sobota, 16 listopada 2013

ROZDZIAŁ III


Roxana pov.

Nie mogą mi dać cholernej chwili spokoju!? Krzyczałam w myślach. Jednak pukanie rodziców do drzwi mojego pokoju nie ustępowało.

-Roxana, jesteś tam? Wszystko w porządku? –Głos mojej mamy brzmiał, jakby bardzo się martwiła. W końcu uległam. Zczołgałam się z łóżka i wpuściłam ich do środka. –Możesz nam powiedzieć co się stało? Dlaczego tak szybko wbiegłaś na górę? –Próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy.

-Nic.. Jest w porządku.. –Chciałam się ich natychmiast pozbyć. Potrzebowałam pobyć chwilę sama. Jednak nie poszło tak łatwo jak się spodziewałam.

-Roxana, spójrz na mnie. –Poprosiła mama. Jak do tej pory moja głowa zwisała prostopadle do podłogi. Byłam jednak zmuszona ją podnieść. –Rox.. Ty płakałaś? –Nutka przejęcia pojawiła się w głosie mamy.

-Nie.. po prostu pokłóciłam się z Elen i rozumiesz.. –Skłamałam. Przecież nawet się z nią nie zobaczyłam.

-Nie trzeba było tak od razu? –Zaczął tata.

-Dobra John, zostawmy ją samą. –Moja mama zwróciła się do taty i zeszli na dół. Szczerze nie spodziewałam, że tak szybko odpuszczą, ale to dla mnie lepiej. Ale.. co teraz? Co mam ze sobą zrobić? Nie mogę dopuścić się do najgorszych myśli.. To może się źle skończyć. Jest dwudziesta. Położyłam się na łóżku starając się odpędzić od siebie złe myśli. Niestety.. na marne. W mojej głowie panował totalny chaos, a to wszystko przez NIEGO! Zadręczając się nawet nie poczułam, kiedy moje powieki zaczęły opadać na oczy. Po chwili zasnęłam.

Ze złości rzuciłam budzik na podłogę. Czy musisz mnie zawsze tak cholernie wkurwiać?! Wrzeszczałam na budzik? Sory, ale wszystko było nie tak. Siódma.. Super. Założyłam na siebie zwykłe czarne rurki i szarą koszulkę. Nie miałam ochoty na jakieś wynalazki. Weszłam do łazienki, przejrzałam się w lustrze i było tak jak myślałam. Wyglądałam jak skończone gówno. Moje oczy były spuchnięte i sine. Widać, że  ryczałam jak nienormalna. Nałożyłam na siebie masę korektora. Było już lepiej, jednak nie osiągnęłam oczekiwanego efektu. Włosy spięłam w kucyk, ponieważ też nie wyglądały najlepiej.

-Roxana, jesteś już gotowa? Zaraz się spóźnimy. –Zawołała mama. Dobra, już nic więcej z sobą nie zrobię. Zabrałam moją ulubioną beżową torbę i zeszłam na dół.

-Możemy już iść. –Oznajmiłam. Założyłam czarne kozaki powyżej kostek i szary płaszcz. Mama czekała już ubrana. Tata był już chyba w pracy, ponieważ nigdzie go nie widziałam. Wyszłyśmy na zewnątrz. Było trochę cieplej niż wczoraj. Wsiadłam do samochodu zajmując miejsce pasażera. Nie minęło pięć minut, a byłyśmy już na miejscu. Pożegnałam się z mamą i udałam się w stronę budynku. Sprawdziłam rozkład i kierowałam się w stronę sali matematycznej. Po drodze spotkałam Sarę i Elen. Uściskałyśmy się na przywitanie.

-Roxana, wszystko w porządku? Niezbyt dobrze wyglądasz. –No dzięki.. Pomyślałam. Kto jak kto, ale Sara znała mnie jak nikt inny. Od razu zorientowała się, że coś jest nie tak.

-Wszystko w porządku. Pokłóciłam się z rodzicami, to tyle. –Odpowiedziałam znowu kłamiąc. Nie chciałam nikomu o tym mówić. Nie miałam zamiaru wysłuchiwać godzinnych pocieszeń, że wszystko będzie dobrze, bo nie będzie.

-Jesteś pewna? –Mimo wszystko dopytywała.

-Tak, jest ok. Chodźmy lepiej, bo zaraz będzie dzwonek. Do klasy dotarłyśmy równo z nauczycielem. Pani Evason bezskutecznie tłumaczyła materiał. Ja akurat nie byłam najgorszą uczennicą, a nawet bardzo dobrą, więc kojarzyłam o co jej chodzi. Reszta lekcji minęła podobnie. Dzisiaj nie miałam ochoty wysłuchiwać nędznych wykładów. Zaraz po zajęciach miałam zamiar udać się prosto do domu. Niestety musiałam wracać sama na piechotę, ponieważ dziewczyny mieszkały w innej części miasta. Opuściłam teren szkoły i zmierzałam w wąską alejkę, którą zawsze wracałam. Mijałam kolejne kamienice, ławki, drzewa.. Nagle zza zakrętu wybiegła jakaś ciemna postać w kapturze zmierzająca w moją stronę. Trochę się wystraszyłam, ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew. To coś szturchnęło mnie za ramię.

-Ej uważaj trochę, ok? –Krzyknęłam zirytowana. Nagle zbladłam, gdy zobaczyłam twarz tej osoby. –Czego ty ode mnie chcesz?! Powiedziałam ci chyba wyraźnie, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie potrafisz tego kurwa zrozumieć? –Justin.. Mogłam się spodziewać, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Nie spodziewałam się jednak, że będzie to tak szybko.

-Ej spokojnie shawty, przechodziłem przypadkiem. Nie rozumiem o co się tak burzysz? –Obiecuję, że jeszcze jedno jego słowo, a dam mu w mordę.

-No więc na razie. –Zaczęłam iść przed siebie, jednak chwycił mnie za rękę, a ja nie miałam takiej siły, żeby wydostać się z jego uścisku. –Zostaw mnie, chcę iść, nie rozumiesz? –Zaśmiał się sarkastycznie i pokręcił głową.

-Jak ty nic nie rozumiesz. –Znowu się zaśmiał.

-No to może łaskawie mi wytłumaczysz i dasz mi w końcu spokój? –Zapytałam zdezorientowana. Nic nie odpowiedział. Jeszcze mocniej zacisnął swoją dłoń na mojej i przyciągnął mnie do siebie. –Zostaw mnie! –Krzyczałam jak oszalała. Niestety na marne. Zbliżył swoje usta do mojej szyi i zaczął na niej składać pocałunki. Kiedy opamiętałam się co się dzieje wolną ręką uderzyłam go w twarz. Spojrzał na mnie wzrokiem pałającym jadem. Widzialna była wściekłość na jego twarzy. Wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam dalej.

-O jak mi przykro Bieber. –Ostatni raz na niego spojrzałam.

-Suka. –Tylko to słowo wydobyło się z jego ust. Mam to w dupie co o mnie myśli. Ja też mam o nim swoją opinię. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Wiedziałam, że tą bitwę tym razem wygrałam JA. Poczułam nawet, że niewielki uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Obym go  więcej nie spotkała, bo nie ręczę za siebie. Po kilku minutach byłam już w domu. Rodzice byli jeszcze w pracy. Wyjęłam z lodówki jakiś jogurt i drożdżówkę. Usiadłam przed telewizorem. Leciała jakaś komedia romantyczna. Sory, to nie dla mnie.. Zatrzymałam się na jakimś teleturnieju tanecznym. W sumie tak zleciało mi większość popołudnia. Dochodziła szesnasta.

-Już jestem! –Usłyszałam głos mojej mamy.

-Cześć, co tak wcześnie? –Zapytałam, zazwyczaj wracała razem z tatą koło dwudziestej.

-Wzięłam pracę do domu, boli mnie głowa, więc wolałam wrócić. –W jej głosie słyszalne było zmęczenie.

-Rozumiem.. Jak coś będę u siebie. –Poinformowałam i wbiegłam po schodach na górę. Zauważyłam, że na moim iPhonie świeci się ikonka, co oznaczało, że mam wiadomość. Odblokowałam palcem ekran i odczytałam wiadomość. Tak.. Wręcz jest świetnie. Wiedziałam, że tak prędko się nie odczepi. Od Justina:

To jeszcze nie koniec.

Wal się. Pomyślałam. Zastanawiałam się czy czegoś nie odpisać, jednak się powstrzymałam. Myślę tylko nad jednym.. Czego on ode mnie chce? Zemsty? Ale za co.. Że mu się sprzeciwiłam? Przecież sam przyznał, że może mieć każdą, więc czemu akurat ja?

-Rox, wychodzę do supermarketu, będę za godzinę! –Oznajmiła mama.

-Ok! –Odpowiedziałam na tyle głośno, żeby mnie usłyszała.

Położyłam się na łóżku. Włączyłam na DVD mój ulubiony film, który mogłabym oglądać setki razy „Love ever”. Zawsze marzyłam, żeby znaleźć się na miejscu głównej bohaterki.. Mieć kochającego chłopaka, wspierające przyjaciółki i doskonale zaplanowaną przyszłość. Z tych rzeczy miałam tylko dwie przyjaciółki, ale nie zawsze chciałam im się ze wszystkiego zwierzać. Potrzebowałam kogoś kto pokocha mnie tak.. NAPRAWDĘ.

W trakcie filmu usłyszałam wibrację telefonu. Nie miałam jednak ochoty podnosić się z łóżka i sięgać na biurko. Nie minęło więcej niż pięć minut, a telefon ponownie zawibrował, dając mi do zrozumienia, że dostałam już drugą wiadomość. Nie miałam wyjścia. Zwlekłam się z łóżka. Chwyciłam iPhona do ręki i ponownie wróciłam do wygodnej pozycji sprzed chwili. Odblokowałam telefon. Ta.. Można było się tego spodziewać. Znowu ON. Czego może chcieć tym razem?

Możesz zejść przed swój dom?

Co!? Skąd on wie gdzie ja mieszkam?! I co teraz.. Otworzyłam okno i wyjrzałam przed siebie. Rzeczywiście stał oparty o swoje auto i spoglądał w stronę drzwi wejściowych. Nie.. Niech nawet nie próbuje wejść do środka. Zaraz przyjdzie moja mama i.. to może skończyć się nie najlepiej. Czyli jednym słowem jestem skazana do niego wyjść. Założyłam pierwsze lepsze buty i kurtkę. Wyszłam na zewnątrz. Było cholernie zimno. Nie miałam zamiaru długo zwlekać. Od razu podeszłam w stronę Justina.

-Możesz mi powiedzieć, czego tak naprawdę ode mnie chcesz? –Zapytałam konkretnie.

-Może wsiądziemy do samochodu, jest trochę zimno? –Zaproponował.

-Nie mam czasu, a poza tym.. nie i już.

-Dobra, więc chciałem ci powiedzieć, że trochę głupio wyszło i no.. wiesz. –Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Czyżby chciał mnie przeprosić?

-Oo Bieber! Czy to są przeprosiny? –Zapytałam.

-A kto powiedział, że cię przepraszam? Hm? –Zawsze musi wszystko zepsuć..

-Czyli przynajmniej przyznanie się do błędu?

-Możemy to tak nazwać, jeśli ci odpowiada.. –Odpowiedział trochę jakby niepewnie.

Justin pov.

Nie.. Przecież jej nie przeproszę. To nie w moim stylu. Zresztą dlaczego miałbym to robić? Powinna mi jeszcze podziękować, że chciałem mieć z nią coś wspólnego. Jednak jakiś głos w środku mówił mi coś innego. Kurwa zatkaj się! Starałem go uciszyć, jednak na marne. Jednak namówiłem ją, żeby wsiadła do samochodu.

-Po prostu nie chce mi się dłużej z tobą kłócić, mam ważniejsze sprawy na głowie.

-Taa, znam te sprawy. –Czy ona musi być taka upierdliwa. Co ją to w ogóle obchodzi?!

-Nie. Nie chodzi mi o to, o czym myślisz. Staram się wyjść z tego gówna, ale nie mogę rozumiesz? To stało się jak nałóg. Nawet zioło już tak na mnie nie działa. Może pomyślisz sobie, że jestem jakąś męską dziwką, ale to nie moja wina.. To nie moja wina, że nie mam  takiego życia, jakie bym chciał. I tak tego nie zrozumiesz.. Nie wiem dlaczego ci to powiedziałem, ale to ty pierwsza mi się sprzeciwiłaś. Na początku byłem cholernie wkurwiony, ale chwilę się zastanowiłem i doszedłem do wniosku, że mi pomogłaś. –Wszystko wypowiedziałem na jednym tchu. Miałem wrażenie, że kamień ważący tony spadł mi z serca. Nikomu wcześniej się do tego nie przyznałem.

Nie mogło to dojść do mojej głowy, dlaczego akurat JEJ o tym powiedziałem. Kumple wiedzieli, że lubię bawić się laskami, ale to nie to samo. Ona była inna.. Tylko ona mi się sprzeciwiła i tym samym tylko  ona mi pomogła, nawet jeśli nie była tego świadoma.

-Dobra, powiedzmy że ci wierzę, ale to nie zmieni mojego stosunku do ciebie, ok? Nie licz na zbyt wiele. I nie mam zamiaru ci współczuć. Nie jesteś małym dzieckiem, którego trzeba uczyć jak żyć,  ale identycznie się zachowujesz. Myślę, że na tym zakończymy naszą znajomość. Cześć. –Po tych słowach wyszła. Zatrzasnęła za sobą drzwi do samochodu i zniknęła z moich oczu. Brawo.. Znowu wszystko spieprzyłem. Wściekłość znowu wzięła nade mną górę. Odpaliłem moje BMW i z całej siły naciskając pedał gazu ruszyłem przed siebie.



Jak myślicie, czy na tym zakończy się znajomość pomiędzy Roxaną a Justinem?
Zostawiajcie komentarze, one bardzo  motywują do dalszego pisania :) Dziękuję <3

17 komentarzy:

  1. Świetne to jest! Pisz pisz pisz <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo. Czytam. Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany ! to jest świetne !

    OdpowiedzUsuń
  5. A myślałam ,że to Roxanie będzie zależało xdd Super , pisz dalej , nie moge sie juz doczekać nexta ;DD

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz dalej omomom już się nie doczekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. jest świetnie / Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. następny pliss a kiedy dodasz <333

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne <3 kiedy następny rozdział ? :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny <3 Kiedy nastepny ?:) /@Serducho98

    OdpowiedzUsuń
  11. genialny <3 myślę że Roxana będzie dużo nad tym myślała i będzie mu pomagać czy coś takiego a co do rozdziału to kiedy następny ???? O.O <33333

    OdpowiedzUsuń
  12. ale to mnie wciągnerło naet nie musiałam sobie tego wyobrażać a czułam się jak bym tam była i oglądała film <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku <33 dziękuję, myślę że jutro będzie następny rozdział :D w razie czego będę informować :*

    OdpowiedzUsuń
  14. jejju KOCHAM CIĘ za to <333 :******

    OdpowiedzUsuń