Roxana pov.
Nie mogą mi
dać cholernej chwili spokoju!? Krzyczałam w myślach. Jednak pukanie rodziców do
drzwi mojego pokoju nie ustępowało.
-Roxana,
jesteś tam? Wszystko w porządku? –Głos mojej mamy brzmiał, jakby bardzo się
martwiła. W końcu uległam. Zczołgałam się z łóżka i wpuściłam ich do środka.
–Możesz nam powiedzieć co się stało? Dlaczego tak szybko wbiegłaś na górę?
–Próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Przecież nie mogę powiedzieć jej prawdy.
-Nic.. Jest
w porządku.. –Chciałam się ich natychmiast pozbyć. Potrzebowałam pobyć chwilę
sama. Jednak nie poszło tak łatwo jak się spodziewałam.
-Roxana,
spójrz na mnie. –Poprosiła mama. Jak do tej pory moja głowa zwisała prostopadle
do podłogi. Byłam jednak zmuszona ją podnieść. –Rox.. Ty płakałaś? –Nutka przejęcia
pojawiła się w głosie mamy.
-Nie.. po
prostu pokłóciłam się z Elen i rozumiesz.. –Skłamałam. Przecież nawet się z nią
nie zobaczyłam.
-Nie trzeba
było tak od razu? –Zaczął tata.
-Dobra John,
zostawmy ją samą. –Moja mama zwróciła się do taty i zeszli na dół. Szczerze nie
spodziewałam, że tak szybko odpuszczą, ale to dla mnie lepiej. Ale.. co teraz?
Co mam ze sobą zrobić? Nie mogę dopuścić się do najgorszych myśli.. To może się
źle skończyć. Jest dwudziesta. Położyłam się na łóżku starając się odpędzić od
siebie złe myśli. Niestety.. na marne. W mojej głowie panował totalny chaos, a
to wszystko przez NIEGO! Zadręczając się nawet nie poczułam, kiedy moje powieki
zaczęły opadać na oczy. Po chwili zasnęłam.
Ze złości
rzuciłam budzik na podłogę. Czy musisz mnie zawsze tak cholernie wkurwiać?!
Wrzeszczałam na budzik? Sory, ale wszystko było nie tak. Siódma.. Super.
Założyłam na siebie zwykłe czarne rurki i szarą koszulkę. Nie miałam ochoty na
jakieś wynalazki. Weszłam do łazienki, przejrzałam się w lustrze i było tak jak
myślałam. Wyglądałam jak skończone gówno. Moje oczy były spuchnięte i sine. Widać,
że ryczałam jak nienormalna. Nałożyłam
na siebie masę korektora. Było już lepiej, jednak nie osiągnęłam oczekiwanego
efektu. Włosy spięłam w kucyk, ponieważ też nie wyglądały najlepiej.
-Roxana,
jesteś już gotowa? Zaraz się spóźnimy. –Zawołała mama. Dobra, już nic więcej z
sobą nie zrobię. Zabrałam moją ulubioną beżową torbę i zeszłam na dół.
-Możemy już
iść. –Oznajmiłam. Założyłam czarne kozaki powyżej kostek i szary płaszcz. Mama
czekała już ubrana. Tata był już chyba w pracy, ponieważ nigdzie go nie
widziałam. Wyszłyśmy na zewnątrz. Było trochę cieplej niż wczoraj. Wsiadłam do
samochodu zajmując miejsce pasażera. Nie minęło pięć minut, a byłyśmy już na
miejscu. Pożegnałam się z mamą i udałam się w stronę budynku. Sprawdziłam
rozkład i kierowałam się w stronę sali matematycznej. Po drodze spotkałam Sarę
i Elen. Uściskałyśmy się na przywitanie.
-Roxana,
wszystko w porządku? Niezbyt dobrze wyglądasz. –No dzięki.. Pomyślałam. Kto jak
kto, ale Sara znała mnie jak nikt inny. Od razu zorientowała się, że coś jest
nie tak.
-Wszystko w
porządku. Pokłóciłam się z rodzicami, to tyle. –Odpowiedziałam znowu kłamiąc.
