Justin pov.
Kurwa,
miałem ochotę go zabić. Nigdy nie przepadałem za tym człowiekiem, ale w tej
chwili znienawidziłem go, przesadził mieszając w to Roxanę. Próbowałem
ukradkiem wyjąć telefon z kieszeni, żeby dać jej jakoś znać, żeby nikomu nie
otwierała, żeby została w domu. Nie było to jednak takie łatwe, Luke ciągle
czuwał nad moimi gestami. W końcu dotarłem dłonią do telefonu, na wyczucie napisałem
jedno słowo:
Uważaj.
Lekko
odchylając głowę znalazłem jej numer zapisany w kontaktach i wysłałem
wiadomość.
Roxana pov.
Znowu to
cudowne uczucie. Nie czułam się jeszcze pewnie w jego towarzystwie, lecz mimo
wszystko coś mnie do niego ciągło, nie potrafiłam jednak odczytać w sobie tego
doznania. Leżąc na kanapie usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Podeszłam do
biurka, na którym leżał i odczytałam wiadomość.
Uważaj.
Niepewność i
zaskoczenie namalowało się na mojej twarzy. O co może mu chodzić? Może ta
wiadomość nie miała być do mnie? Zastanawiałam się nad odpowiedzią.
O co chodzi Justin?
Niestety
czekałam kilkanaście minut na odpowiedź i nic.. Zaczęłam się niepokoić. Jakie
przesłanie mają jego słowa. Na co mam uważać? Co się do cholery dzieje? W
tamtej chwili poczułam prawdziwy strach. A może Justin ma problemy? Może to ma
jakiś związek z tą widomością, którą dostał. Nie mam pojęcia. Wyczuwałam
jednak, że nie jest dobrze. Mimo wszystko nie mogłam nic zrobić. Wróciłam na
kanapę i rozmyślając zaczęłam sobie wyobrażać co się dzieje.
Moje myśli zakłóciło
nachalne pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół, żeby otworzyć. Było już późno,
nikogo się nie spodziewałam. Mama również wzięła ze sobą klucze. Niepewnym
krokiem podeszłam do drzwi i przez dziurkę spojrzałam kto natarczywie próbuje
wejść do środka. Zobaczyłam dwóch na czarno ubranych mężczyzn. Byli dobrze
zbudowani, lecz na ich twarzach malowała się złość. Mój odczucie strachu
zwiększyło się kilkakrotnie.
-Otwieraj
suko, wiemy że tam jesteś. –Zaczął wrzeszczeć jeden z nich. Nie wiedziałam czy
mam coś odpowiedzieć, czy po prostu udawać nieobecną. Skoro jednak wiedzą, że
jestem w mieszkaniu?
-No idziesz
z nami czy nie? Lepiej szybko się zdecyduj, bo twój książę może długo nie wytrzymać.
–Co oni mają na myśli? Chodzi im o Justina? Co on znowu zrobił. I co najgorsze
gdzie chcą żebym JA z nimi szła. Nadal milczałam.
-Dobrze,
twoja decyzja. Pamiętaj, ostrzegaliśmy. –Odburknął głos. Usłyszałam wycofujące
się kroki. Odeszli. Kamień spadł mi z serca. Chyba nigdy tak się nie bałam.
Lecz czy do końca odpuścili? Delikatnie poruszyłam roletą, chcąc zobaczyć co
dzieje się na dworze. Zobaczyłam dwa czarne samochody, do których zbliżali się
mężczyźni stojący wcześniej pod moimi drzwiami. Starałam się być ostrożna, żeby
nie zauważyli, że jestem w środku, mimo iż podobno byli pewni, że jestem.
Emocje do końca nie opadły. Nie miałam pojęcia kim byli, ale najprawdopodobniej
to przed nimi ostrzegał mnie Justin. Ale chwila.. Powiedzieli, że Justin może
długo nie wytrzymać. Co jeśli coś mu zrobią? Jeśli ja mogłam mu pomoc, a tego
nie zrobiłam? Kurwa. Zawsze mam szybkie myślenie. I co teraz? Zejść do nich i wykonać
co mi każą, czy lepiej bronić swojego tyłka i dać sobie spokój. Odczucie
strachu stanęło górą. Nie miałam w sobie na tyle odwagi, żeby wyjść na
zewnątrz. Przy zgaszonym świetle siedziałam na fotelu, czekając na jakikolwiek
postęp sprawy. Kilkakrotnie próbowałam dodzwonić się do Justina. Niestety na
nic. Ciągle poczta głosowa. Nie mogłam odgonić się od myśli, co się z nim teraz
dzieje. Żebym chociaż wiedziała gdzie mieszka..
Justin pov.
-Oh Bieber,
coś jest nie tak. Daj spokój. –Słysząc szyderski głos Luka chciało mi się
żygać.
-Spierdalaj.
–Odpowiedziałem. Wiedziałem, że z nim nie ma żartów, ale byłem na tyle
wkurwiony, że nie pozwoliłem sobie na jakiekolwiek docinki. Luke zaczął się
sarkastycznie śmiać. Spojrzał na mnie z pogardą i pokręcił głową. Jak do tej
pory nie miałem pojęcia, gdzie mnie zabiera. Lecz nie konkretnie tym zaśmiecałem
sobie głowę. Głównym tematem moich myśli była Roxana. Jeśli oni jej coś zrobią,
nigdy sobie tego nie wybaczę. Przy nagłym hamowaniu samochód stanął.
-Koniec
wycieczki. Wysiadaj Bieber. –Nie miałem innego wyjścia, niż opuścić samochód.
Miałem ochotę ich pozabijać. Powstrzymywało mnie jedynie to, że mieli przewagę
liczebną. Na miejscu znajdowało się jeszcze kilku ludzi Luka. Spojrzeli na mnie
zdziwieni, najwyraźniej się mnie tam nie spodziewając.
Wokół mnie
stało kilkunastu mężczyzn. Stałem osłupiały na środku jak jakaś cipa. Zauważyłem
tylko Luka krążącego wokół mnie pokazującego jakieś dziwne ruchy, których celu
nie znałem.
-Może
łaskawie wytłumaczysz nam.. –Zaczął sarkastycznym miłym głosem. –Dlaczego kurwa
nie wypełniasz moich poleceń!? –Tym razem krzyknął mi tuż przed twarzą.
-Mówiłem
już, że nie mogłem. –Obojętnie odparłem.
-Nie mogłeś?
Nie żartuj sobie. Chyba twoja suka nie mogła i ją zostawiłeś. Nie prawda? –Tym
razem przesadził. Nie wytrzymałem i z całej siły uderzyłem go w tą parszywą
mordę. Jego ciało niekontrolowanie opadło na ziemię, po chwili jednak podniósł
się i spojrzał na mnie wzrokiem pałającym jadem.
-Wiesz, że
przesadziłeś Bieber. –Podszedł do mnie i zaczął mnie szarpać. Nie mogłem sobie pozwolić, żeby
pozwolić mu wygrać. Nasze pięści co kilka sekund znajdowały się na przeciwnych
twarzach. W końcu uderzyłem go z całej siły w brzuch. Był to ostateczny ruch.
-Gnij Luke. –Wypowiedziałem
te słowa z wielką satysfakcją i odszedłem w kierunku samochodu, którym mnie tu
przywieziono. Zdziwiłem się, że nie rzuciła się na mnie ta banda jego ludzi.
Najwyraźniej nie do końca byli wobec niego lojalni. Kluczyki na szczęście były
w schowku. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę pizzerii pod którą zostało moje
BMW. Jednak po chwili do mojej głowy napłynęła świeża fala myśli. Przypomniałem
sobie o Roxanie. Kurwa, jeśli jej coś zrobili to zabiję ich wszystkich. Sam nie
wiem dlaczego mi tak na tym zależało. Po prostu do tych ludzi czułem nienawiść,
a do niej.. Nieważne. Byłem prawie na miejscu. Zaparkowałem kilka bloków dalej
od jej mieszkania. Nie zauważyłem już wcześniej stojących furgonetek Luka. Ale
czy Rox jest cała? Nie wiem. Minąłem drzwi wejściowe. Czułem tak beznadziejne
uczucie bezradności.. Niepewności.. Czy na pewno wszystko jest w porządku. Sam
bałem poznać się prawdy. Nie pewnie zapukałem do drzwi. Usłyszałem czyjeś kroki
zbliżające się w moja stronę. Zobaczyłem jak klamka w drzwiach zaczyna się
poruszać. Miałem nadzieję, że zobaczę Rox.
-Dzień
dobry. –Najwyraźniej była to jej mama. Chyba nie wyglądałem najlepiej. Nie
zwróciłem uwagi, że mam rozcięte czoło, a moja koszulka jest poplamiona krwią
Luka.
-Yy dzień
dobry. Czy jest.. Roxana? –Zapytałem. Czułem między nami zmieszanie.
-Nie, nie ma
jej. –Co ona powiedziała? Nie ma jej. Jak to jej kurwa nie ma?! Wiedziałem. Te
skurwysyny na pewno jej coś zrobili.
-Ale jak to
jej nie ma? Gdzie ona jest?! Kurwa, gdzie ona jest!? –Zacząłem wrzeszczeć jak
oszalały. Nie zwracałem nawet uwagi, że to jej mama czy nie. Miałem ważniejszy
problem. Gdzie jest Roxana.
-Kurwa,
wiedziałem! –Znowu krzyknąłem.
-Co tu się
dzieje? Justin chyba musisz mi coś wyjaśnić. –Roxana weszła z zewnątrz do
środka. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że jest cała. Z drugiej wiedziałem,
że to jeszcze nie koniec problemów. Jej mama patrzyła na mnie przenikliwie.
-Więc co?
Masz mi coś do powiedzenia? –Jej matka nadal próbowała mnie zabić wzrokiem. W
sumie zachowywałem się trochę.. Byłem po prostu zdenerwowany.
-Kurwa. –Przeklnąłem
pod nosem. Niestety było to słyszalne dla nas wszystkich.
-Roxana,
znasz tego człowieka? –Podniesionym ze zdenerwowania głosem wyrzuciła jej
matka. Roxana niepewnie spojrzała najpierw w moją stronę, potem na matkę.
-Yy ja
ta-ak. –I tu się kurwa zaczną problemy.
Jak myślicie co będzie dalej?! No Justin trochę wpadł..
Mój tt: https://twitter.com/Juss998
Zajebisty <3333
OdpowiedzUsuńgenialny nn chcę już <333
OdpowiedzUsuńcudo.! *.*
OdpowiedzUsuńUhu i tak sxybko *-* kocham xx
OdpowiedzUsuńNie ma to jak pierwsze dobre wrażenie ;D
OdpowiedzUsuńsuper kiedy nn <333
OdpowiedzUsuńcudowny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper <3 Kiedy nn ? :D
OdpowiedzUsuń