poniedziałek, 25 listopada 2013

ROZDZIAŁ VII


Justin pov.

Rayan zatrzasnął za sobą drzwi i zajął miejsce w moim samochodzie.

-Siema stary, o co chodzi? –Zapytał z zapałem pocierając o  siebie dłonie.

-Luke dał nam nowe zlecenie. –Przy słowie Luke lekko załamał mi się głos. Ten człowiek był cholernym sukinsynem, który wykorzystywał ludzi między innymi takich jak my. Potrzebujemy kasy. On może nam ją dać, niestety nie za nic. Krótko mówiąc.. Sprzedajemy zioło małolatom. I właśnie w tej chwili jeden z nich zawalił sprawę. Nie zapłacił wyznaczonej kwoty na czas. Luke grzecznie mówiąc, kazał nam się z nim rozprawić. Dał nam na niego namiary. Wiemy, gdzie znajduje się w tej chwili.

Dojechaliśmy na wyznaczone miejsce. Dostrzegliśmy grupkę stojących osób na ogromnym stadionie.

-Tamten. –Rayan wskazał na jednego z nich. Wszyscy obrócili się w naszą stronę. Chyba już wiedzieli, co stanie się za chwilę. Przy chłopaku została już tylko jedna osoba, lecz po chwili i ona odeszła. Został całkowicie sam. Pewnie ruszyliśmy w jego stronę. Było ciemno, więc nie rozpoznałem jego twarzy.

-Kasa. –Powiedziałem stanowczo. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Miałem wrażenie jakby chciał cos powiedzieć, ale nie do końca wiedział co.

-Ja-a nie ma-am. –Wyjąkał w strachu. W takiej sytuacji pozostało tylko jedno.

-Nawet sobie z nas nie żartuj, ok? –Zakpił Rayan i od razu wziął mocny zamach i uderzył chłopaka w twarz, na co ten jęknął. Nie minęła dłuższa chwila, a zrobiłem to samo. Chłopak upadł na ziemię. Nagle światło księżyca padło na nasze twarze.

-Kurwa. –Przeklnąłem. Chłopak chyba też mnie rozpoznał, ponieważ coraz dokładniej zaczął wpatrywać się w moją twarz.  W jego oczach malował  się wyraźny, coraz większy strach. To był ten sam chłopak, z którym spotkałem Roxanę. Chyba Marc.. Tak.. Marc, tak do niego mówiła. –Spróbuj powiedzieć chociaż jedno słowo Roxanie o tym co tu robimy, a następnego razu nie przeżyjesz. OBIECUJĘ CI. –To była moja jedyna wiarygodna obietnica. Chłopak niepewnie skinął głową. Zresztą nie miał innego wyjścia. Zostawiając leżącą na ziemi ofiarę z zakrwawioną twarzą odeszliśmy.

-Znasz go? –Zapytał Rayan. Zaśmiałem się lekceważąco.

-Widziałem go kiedyś z Roxaną.. –Odpowiedziałem, a  dopiero po chwili zorientowałem się, że on nic nie wie o naszej znajomości. Myśli, że nie widzieliśmy się od czasu nieszczęsnego spotkania, któremu sam towarzyszył.

-Z Roxaną? Tylko nie mów, że to ta sama dziwka, co wtedy?

-Zamknij się! –Krzyknąłem mu prosto przed twarzą. Miałem cholerną ochotę dać mu w mordę. Zachowałem w sobie jednak odrobinę opanowania.

-Oo Bieber coś jest na rzeczy? –Próbował kpiąco coś ze mnie wyciągnąć.

-Spierdalaj,  rozumiesz? –Chciałem, żeby w końcu się odczepił, lecz na marne.

-Nie, nie tak łatwo. Bieber popatrz na mnie. Zależy ci na tej dziewczynie. –Wiedziałem, że potrafi być upierdliwy, ale nie wiedziałem, że do tego stopnia. Nie odpowiedziałem nic na jego słowa chociaż rozbrzmiewały jak echo w mojej głowie. Zależy ci na niej.. Zależy ci na niej.. Kurwa, zatkaj się. Próbowałem uciszyć głos. Zajęliśmy miejsca w moim samochodzie. Musiałem zawieść Rayana do domu.

Było już późno. Wróciłem prosto do domu.

-Justin, gdzie byłeś? Nie mów, że znowu załatwiałeś jakieś interesy? –Z troską w głosie zapytała mama. Czasem miałem ochotę powiedzieć jej całą prawdę, ale widziałem ją prawie codziennie od śmierci taty w niezbyt dobrym stanie. Nie chciałem dokładać jej więcej problemów.

-Spokojnie, byłem u Rayana. –Znowu skłamałem, chociaż nie miałem wyjścia.

-Chciałabym ci wierzyć Justin.. –Jej twarz posmutniała. Zrobiło mi się jej żal, wiedząc że to po części z mojego powodu. Nie wiedziałem  co odpowiedzieć. Popatrzyłem na nią tylko pocieszająco i ruszyłem do swojego pokoju.

-Justin.. –Zatrzymała mnie mama. –Jakiś mężczyzna przyniósł dla ciebie kopertę z pieniędzmi. Tylko proszę, nie wpakuj się w jakieś problemy.

-Wszystko jest w porządku mamo, nie martw się. –Wziąłem kopertę do ręki. Usiadłem na swoim łóżku i wyjąłem zawartość. Zadowolenie samo pojawiło się na mojej twarzy.

Roxana pov.

Leżałam na łóżku, z telefonem w ręku. Czekałam na wiadomość od Elen. Miałyśmy razem robić projekt na fizykę. Nareszcie otrzymałam wiadomość. Ku mojemu zdziwieniu nie była to Elen. Justin? Mimo zaskoczeniu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Z ciekawością odczytałam smsa.

Chciałbym cię jutro gdzieś zabrać, zgadzasz się?

Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Żeby tylko nie wyglądało to tak jak ostatnio. Chwilę zastanawiałam się nad podjęciem odpowiedniej decyzji.

Ok..

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Będę czekał pod twoją szkołą.

Nie ukrywam, że się ucieszyłam. Nie miałam żadnych planów na jutrzejsze popołudnie.

**

Zajęcia minęły mi szybko jak nigdy. Po opuszczeniu budynku szkoły stałam na parkingu. Justin zaraz miał tu być. Dziewczyny od razu do mnie podeszły. Spojrzały na mnie znacząco.

-Ejj! Czekasz na kogoś? Umówiłaś się z kimś? I my nic o tym nie wiemy!? –Wykrzyknęła mi prosto w twarz Elen. To był jeden z głównych powodów, dlaczego nie chciałam im mówić.

-Ok.. Tak umówiłam się. –Odpowiedziałam bez żadnych emocji.

-Kto to? Mów! –Zaczęły piszczeć z większej ekscytacji niż moja.

-Z Justinem.. –Poinformowałam ich niepewnie, ponieważ nie mogłam przewidzieć ich reakcji.

-CO?! Z tym samym Justinem, który był na imprezie u Elen? –Wytrzeszczyła oczy Sara. Skinęłam głową. –Przecież on jest.. boski! –Zaśmiałam się ironicznie. W tej chwili zobaczyłam nadjeżdżające w naszą stronę czarne BMW.

-Przepraszam, ale musze już iść. Zadzwonię później. –Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Do moich uszu dochodziły jeszcze ekscytujące uśmiech dziewczyn. Były serio wkurzające.

-Cześć.. –Nie pozwolił mi dokończyć tylko złączył nasze usta w pocałunek. A najgorsze było to, że nie chciałam się wycofywać. Miałam wrażenie jakbym tego potrzebowała. Chwile potem jednak do mojej głowy napłynęła świeża fala myśli. –Justin.. Przestań.. Co to w ogóle było? –Spojrzał na mnie i lekko się zaśmiał.

-Teraz mam pewność, że ci się podobało. –Zarozumiale powiedział patrząc mi prosto w oczy. Zrobiłam się chyba czerwona jak burak. Próbowałam zasłonić twarz włosami, lecz nie zdążyłam w odpowiednej chwili. Ponownie na mnie spojrzał i opanował go nagły atak śmiechu.

-Justin przestań! To nie jest śmieszne!

