Justin pov.
Rayan
zatrzasnął za sobą drzwi i zajął miejsce w moim samochodzie.
-Siema
stary, o co chodzi? –Zapytał z zapałem pocierając o siebie dłonie.
-Luke dał
nam nowe zlecenie. –Przy słowie Luke lekko załamał mi się głos. Ten człowiek
był cholernym sukinsynem, który wykorzystywał ludzi między innymi takich jak
my. Potrzebujemy kasy. On może nam ją dać, niestety nie za nic. Krótko mówiąc..
Sprzedajemy zioło małolatom. I właśnie w tej chwili jeden z nich zawalił
sprawę. Nie zapłacił wyznaczonej kwoty na czas. Luke grzecznie mówiąc, kazał
nam się z nim rozprawić. Dał nam na niego namiary. Wiemy, gdzie znajduje się w
tej chwili.
Dojechaliśmy
na wyznaczone miejsce. Dostrzegliśmy grupkę stojących osób na ogromnym
stadionie.
-Tamten. –Rayan
wskazał na jednego z nich. Wszyscy obrócili się w naszą stronę. Chyba już
wiedzieli, co stanie się za chwilę. Przy chłopaku została już tylko jedna
osoba, lecz po chwili i ona odeszła. Został całkowicie sam. Pewnie ruszyliśmy w
jego stronę. Było ciemno, więc nie rozpoznałem jego twarzy.
-Kasa.
–Powiedziałem stanowczo. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Miałem wrażenie
jakby chciał cos powiedzieć, ale nie do końca wiedział co.
-Ja-a nie
ma-am. –Wyjąkał w strachu. W takiej sytuacji pozostało tylko jedno.
-Nawet sobie
z nas nie żartuj, ok? –Zakpił Rayan i od razu wziął mocny zamach i uderzył
chłopaka w twarz, na co ten jęknął. Nie minęła dłuższa chwila, a zrobiłem to
samo. Chłopak upadł na ziemię. Nagle światło księżyca padło na nasze twarze.
-Kurwa.
–Przeklnąłem. Chłopak chyba też mnie rozpoznał, ponieważ coraz dokładniej
zaczął wpatrywać się w moją twarz. W
jego oczach malował się wyraźny, coraz
większy strach. To był ten sam chłopak, z którym spotkałem Roxanę. Chyba Marc..
Tak.. Marc, tak do niego mówiła. –Spróbuj powiedzieć chociaż jedno słowo
Roxanie o tym co tu robimy, a następnego razu nie przeżyjesz. OBIECUJĘ CI. –To
była moja jedyna wiarygodna obietnica. Chłopak niepewnie skinął głową. Zresztą
nie miał innego wyjścia. Zostawiając leżącą na ziemi ofiarę z zakrwawioną
twarzą odeszliśmy.
-Znasz go?
–Zapytał Rayan. Zaśmiałem się lekceważąco.
-Widziałem
go kiedyś z Roxaną.. –Odpowiedziałem, a
dopiero po chwili zorientowałem się, że on nic nie wie o naszej
znajomości. Myśli, że nie widzieliśmy się od czasu nieszczęsnego spotkania,
któremu sam towarzyszył.
-Z Roxaną?
Tylko nie mów, że to ta sama dziwka, co wtedy?
-Zamknij
się! –Krzyknąłem mu prosto przed twarzą. Miałem cholerną ochotę dać mu w mordę.
Zachowałem w sobie jednak odrobinę opanowania.
-Oo Bieber
coś jest na rzeczy? –Próbował kpiąco coś ze mnie wyciągnąć.
-Spierdalaj, rozumiesz? –Chciałem, żeby w końcu się
odczepił, lecz na marne.
-Nie, nie
tak łatwo. Bieber popatrz na mnie. Zależy ci na tej dziewczynie. –Wiedziałem,
że potrafi być upierdliwy, ale nie wiedziałem, że do tego stopnia. Nie
odpowiedziałem nic na jego słowa chociaż rozbrzmiewały jak echo w mojej głowie.
Zależy ci na niej.. Zależy ci na niej.. Kurwa,
zatkaj się. Próbowałem uciszyć głos. Zajęliśmy miejsca w moim samochodzie.
Musiałem zawieść Rayana do domu.
Było już
późno. Wróciłem prosto do domu.