Nie chciałam nikomu o tym mówić. Nie miałam zamiaru wysłuchiwać godzinnych
pocieszeń, że wszystko będzie dobrze, bo nie będzie.
-Jesteś
pewna? –Mimo wszystko dopytywała.
-Tak, jest
ok. Chodźmy lepiej, bo zaraz będzie dzwonek. Do klasy dotarłyśmy równo z
nauczycielem. Pani Evason bezskutecznie tłumaczyła materiał. Ja akurat nie
byłam najgorszą uczennicą, a nawet bardzo dobrą, więc kojarzyłam o co jej
chodzi. Reszta lekcji minęła podobnie. Dzisiaj nie miałam ochoty wysłuchiwać
nędznych wykładów. Zaraz po zajęciach miałam zamiar udać się prosto do domu.
Niestety musiałam wracać sama na piechotę, ponieważ dziewczyny mieszkały w
innej części miasta. Opuściłam teren szkoły i zmierzałam w wąską alejkę, którą
zawsze wracałam. Mijałam kolejne kamienice, ławki, drzewa.. Nagle zza zakrętu
wybiegła jakaś ciemna postać w kapturze zmierzająca w moją stronę. Trochę się
wystraszyłam, ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew. To coś szturchnęło
mnie za ramię.
-Ej uważaj
trochę, ok? –Krzyknęłam zirytowana. Nagle zbladłam, gdy zobaczyłam twarz tej
osoby. –Czego ty ode mnie chcesz?! Powiedziałam ci chyba wyraźnie, że nie chcę
mieć z tobą nic wspólnego, nie potrafisz tego kurwa zrozumieć? –Justin.. Mogłam
się spodziewać, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Nie spodziewałam się jednak, że
będzie to tak szybko.
-Ej
spokojnie shawty, przechodziłem
przypadkiem. Nie rozumiem o co się tak burzysz? –Obiecuję, że jeszcze jedno
jego słowo, a dam mu w mordę.
-No więc na
razie. –Zaczęłam iść przed siebie, jednak chwycił mnie za rękę, a ja nie miałam
takiej siły, żeby wydostać się z jego uścisku. –Zostaw mnie, chcę iść, nie
rozumiesz? –Zaśmiał się sarkastycznie i pokręcił głową.
-Jak ty nic
nie rozumiesz. –Znowu się zaśmiał.
-No to może
łaskawie mi wytłumaczysz i dasz mi w końcu spokój? –Zapytałam zdezorientowana.
Nic nie odpowiedział. Jeszcze mocniej zacisnął swoją dłoń na mojej i
przyciągnął mnie do siebie. –Zostaw mnie! –Krzyczałam jak oszalała. Niestety na
marne. Zbliżył swoje usta do mojej szyi i zaczął na niej składać pocałunki.
Kiedy opamiętałam się co się dzieje wolną ręką uderzyłam go w twarz. Spojrzał
na mnie wzrokiem pałającym jadem. Widzialna była wściekłość na jego twarzy.
Wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam dalej.
-O jak mi
przykro Bieber. –Ostatni raz na niego spojrzałam.
-Suka.
–Tylko to słowo wydobyło się z jego ust. Mam to w dupie co o mnie myśli. Ja też
mam o nim swoją opinię. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Wiedziałam, że tą bitwę
tym razem wygrałam JA. Poczułam nawet, że niewielki uśmiech pojawia się na
mojej twarzy. Obym go więcej nie
spotkała, bo nie ręczę za siebie. Po kilku minutach byłam już w domu. Rodzice
byli jeszcze w pracy. Wyjęłam z lodówki jakiś jogurt i drożdżówkę. Usiadłam
przed telewizorem. Leciała jakaś komedia romantyczna. Sory, to nie dla mnie..
Zatrzymałam się na jakimś teleturnieju tanecznym. W sumie tak zleciało mi
większość popołudnia. Dochodziła szesnasta.
-Już jestem!
–Usłyszałam głos mojej mamy.
