoni pogodzą się???? błagam powiedz bo nie mogę się doczekać <33333
OdpowiedzUsuńlove you <3333
OdpowiedzUsuńbędzie nn? dziś <3333
OdpowiedzUsuńboskie (*.*) <333
OdpowiedzUsuńjeju booooskie <33 prosze daj następny dziś :D
OdpowiedzUsuń