-Justin,
gdzie byłeś? Nie mów, że znowu załatwiałeś jakieś interesy? –Z troską w głosie
zapytała mama. Czasem miałem ochotę powiedzieć jej całą prawdę, ale widziałem
ją prawie codziennie od śmierci taty w niezbyt dobrym stanie. Nie chciałem
dokładać jej więcej problemów.
-Spokojnie,
byłem u Rayana. –Znowu skłamałem, chociaż nie miałem wyjścia.
-Chciałabym
ci wierzyć Justin.. –Jej twarz posmutniała. Zrobiło mi się jej żal, wiedząc że
to po części z mojego powodu. Nie wiedziałem
co odpowiedzieć. Popatrzyłem na nią tylko pocieszająco i ruszyłem do
swojego pokoju.
-Justin..
–Zatrzymała mnie mama. –Jakiś mężczyzna przyniósł dla ciebie kopertę z
pieniędzmi. Tylko proszę, nie wpakuj się w jakieś problemy.
-Wszystko
jest w porządku mamo, nie martw się. –Wziąłem kopertę do ręki. Usiadłem na
swoim łóżku i wyjąłem zawartość. Zadowolenie samo pojawiło się na mojej twarzy.
Roxana pov.
Leżałam na
łóżku, z telefonem w ręku. Czekałam na wiadomość od Elen. Miałyśmy razem robić
projekt na fizykę. Nareszcie otrzymałam wiadomość. Ku mojemu zdziwieniu nie
była to Elen. Justin? Mimo zaskoczeniu uśmiech zagościł na mojej twarzy. Z
ciekawością odczytałam smsa.
Chciałbym cię jutro gdzieś zabrać,
zgadzasz się?
Zdziwiłam
się jeszcze bardziej. Żeby tylko nie wyglądało to tak jak ostatnio. Chwilę
zastanawiałam się nad podjęciem odpowiedniej decyzji.
Ok..
Nie musiałam
długo czekać na odpowiedź.
Będę czekał pod twoją szkołą.
Nie ukrywam,
że się ucieszyłam. Nie miałam żadnych planów na jutrzejsze popołudnie.
**
Zajęcia
minęły mi szybko jak nigdy. Po opuszczeniu budynku szkoły stałam na parkingu.
Justin zaraz miał tu być. Dziewczyny od razu do mnie podeszły. Spojrzały na
mnie znacząco.
-Ejj!
Czekasz na kogoś? Umówiłaś się z kimś? I my nic o tym nie wiemy!? –Wykrzyknęła
mi prosto w twarz Elen. To był jeden z głównych powodów, dlaczego nie chciałam
im mówić.
-Ok.. Tak
umówiłam się. –Odpowiedziałam bez żadnych emocji.
-Kto to?
Mów! –Zaczęły piszczeć z większej ekscytacji niż moja.
-Z
Justinem.. –Poinformowałam ich niepewnie, ponieważ nie mogłam przewidzieć ich
reakcji.
-CO?! Z tym
samym Justinem, który był na imprezie u Elen? –Wytrzeszczyła oczy Sara.
Skinęłam głową. –Przecież on jest.. boski! –Zaśmiałam się ironicznie. W tej
chwili zobaczyłam nadjeżdżające w naszą stronę czarne BMW.
-Przepraszam,
ale musze już iść. Zadzwonię później. –Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu.
Do moich uszu dochodziły jeszcze ekscytujące uśmiech dziewczyn. Były serio
wkurzające.
-Cześć..
–Nie pozwolił mi dokończyć tylko złączył nasze usta w pocałunek. A najgorsze
było to, że nie chciałam się wycofywać. Miałam wrażenie jakbym tego
potrzebowała. Chwile potem jednak do mojej głowy napłynęła świeża fala myśli.
–Justin.. Przestań.. Co to w ogóle było? –Spojrzał na mnie i lekko się zaśmiał.
-Teraz mam
pewność, że ci się podobało. –Zarozumiale powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Zrobiłam się chyba czerwona jak burak. Próbowałam zasłonić twarz włosami, lecz
nie zdążyłam w odpowiednej chwili. Ponownie na mnie spojrzał i opanował go
nagły atak śmiechu.
-Justin
przestań! To nie jest śmieszne!
-To jest
urocze. –Dodał i szczerze uśmiechnął mi się tuż przed twarzą. Ogarnęło mnie
znowu to przyjemne, a zarazem dziwne uczucie. Odwróciłam się w stronę szyby,
żeby uniknąć jego przeszywającego wzroku. Po kilku chwilach, gdy ochłonęłam po
nadmiarze wrażeń wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Właściwie..
