czwartek, 12 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIII


Justin pov.

Minęło kilka dni odkąd Luke nie próbował zrealizować swoich pogróżek. A może to po prostu cisza przed burzą? Nie wiem. Od ostatniego spotkania z Roxaną więcej się nie widzieliśmy. Miałem jednak cholerną ochotę ją zobaczyć. Zbliżała się trzynasta, wiedziałem że dzisiejszego dnia kończy zajęcia  o tej godzinie. Nie potrzebowałem dużo czasu do namysłu. Wyszedłem z domu, wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem w kierunku jej szkoły. Na parkingu było pusto. Najwyraźniej trwała jeszcze lekcja. Postanowiłem chwilę zaczekać. Nagle zobaczyłem chmarę ludzi wybiegających jak wariaci na zewnątrz. Serio? Wyglądało to trochę jak małpy wypuszczone z klatki. Na końcu całej hołoty ujrzałem Rox. Z daleka mogłem rozpoznać, że jej oczy są smutne. Wysiadłem z BMW i podążałem w jej stronę. Jej twarz skierowana była w ziemię, więc mnie nie zauważyła. Podszedłem ją od tyłu i chwyciłem w talii.

-Justin! Wystraszyłeś mnie.. –Najwyraźniej nie miała ochoty na żarty. Zrezygnowany z niepowodzenia moje tępego żartu chciałem złagodzić sytuację.

-Wszystko ok? –Próbowałem cokolwiek z niej wyciągnąć. Nie chciała rozmawiać. Spojrzała na mnie i ponownie opuściła głowę. –Rox co jest? Widzę co się z tobą dzieje i to nie wróży nic dobrego..

-Po prostu.. Zostałam sama. Sama.. Rozumiesz? Nie wiem co mam z sobą zrobić. Moje „najlepsze” przyjaciółki mają mnie w dupie od kilku dni. Jakbyś się czuł? Bo ja mam wrażenie, że jestem największym niedorobionym gównem na tym świecie. –Wyraz jej twarzy był zirytowany, ale może było dostrzec również pewnego rodzaju załamanie. Chciałem jej pomóc. Naprawdę. Niestety nie wiedziałem jak.

-Najwyraźniej nie były warte twojego zaufania. Może pójdziemy coś zjeść? –Zaproponowałem. Może to nie był najlepszy pomysł, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy, a przecież nie mogłem jej tak po prostu zostawić. –Niedaleko jest dobra pizzeria. –Tak, chodziło mi dokładnie o tą samą przy której spotkałem Luka. Objąłem ją ręką w talii zacząłem iść przed siebie.

-Justin co robisz? –Nerwowo odsunęła się ode mnie. –Nie znaczy, że jak jestem na skraju załamania możesz robić ze mną co chcesz, pamiętaj mój rozum jest jeszcze w jednym kawałku.

-Rox, kurwa co znowu zrobiłem nie tak? Czepiasz się dosłownie wszystkiego. Zrozum, że nie tylko ty masz problemy na tym świecie. Inni są w gorszej sytuacji, dużo gorszej.. –Nie odpowiedziała na moje słowa. Myślała.

-Przepraszam. Po prostu wszystko mnie drażni. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nigdy nie byłam w takim stanie.. –Bezemocjonalnie ukazałem swój sztuczny uśmiech. Tym razem z lekkim dystansem do siebie doszliśmy na miejsce. Zajęliśmy miejsca przy stoliku koło okna.

-Wybierz jakąś. –Podałem jej do ręki kartę.

-Może ta. –Wskazała palcem na nazwę. Zawołałem kelnerkę i złożyłem zamówienie. Poprosiłem jeszcze o dwie puszki coli. W oczekiwaniu na posiłek panowała między nami niezręczna cisza. Nie czułem się zbyt dobrze, ale nie miałem wyboru.

-Twoja mama nie pozwoliła ci się ze mną widywać, prawda? –Zapytałem, chociaż było to oczywiste. Popatrzyła tylko znacząco swoimi błękitnymi oczyma i skinęła głową.

