sobota, 23 listopada 2013

ROZDZIAŁ VI


Roxana pov.

Wróciliśmy koło siedemnastej. W samochodzie między nami panowała cisza. Nie było to jednak niezręczne, wręcz przeciwnie było.. miło. Żadne z nas nie miało sobie chyba nic do powiedzenia. Byłam zwrócona w kierunku szyby. Delikatnie wyginałam swoje usta w łuk. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Nie miałam w sobie jednak na tyle odwagi, żeby spojrzeć Justinowi w oczy.

-Żałujesz tego? –Zapytał wyrywając mnie z transu przemyśleń. Zamurowało mnie. Tak naprawdę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.

-Ja.. Justin.. Nie wiem.. –Odpowiedziałam, ale  najwyraźniej nie był zadowolony z mojej odpowiedzi, ponieważ nie zszedł ze mnie swoim wzrokiem. Poczułam się jak idiotka. Co mam mu powiedzieć? „Nie, no co ty Justin, fajnie było.” Przecież wyjdę na laskę, która całuje się z pierwszym lepszym napotkanym chłopakiem.

-Ok. Tylko na przyszłość wiedz, że jak masz zamiar narzekać to nie stwarzaj takich sytuacji, rozumiesz? –Zamurowało mnie. Nie wiedziałam, że potrafi być aż taki bipolarny. Najpierw udaje zadowolonego, czułego, troskliwego, a chwilę potem jest całkiem innym człowiekiem.

-Słucham? Teraz mi nie wmówisz, że to moja wina, ok? Ja tego nie zaczęłam.. –Odpowiedziałam zbulwersowana. Bezczelnie pokręcił głową i ukazał swój pewny siebie uśmiech.

-Jakbyś nie stworzyła takiej sytuacji, nic by z tego nie wyszło. –Powtórzył dobitnie. Wal się. Pomyślałam.  Teraz już w ogóle nie rozumiem jego intencji. Miałam nadzieję, że naprawdę potrafi się zmienić, ale najwyraźniej nic z tego. Przez resztę drogi nie zamieniliśmy ani słowa. Nie miałam nawet najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Chciałam tylko, żeby jak najszybciej zawiózł mnie do domu, nic więcej. Podróż zamieniała się na wieczność. Na szczęście przetrwałam, byliśmy już przed moim domem. Bez słowa pożegnania wyszłam i zniknęłam mu z oczu. Nie miałam ochoty dłużej na niego patrzeć. Ostatni raz obejrzałam się za siebie, lecz ujrzałam tylko znikające mi w oczach czarne BMW. Dupek.

**

Minęły cztery dni. Justin nie odezwał się ani słowem. Zresztą.. niech robi co chce. Za chwilę miała zacząć się matematyka. Do klasy weszła pani Stivenson. Usiadła za biurkiem i zwróciła się w naszą stronę.

-Jak już pewnie zauważyliście mamy w naszej  klasie nowego ucznia. To jest Marc. –Rzeczywiście, nie widziałam wcześniej tego chłopaka. Wstał niepewnie i przywitał się z każdym. Nie dziwię mu się, że czuje się nie swojo jak nie zna tutaj nikogo. Wygląda na miłego. I nie ukrywam, że jest bardzo przystojny, ale nie aż tak przystojny jak.. Roxana nie myśl o nim więcej! Zawołały moje myśli. Miały oczywiście na  myśli Justina. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Chwilę potem zadzwonił dzwonek. Razem z Elen  i Sarą postanowiłyśmy bliżej poznać nowego kolegę. Podeszłyśmy do niego. Był trochę zmieszany, chyba nie spodziewał się takiej reakcji.

-Cześć Marc. Jestem Roxana.. A to jest Sara i Elen. –Tandetne powitanie na początek.. Ale co tam.. jakoś musiałam zacząć.

-Cześć.. Miło mi was poznać. –Grzecznie,  lecz niepewnie odpowiedział. Usiadłyśmy razem z nim na jednej z ławek znajdujących się na korytarzu. Zaczęliśmy go pytać, jak to się stało, że zmienił szkołę. Miałam wrażenie, że się otworzył. Stał się bardziej pewny siebie. Nasza rozmowa nie mogła trwać długo, ponieważ zadzwonił dzwonek.