-Cześć, co
tak wcześnie? –Zapytałam, zazwyczaj wracała razem z tatą koło dwudziestej.
-Wzięłam
pracę do domu, boli mnie głowa, więc wolałam wrócić. –W jej głosie słyszalne
było zmęczenie.
-Rozumiem..
Jak coś będę u siebie. –Poinformowałam i wbiegłam po schodach na górę.
Zauważyłam, że na moim iPhonie świeci się ikonka, co oznaczało, że mam
wiadomość. Odblokowałam palcem ekran i odczytałam wiadomość. Tak.. Wręcz jest
świetnie. Wiedziałam, że tak prędko się nie odczepi. Od Justina:
To jeszcze nie koniec.
Wal się.
Pomyślałam. Zastanawiałam się czy czegoś nie odpisać, jednak się powstrzymałam.
Myślę tylko nad jednym.. Czego on ode mnie chce? Zemsty? Ale za co.. Że mu się
sprzeciwiłam? Przecież sam przyznał, że może mieć każdą, więc czemu akurat ja?
-Rox,
wychodzę do supermarketu, będę za godzinę! –Oznajmiła mama.
-Ok! –Odpowiedziałam
na tyle głośno, żeby mnie usłyszała.
Położyłam
się na łóżku. Włączyłam na DVD mój ulubiony film, który mogłabym oglądać setki
razy „Love ever”. Zawsze marzyłam, żeby znaleźć się na miejscu głównej
bohaterki.. Mieć kochającego chłopaka, wspierające przyjaciółki i doskonale
zaplanowaną przyszłość. Z tych rzeczy miałam tylko dwie przyjaciółki, ale nie
zawsze chciałam im się ze wszystkiego zwierzać. Potrzebowałam kogoś kto pokocha
mnie tak.. NAPRAWDĘ.
W trakcie
filmu usłyszałam wibrację telefonu. Nie miałam jednak ochoty podnosić się z
łóżka i sięgać na biurko. Nie minęło więcej niż pięć minut, a telefon ponownie
zawibrował, dając mi do zrozumienia, że dostałam już drugą wiadomość. Nie
miałam wyjścia. Zwlekłam się z łóżka. Chwyciłam iPhona do ręki i ponownie
wróciłam do wygodnej pozycji sprzed chwili. Odblokowałam telefon. Ta.. Można
było się tego spodziewać. Znowu ON. Czego może chcieć tym razem?
Możesz zejść przed swój dom?
Co!? Skąd on
wie gdzie ja mieszkam?! I co teraz.. Otworzyłam okno i wyjrzałam przed siebie.
Rzeczywiście stał oparty o swoje auto i spoglądał w stronę drzwi wejściowych.
Nie.. Niech nawet nie próbuje wejść do środka. Zaraz przyjdzie moja mama i.. to
może skończyć się nie najlepiej. Czyli jednym słowem jestem skazana do niego
wyjść. Założyłam pierwsze lepsze buty i kurtkę. Wyszłam na zewnątrz. Było
cholernie zimno. Nie miałam zamiaru długo zwlekać. Od razu podeszłam w stronę
Justina.
-Możesz mi
powiedzieć, czego tak naprawdę ode mnie chcesz? –Zapytałam konkretnie.
-Może
wsiądziemy do samochodu, jest trochę zimno? –Zaproponował.
-Nie mam
czasu, a poza tym.. nie i już.
-Dobra, więc
chciałem ci powiedzieć, że trochę głupio wyszło i no.. wiesz. –Na mojej twarzy
pojawił się zwycięski uśmiech. Czyżby chciał mnie przeprosić?
-Oo Bieber!
Czy to są przeprosiny? –Zapytałam.
-A kto
powiedział, że cię przepraszam? Hm? –Zawsze musi wszystko zepsuć..
-Czyli
przynajmniej przyznanie się do błędu?
-Możemy to
tak nazwać, jeśli ci odpowiada.. –Odpowiedział trochę jakby niepewnie.
Justin pov.
Nie..
Przecież jej nie przeproszę. To nie w moim stylu. Zresztą dlaczego miałbym to
robić? Powinna mi jeszcze podziękować, że chciałem mieć z nią coś wspólnego.