-To jest urocze. –Dodał i szczerze uśmiechnął mi się tuż przed twarzą. Ogarnęło mnie znowu to przyjemne, a zarazem dziwne uczucie. Odwróciłam się w stronę szyby, żeby uniknąć jego przeszywającego wzroku. Po kilku chwilach, gdy ochłonęłam po nadmiarze wrażeń wróciłam do poprzedniej pozycji.

-Właściwie.. Gdzie my jedziemy? –Zapytałam.

-Właściwie.. –Powtórzył sarkastycznie. –Do domku, w którym byliśmy ostatnio. Przez resztę drogi milczeliśmy. Cisza wypełniała nasze ciała. Było miło. Nie spodziewałam się takiej atmosfery, ale nie narzekam. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Justin podszedł od zewnętrznej strony samochodu i otworzył mi drzwi. Podążałam za nim krok w krok do wnętrza domku. Tym razem było tu jakoś inaczej.. Przyjemniej. Nie panowała już taka przerażająca głucha cisza jak poprzednio, owszem nie było słychać żadnych odgłosów, lecz tym razem było to wyraźniej milsze.  Weszliśmy do kuchni.

-Jesteś głodna? –Zapytał z troską.

-A masz coś oprócz czekolady? –Ku mojemu zaskoczeniu Justin o wszystkim pomyślał i zrobił zakupy. –Wow! Zaskoczyłeś mnie.

-Nie pierwszy raz, shawty. –Znowu się zarumieniłam. Dzisiaj już drugi raz. Tym razem na szczęście tego nie zauważył. Włożył do piekarnika dwie zapiekanki i dołączył do mnie. Usiedliśmy na tej samej kanapie co ostatnio.. tak.. przypominała mi nasz pierwszy pocałunek.. Justin usiadł bardzo blisko mnie, zakłócając tym samym moją przestrzeń osobistą. Nie miałam jednak odwagi ruszyć się z miejsca.

-Tak naprawdę przyjechaliśmy tutaj po coś innego.. –Zaczął, a jego twarz przybrała poważny wyraz. Niepewnie spojrzałam w jego stronę. –Chciałem ci za wszystko podziękować i  mam coś dla ciebie.. –Zauważyłam, że wyjmuje ze swojej kieszeni niewielkie czerwone pudełeczko. Wyjął z niego srebrną bransoletkę. Chwycił moją dłoń w swoją i delikatnie umiejscowił na niej łańcuszek.

-Justin.. To nie jest potrzebne.. Ja nie mogę tego przyjąć.

-Proszę.. Tylko w ten sposób mogę wynagrodzić ci to co dla mnie zrobiłaś. –W jego oczach widoczne było przejęcie. Niekontrolowanie jego usta zaczęły zbliżać się do moich. Moja reakcja jak zwykle była opóźniona. Nie zrobiłam nic przeciwko temu. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi.

-Rox.. –Przyłożył swoje usta do mojego ucha i delikatnie wyszeptał moje imię. Zauważyłam, że chce powiedzieć mi coś ważnego, lecz nie może zebrać w sobie na tyle odwagi. –Czy możesz.. możesz.. być moją dziewczyną?
 
 
Oo! Jak myślicie jak zareaguje Roxana? Justin trochę zaskoczył!
Jak podoba się nowy rozdział?
Każdego, kto czyta proszę o pozostawienie chociaż jednego komentarza, nawet anonimowego :)
20 komentarzy i następny rozdział? :)
MÓJ TT: https://twitter.com/Juss998
 

13 komentarzy:

  1. Kocham te opowiadania <3333 Super czekam na nn <3 :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Super naprawdę :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak słów. *o*
    Prosze dodaj szybko nastepny. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu kocham tooo <333 kiedy następny

    OdpowiedzUsuń
  5. boże genialne kiedy następny????? <333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże dawaj szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. next next next!!! plisss >.< <3333

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże dziewczyno masz talent dodaj następny pliss <33333

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy następny ja już nie moge sie doczekać
    <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  10. chcę więcej!!! kpw XD <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawaj nastepny <3 /@Dawideek11

    OdpowiedzUsuń
  12. masz talenta pisz dalej kiedy nn???

    OdpowiedzUsuń