-Roxana, widziałaś jak on na ciebie patrzył!? –Podekscytowana Elen zaczęła wrzeszczeć mi do ucha. Od razu spoczęły na nas wzroki innych.

Lekcje dobiegły końca. Pożegnałam się z dziewczynami i kierowałam się w stronę domu. Po chwili jednak zauważyłam, że jakaś postać podąża za mną krok w krok. Obróciłam się.

-Marc? Co ty tutaj robisz? –Zapytałam zaskoczona.

-Wracam do domu? –Zaśmiał się lekko, ale uroczo.. Uśmiechnęłam się.

-No to chyba wygląda na to, że mieszkamy na tej samej ulicy. –Skinął głową i razem kontynuowaliśmy drogę alejką. Nagle spostrzegłam, że na tej samej ławce, na której czekał kiedyś na mnie Justin znowu ktoś siedzi. Gdy podeszliśmy bliżej rozpoznałam osobę.. To znowu był Justin. Gdy podniósł wzrok w moją stronę, na jego twarzy namalowało się zaskoczenie.

-Kto to jest? –Wybuchł mi prosto przed twarzą, gardząco patrząc na Marca.

-Gówno cię to obchodzi. –Splunęłam i ruszyłam dalej. Marc nie zbyt dobrze czuł się w tej sytuacji. Nie miał bladego pojęcia o co chodzi.

-Roxana, chyba musimy pogadać, nie uważasz? –Justin próbował mnie zatrzymać.

-Chyba nie mamy o czym? –Odpowiedziałam pytająco. –Zrozum, że ja już nie chcę mieć z  tobą nic wspólnego. Zawiodłeś mnie dwa razy, to nie wystarczy?

-Roxana, kurwa pogadasz ze mną czy nie?

-Chyba jasno się wyraziłam. NIE CHCĘ MIEĆ Z TOBĄ NIC WSPÓLNEGO. –Przeliterowałam mu tuż przed twarzą. Wtedy poczułam jego ciepły oddech.. Na chwilę się rozkojarzyłam, lecz po krótkiej chwili znów wróciłam do rzeczywistości. W mojej głowie pojawiła się wizja tamtego dnia.. kiedy mnie pocałował.. Nie miałam już jednak ochoty, żeby zaśmiecać tymi nic nie znaczącymi wspomnieniami swoją głowę.  Justin chyba odpuścił. Patrzył jeszcze chwilę w moim kierunku, lecz po czasie odwrócił się i ruszył w swoją stronę.

-Wszystko ok? –Z troską zapytał Marc.

-Tak.. w porządku.

-Kim był ten chłopak? –Chyba jest bardzo ciekawski. Nie miałam ochoty o nim rozmawiać, ale starałam się być miłą.

-Idiotą.. –Chyba nie udał mi się być uprzejmą, ale moje ciśnienie w głowie aż  huczało. Odkąd poznałam Justina, ogólnie zaczęły się ze mną dziać różne dziwne rzeczy. Po kilku minutach doszłam już do swojego domu. Pożegnałam się z Marco, a zaraz potem znalazłam się nareszcie w swoim pokoju. Na moim telefonie wyświetlało się mnóstwo nieodebranych połączeń, a wszystkie od Justina. Naprawdę, nie chce mieć z nim nic wspólnego. Czemu tak zależy mu na rozmowie ze mną? Nie może po prostu zostawić mnie w spokoju. Próbowałam wyrzucić go z swoich myśli, lecz na marne. On ciągle powracał. Czułam do niego niechęć, a równocześnie coś mnie do niego ciągło, lecz nie do końca wiedziałam co to może być. Telefon ponownie zaczął wibrować. Poczułam się zdezorientowana. Kilka razu próbowałam odebrać, a równocześnie się powstrzymywałam. Jednak to odśrodkowe uczucie było mocniejsze. Przyłożyłam iPhona do ucha.

-Roxana? Jednak odebrałaś..

-Mów od razu czego chcesz, ok? –Stanowczo zapytałam.

-Możesz wyjść przed swój dom?

-CO?! Teraz będziesz ciągle za mną chodził, z nadzieją że coś wykombinujesz? Mylisz się.

-Możesz wyjść? –Powtórzył.