Jednak jakiś głos w środku mówił mi coś innego. Kurwa zatkaj się! Starałem go
uciszyć, jednak na marne. Jednak namówiłem ją, żeby wsiadła do samochodu.
-Po prostu nie
chce mi się dłużej z tobą kłócić, mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Taa, znam
te sprawy. –Czy ona musi być taka upierdliwa. Co ją to w ogóle obchodzi?!
-Nie. Nie
chodzi mi o to, o czym myślisz. Staram się wyjść z tego gówna, ale nie mogę
rozumiesz? To stało się jak nałóg. Nawet zioło już tak na mnie nie działa. Może
pomyślisz sobie, że jestem jakąś męską dziwką, ale to nie moja wina.. To nie
moja wina, że nie mam takiego życia,
jakie bym chciał. I tak tego nie zrozumiesz.. Nie wiem dlaczego ci to powiedziałem,
ale to ty pierwsza mi się sprzeciwiłaś. Na początku byłem cholernie wkurwiony,
ale chwilę się zastanowiłem i doszedłem do wniosku, że mi pomogłaś. –Wszystko wypowiedziałem
na jednym tchu. Miałem wrażenie, że kamień ważący tony spadł mi z serca. Nikomu
wcześniej się do tego nie przyznałem.
Nie mogło to
dojść do mojej głowy, dlaczego akurat JEJ o tym powiedziałem. Kumple wiedzieli,
że lubię bawić się laskami, ale to nie to samo. Ona była inna.. Tylko ona mi
się sprzeciwiła i tym samym tylko ona mi
pomogła, nawet jeśli nie była tego świadoma.
-Dobra,
powiedzmy że ci wierzę, ale to nie zmieni mojego stosunku do ciebie, ok? Nie
licz na zbyt wiele. I nie mam zamiaru ci współczuć. Nie jesteś małym dzieckiem,
którego trzeba uczyć jak żyć, ale
identycznie się zachowujesz. Myślę, że na tym zakończymy naszą znajomość.
Cześć. –Po tych słowach wyszła. Zatrzasnęła za sobą drzwi do samochodu i
zniknęła z moich oczu. Brawo.. Znowu wszystko spieprzyłem. Wściekłość znowu
wzięła nade mną górę. Odpaliłem moje BMW i z całej siły naciskając pedał gazu
ruszyłem przed siebie.
Jak myślicie, czy na tym zakończy się znajomość pomiędzy Roxaną a Justinem?
Zostawiajcie komentarze, one bardzo motywują do dalszego pisania :) Dziękuję <3
Świetne to jest! Pisz pisz pisz <33
OdpowiedzUsuńŚwietne :D czekam na nn
OdpowiedzUsuńCudo. Czytam. Czekam.
OdpowiedzUsuńO rany ! to jest świetne !
OdpowiedzUsuńA myślałam ,że to Roxanie będzie zależało xdd Super , pisz dalej , nie moge sie juz doczekać nexta ;DD
OdpowiedzUsuńpisz dalej <3 super jest :*
OdpowiedzUsuńpisz dalej omomom już się nie doczekam nn
OdpowiedzUsuńjest świetnie / Ola
OdpowiedzUsuńnastępny pliss a kiedy dodasz <333
OdpowiedzUsuńŚwietnie <333
OdpowiedzUsuńświetne <3 kiedy następny rozdział ? :*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Kiedy nastepny ?:) /@Serducho98
OdpowiedzUsuńgenialny <3 myślę że Roxana będzie dużo nad tym myślała i będzie mu pomagać czy coś takiego a co do rozdziału to kiedy następny ???? O.O <33333
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńale to mnie wciągnerło naet nie musiałam sobie tego wyobrażać a czułam się jak bym tam była i oglądała film <3
OdpowiedzUsuńJejku <33 dziękuję, myślę że jutro będzie następny rozdział :D w razie czego będę informować :*
OdpowiedzUsuńjejju KOCHAM CIĘ za to <333 :******
OdpowiedzUsuń