Gdzie my jedziemy? –Zapytałam.
-Właściwie..
–Powtórzył sarkastycznie. –Do domku, w którym byliśmy ostatnio. Przez resztę
drogi milczeliśmy. Cisza wypełniała nasze ciała. Było miło. Nie spodziewałam
się takiej atmosfery, ale nie narzekam. Po kilku minutach byliśmy już na
miejscu. Justin podszedł od zewnętrznej strony samochodu i otworzył mi drzwi.
Podążałam za nim krok w krok do wnętrza domku. Tym razem było tu jakoś
inaczej.. Przyjemniej. Nie panowała już taka przerażająca głucha cisza jak
poprzednio, owszem nie było słychać żadnych odgłosów, lecz tym razem było to
wyraźniej milsze. Weszliśmy do kuchni.
-Jesteś
głodna? –Zapytał z troską.
-A masz coś
oprócz czekolady? –Ku mojemu zaskoczeniu Justin o wszystkim pomyślał i zrobił
zakupy. –Wow! Zaskoczyłeś mnie.
-Nie
pierwszy raz, shawty. –Znowu się zarumieniłam. Dzisiaj już drugi raz. Tym razem
na szczęście tego nie zauważył. Włożył do piekarnika dwie zapiekanki i dołączył
do mnie. Usiedliśmy na tej samej kanapie co ostatnio.. tak.. przypominała mi
nasz pierwszy pocałunek.. Justin usiadł bardzo blisko mnie, zakłócając tym
samym moją przestrzeń osobistą. Nie miałam jednak odwagi ruszyć się z miejsca.
-Tak
naprawdę przyjechaliśmy tutaj po coś innego.. –Zaczął, a jego twarz przybrała
poważny wyraz. Niepewnie spojrzałam w jego stronę. –Chciałem ci za wszystko
podziękować i mam coś dla ciebie..
–Zauważyłam, że wyjmuje ze swojej kieszeni niewielkie czerwone pudełeczko.
Wyjął z niego srebrną bransoletkę. Chwycił moją dłoń w swoją i delikatnie
umiejscowił na niej łańcuszek.
-Justin.. To
nie jest potrzebne.. Ja nie mogę tego przyjąć.
-Proszę..
Tylko w ten sposób mogę wynagrodzić ci to co dla mnie zrobiłaś. –W jego oczach
widoczne było przejęcie. Niekontrolowanie jego usta zaczęły zbliżać się do
moich. Moja reakcja jak zwykle była opóźniona. Nie zrobiłam nic przeciwko temu.
Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi.
-Rox..
–Przyłożył swoje usta do mojego ucha i delikatnie wyszeptał moje imię. Zauważyłam,
że chce powiedzieć mi coś ważnego, lecz nie może zebrać w sobie na tyle odwagi.
–Czy możesz.. możesz.. być moją dziewczyną?
Oo! Jak myślicie jak zareaguje Roxana? Justin trochę zaskoczył!
Jak podoba się nowy rozdział?
Każdego, kto czyta proszę o pozostawienie chociaż jednego komentarza, nawet anonimowego :)
20 komentarzy i następny rozdział? :)
MÓJ TT: https://twitter.com/Juss998
20 komentarzy i następny rozdział? :)
MÓJ TT: https://twitter.com/Juss998
Kocham te opowiadania <3333 Super czekam na nn <3 :****
OdpowiedzUsuńSuper naprawdę :***
OdpowiedzUsuńBrak słów. *o*
OdpowiedzUsuńProsze dodaj szybko nastepny. :**
Jezu kocham tooo <333 kiedy następny
OdpowiedzUsuńboże genialne kiedy następny????? <333333
OdpowiedzUsuńBoże dawaj szybko następny <3
OdpowiedzUsuńnext next next!!! plisss >.< <3333
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno masz talent dodaj następny pliss <33333
OdpowiedzUsuńkiedy następny ja już nie moge sie doczekać
OdpowiedzUsuń<3 <3
chcę więcej!!! kpw XD <333
OdpowiedzUsuńDawaj nastepny <3 /@Dawideek11
OdpowiedzUsuńmasz talenta pisz dalej kiedy nn???
OdpowiedzUsuńPIKNY *.*
OdpowiedzUsuń