-Ok. –Znowu uległam. Super. Nie raz starałam się odmówić temu chłopakowi, ale nigdy nic z tego nie wychodziło. Boję się, żebym nie uległa mu w czymś innym.. To może się źle skończyć. Minęło kilka chwil, a byłam już na zewnątrz. Niepewnie podeszłam w stronę Justina. Żadne z nas nie zaczęło nic mówić. Nastała chwila milczenia.

-Roxana.. –No.. w końcu zaczął. Robiło się już niezręcznie. –Chciałem ci po prostu powiedzieć, że odkąd cię poznałem moje życie totalnie się zmieniło. Ani razu nie skorzystałem już z mojej metody na odstresowanie i..

-I co? Mam ci pogratulować? –Zaśmiałam się sarkastycznie.

-Kurwa, jak ty nic nie rozumiesz.

-To może mnie oświecisz? –Droczyłam się z nim, oczekując właściwej odpowiedzi.

-Lubię cię. Rozumiesz? Lubię cię.  Może tego nie zrozumiesz, bo mnie samemu ciężko było to pojąć, ale to prawda. –Do tej pory moja twarz była jak kamień. Nie wyrażała żadnych emocji. Po tych słowach jednak pojawił się na niej uśmiech. Nie wiedziałam, że Justin znajdzie w sobie tyle odwagi, żeby powiedzieć mi coś takiego. Wprawdzie nie było to nic wielkiego, ale zawsze coś.

Justin pov.

-To może mnie oświecisz? –Ta wredna suka wiedziała jak zadziałać mi na nerwy, mimo wszystko coś mnie do niej ciągło. Chciałem jej powiedzieć, coś więcej niż tylko lubię, ale to nie był odpowiedni czas. Po drugie nie byłem tego do końca pewny, a po tym jak powiedziała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego to całkiem odpadło.. Mimo wszystko jestem z siebie dumny.

-Też cię CZASEM lubię Justin.. –Przyznała, na co się zaśmiałem. Czasem była naprawdę wkurwiająca, ale teraz jakoś o tym zapomniałem. –Ale pamiętaj.. –Zaczęła. –To jest twoja ostatnia szansa. Jeśli jeszcze raz powtórzysz coś takiego to koniec.. Rozumiesz? Koniec. –Te słowa jak echo przedostały się do mojej głowy.

-Obiecuję. –Odpowiedziałem, chociaż nie byłem tego pewny. Znałem siebie lepiej niż każdy inny. Wiem, że może stać się całkiem inaczej. Znowu zamienię się w tego innego Justina, który cały świat ma umiejscowiony w środkowym palcu. Teraz jednak nie chciałem o tym myśleć.

-To wszystko co chciałeś mi powiedzieć? –Zapytała.

-Tak.. Chyba tak.. –Kierowała się już w stronę powrotną.  Łudziłem się, że się jakoś pożegnamy, czy coś.. Jednak nic. Zniknęła mi z oczu. Wsiadłem do swojego samochodu i przez chwilę rozmyślałem. Wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem numer Rayana.

-Rayan?

-Siema stary.

-Jest akcja. Gotowy? –Zapytałem..

-No jasne. Mów gdzie i kiedy. –Z przekonaniem odpowiedział.

-Będę za dziesięć minut pod twoim domem. –Rozłączyłem się i całą siła nacisnąłem pedał gazu udając się w stronę domu Rayana.


Jak myślicie o co chodzi Justinowi? Co szykuje z Rayanem?
Rozdział pojawił się z kilkugodzinnym późnieniem, ale jest :)
Proszę, każdego kto czyta o pozostawienie komentarza, nawet anonimowego, one bardzo motywują :)
Więc? 20 komentarzy i następny rozdział?
Jakieś pytania? https://twitter.com/Juss998

22 komentarze:

  1. dalej dalej dalej <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne <33333333 kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  3. poinformuj wszystkich to będziesz miała więcej kom bo mnie nie poinformowałaś tylko sama musiałam sprawdzić :3

    OdpowiedzUsuń
  4. super nn dawaj plisss <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku ciekawi mnie nn ;* :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy nn O.O <333 kocham to!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. ale wciąga nn pliss <333

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham cię normalnie <333 kiesy nn

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny ? dodaj jak najszybciej pliss... kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham twojego bloga , czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. następny, następny, następny plisss *o*

    OdpowiedzUsuń
  13. Super <3 Zapraszam na mojego :) the-upside-to-the-sky.blogspot.com :)))))

    OdpowiedzUsuń