-Kurwa co mam zrobić żebyś normalnie ze mną porozmawiała?! –Miałem dość tej ciszy i jej szczenięcych humorów. Ok, miała problemy, ale nie tylko ona. Mój ton głosu był podniesiony. Spodziewałem się, że „wystraszy się” mnie? Albo wybuchnie płaczem? Nie.. Spokojnie spojrzała w moja twarz.

-Ale ja chcę z tobą porozmawiać. Wiesz.. Chyba zostałeś mi tylko ty. –Lekko wygięła swoje usta w naturalny uśmiech. Patrzyłem na nią przez chwilę jak wryty. Nie wiedziałem co mam powiedzieć w takiej sytuacji.

-No.. W sumie mi też zostałaś tylko ty.. Musimy się jakoś znieść. –Ukazałem swój bezczelny uśmieszek, na co mrugnęła mi okiem. Stała się jakby bardziej pewna siebie. Nareszcie podeszła kelnerka z naszym zamówieniem. Byłem cholernie głodny. Od razu chwyciłem największy kawałek pizzy i pochłonąłem go z prędkością światła.

-Jedz. –Zachęciłem Rox. Głupkowato się uśmiechnęła i również chwyciła po kawałek. Podałem jej jedną puszkę coli. Nie minęło kilka minut, a byliśmy najedzeni do syta.

-Fajnie spędzić z tobą trochę czasu, nawet trochę cię.. polubiłam. Trochę. –Oczywiście musiała podkreślić ostatnie słowo, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.

Roxana pov.

Siedząc naprzeciw Justina spoglądałam ukradkiem w jego karmelowe oczy.

-Fajnie spędzić z tobą trochę czasu, nawet trochę cię.. polubiłam. Trochę. –Powiedziałam, chociaż nie była to do końca prawda. Polubiłam go, ale nie tylko trochę.. I czułam to od dłuższego czasu. Nie chciałem jednak mówić mu tego od razu, nawet nie byłam tego pewna.

-Też cię lubię i też tylko trochę. –Wiedziałam, że próbuje się ze mną droczyć. Uśmiechnęłam się szczenięco. W rzeczywistości w moim brzuchu działy się dziwne rzeczy. To dziwne uczucie towarzyszące mi często podczas spotkań z Justinem. Mimo wszystko było jakby.. uroczo? Każde z nas nie wiedziało co mówić, lecz dla mnie ta cisza nie była krępująca. Nie zauważyłam nawet kiedy a Justin usiadł obok mnie tak, że fizycznie czułam jego obecność. Nie wypowiedział ani jednego słowa. Po chwili jego ciepły oddech znalazł się na mojej szyi, potem twarzy.. Nie potrafiłam temu zapobiec, z może nie chciałam..? Zwróciłam moją twarz w jego stronę tak, że znajdowaliśmy dokładnie naprzeciw siebie. Jego usta zaczęły zbliżać się do moich. Czułam, że moja twarz samowolnie kieruje się ku jego. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, a nasze usta złączyły się w całość. Justin niepewnie spojrzał w moje oczy, jakby bał się reakcji. Jednak nie miał się czego obawiać.. Po chwili zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Poczułam na sobie kilkanaście par oczu, które patrzyły na nas z obrzydzeniem.

-Justin.. –Szepnęłam mu do ucha, dając mu znak żeby przestał, chociaż  równie ja jak i on nie mieliśmy na to ochoty. Mimo wszystko nie mieliśmy innego wyjścia. Nie ukrywam, że byłam cholernie speszona. Justin jednak zachowywał się normalnie, jakby to było rzeczą codzienną.

Po jakimś czasie znajdowaliśmy się już w samochodzie Justina.

-Odwiozę cię do domu. –Oznajmił. Skinęłam głową. –Nie uważasz, że to trochę dziwne? –Zapytał.

-Co masz na myśli?

-No.. To co stało się przed chwilą, to nie był już pierwszy raz, prawda? –Dałam mu znak, żeby kontynuował. –I nie uważasz, że to trochę dziwne, że zachodzą między nami takie sytuacje, a my po prostu lubimy się i to TROCHĘ? –Akurat teraz musiał o to zapytać. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Zawsze musi wybierać najmniej odpowiednie momenty.

-Tak. Trochę dziwne. Przepraszam. –Nie wiem czy dobrze odczytałam jego intencje, ale zabrzmiało to tak, jakby o wszystko obwiniał mnie.

-Nie zrozum mnie źle. Po prostu nie chcę cię skrzywdzić. Nie chcę robić ci jakichkolwiek nadziei i.. –A jeśli już je zrobiłeś? Pomyślałam. Odwróciłam twarz w kierunku szyby. W lusterku zauważyłam, że stałam się blada jak papier.

-Nie zrobiłeś mi nadziei Justin, nie martw się o mnie. –Odpowiedziałam.

-To dobrze. –Głupkowato się uśmiechnął, jakby poczuł ulgę, czy coś w  tym stylu. Przez resztę drogi nie zamieniliśmy ani słowa. Nagle samochód zatrzymał się, nawet nie zorientowałam się, że jesteśmy już na miejscu.

-Może zaprosisz mnie do środka? –Zapytał, na co trochę się zdziwiłam.

-Justin w co ty grasz? Nie rozumiem. Przed chwilą mówisz mi, że nie chcesz mi robić jakichkolwiek nadziei a teraz zachowujesz się całkiem inaczej..

-Ok, nie to nie. –Bez ukazania jakichkolwiek emocji odpowiedział. Mimo wszystko nie chciałam, żeby odchodził. Chciałam żeby ze mną został. Czułam, że go potrzebuję..

-Nie. Justin.. Chodź.. –Nie musiałam go długo namawiać. Znajdowaliśmy się już w mieszkaniu. Moi rodzice byli jeszcze w pracy.

-Chodźmy na górę. –Poszliśmy do mojego pokoju. Justin zajął miejsce na kanapie. –Napijesz się czegoś? –Zaproponowałam.

-Może herbatę?

-Ok, zaraz wracam. –Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni.

Justin pov.

-Ok, zaraz wracam. –Zniknęła z moich oczu. Rozglądałem się trochę po jej pokoju. Zauważyłem jej zdjęcia z dzieciństwa, które wisiały na ścianie. Na biurku leżało kilka książek i zeszytów. Z znudzenia zacząłem je przeglądać. Otwierałem kolejno zeszyty i odkładałem je na bok. Natrafiłem na książeczkę mniejszego formatu. Pamiętnik? Pisze pamiętnik? Natrafiłem na książeczkę mniejszego formatu. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale otwarłem pierwsze strony, zacząłem czytać.. Przerzuciłem kilka następnych stron. Zobaczyłem ostatni wpis z wczorajszą datą.

Nie wiem co robić. Moje życie totalnie się wali. Tylko jedna rzecz mnie przy nim trzyma. A może nie rzecz tylko osoba. Justin. Może to głupio zabrzmi, ale nie wiem co się ze mną dzieje gdy znajduję się w jego towarzystwie. Nie ukrywam, że to uczucie jest dziwne, jednocześnie zaskakujące i miłe. Najmocniej poczułam je podczas naszego pocałunku. To stało się w moim pokoju. Długo nie mogłam o nim zapomnieć. Lecz najgorsze jest to, że czuję że zaczynam coś do  niego czuć.. zaczynam się w nim zakochiwać i to nie jest żart. Boję się tylko jednego.. Co jeśli nie czuje tego do mnie, co jeśli tego nie odwzajemni, co jeśli mnie odrzuci? Nie wyobrażam sobie tego. Jeszcze nie wyznałam mu moich uczuć,  ale próbuję to jakoś zaplanować. Mam nadzieję, że uda mi się to w najbliższym  czasie. Będę informować się na bieżąco..

Kurwa. Kiedy skończyłem to czytać siedziałem jak wryty. Co mam teraz zrobić. Skrzywdzę ją w każdy możliwy sposób, jeśli już tego nie zrobiłem. Moje ręce nadal mocno ściskały pamiętnik w ręce. Nie zauważyłem, kiedy Rox z powrotem wróciła do pokoju.

-Justin co ty robisz?!


Oo Justin znowu wpadł? Jak zareaguje Rox? Co o tym myślicie?
15 kom. i dodaję następny :)

15 komentarzy: