Justin pov.
Minęło kilka
dni odkąd Luke nie próbował zrealizować swoich pogróżek. A może to po prostu
cisza przed burzą? Nie wiem. Od ostatniego spotkania z Roxaną więcej się nie
widzieliśmy. Miałem jednak cholerną ochotę ją zobaczyć. Zbliżała się trzynasta,
wiedziałem że dzisiejszego dnia kończy zajęcia o tej godzinie. Nie potrzebowałem dużo czasu
do namysłu. Wyszedłem z domu, wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem w
kierunku jej szkoły. Na parkingu było pusto. Najwyraźniej trwała jeszcze
lekcja. Postanowiłem chwilę zaczekać. Nagle zobaczyłem chmarę ludzi
wybiegających jak wariaci na zewnątrz. Serio? Wyglądało to trochę jak małpy
wypuszczone z klatki. Na końcu całej hołoty ujrzałem Rox. Z daleka mogłem
rozpoznać, że jej oczy są smutne. Wysiadłem z BMW i podążałem w jej stronę. Jej
twarz skierowana była w ziemię, więc mnie nie zauważyła. Podszedłem ją od tyłu
i chwyciłem w talii.
-Justin!
Wystraszyłeś mnie.. –Najwyraźniej nie miała ochoty na żarty. Zrezygnowany z
niepowodzenia moje tępego żartu chciałem złagodzić sytuację.
-Wszystko
ok? –Próbowałem cokolwiek z niej wyciągnąć. Nie chciała rozmawiać. Spojrzała na
mnie i ponownie opuściła głowę. –Rox co jest? Widzę co się z tobą dzieje i to
nie wróży nic dobrego..
-Po prostu..
Zostałam sama. Sama.. Rozumiesz? Nie wiem co mam z sobą zrobić. Moje „najlepsze”
przyjaciółki mają mnie w dupie od kilku dni. Jakbyś się czuł? Bo ja mam
wrażenie, że jestem największym niedorobionym gównem na tym świecie. –Wyraz jej
twarzy był zirytowany, ale może było dostrzec również pewnego rodzaju
załamanie. Chciałem jej pomóc. Naprawdę. Niestety nie wiedziałem jak.
-Najwyraźniej
nie były warte twojego zaufania. Może pójdziemy coś zjeść? –Zaproponowałem.
Może to nie był najlepszy pomysł, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy,
a przecież nie mogłem jej tak po prostu zostawić. –Niedaleko jest dobra
pizzeria. –Tak, chodziło mi dokładnie o tą samą przy której spotkałem Luka.
Objąłem ją ręką w talii zacząłem iść przed siebie.
-Justin co
robisz? –Nerwowo odsunęła się ode mnie. –Nie znaczy, że jak jestem na skraju załamania
możesz robić ze mną co chcesz, pamiętaj mój rozum jest jeszcze w jednym
kawałku.
-Rox, kurwa
co znowu zrobiłem nie tak? Czepiasz się dosłownie wszystkiego. Zrozum, że nie
tylko ty masz problemy na tym świecie. Inni są w gorszej sytuacji, dużo
gorszej.. –Nie odpowiedziała na moje słowa. Myślała.
-Przepraszam.
Po prostu wszystko mnie drażni. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Nigdy nie
byłam w takim stanie.. –Bezemocjonalnie ukazałem swój sztuczny uśmiech. Tym
razem z lekkim dystansem do siebie doszliśmy na miejsce. Zajęliśmy miejsca przy
stoliku koło okna.
-Wybierz
jakąś. –Podałem jej do ręki kartę.
-Może ta. –Wskazała
palcem na nazwę. Zawołałem kelnerkę i złożyłem zamówienie. Poprosiłem jeszcze o
dwie puszki coli. W oczekiwaniu na posiłek panowała między nami niezręczna
cisza. Nie czułem się zbyt dobrze, ale nie miałem wyboru.
-Twoja mama
nie pozwoliła ci się ze mną widywać, prawda? –Zapytałem, chociaż było to oczywiste.
Popatrzyła tylko znacząco swoimi błękitnymi oczyma i skinęła głową.
-Kurwa co
mam zrobić żebyś normalnie ze mną porozmawiała?! –Miałem dość tej ciszy i jej
szczenięcych humorów. Ok, miała problemy, ale nie tylko ona. Mój ton głosu był
podniesiony. Spodziewałem się, że „wystraszy się” mnie? Albo wybuchnie płaczem?
Nie.. Spokojnie spojrzała w moja twarz.
-Ale ja chcę
z tobą porozmawiać. Wiesz.. Chyba zostałeś mi tylko ty. –Lekko wygięła swoje
usta w naturalny uśmiech. Patrzyłem na nią przez chwilę jak wryty. Nie
wiedziałem co mam powiedzieć w takiej sytuacji.
-No.. W sumie
mi też zostałaś tylko ty.. Musimy się jakoś znieść. –Ukazałem swój bezczelny
uśmieszek, na co mrugnęła mi okiem. Stała się jakby bardziej pewna siebie.
Nareszcie podeszła kelnerka z naszym zamówieniem. Byłem cholernie głodny. Od
razu chwyciłem największy kawałek pizzy i pochłonąłem go z prędkością światła.
-Jedz. –Zachęciłem
Rox. Głupkowato się uśmiechnęła i również chwyciła po kawałek. Podałem jej
jedną puszkę coli. Nie minęło kilka minut, a byliśmy najedzeni do syta.
-Fajnie
spędzić z tobą trochę czasu, nawet trochę cię.. polubiłam. Trochę. –Oczywiście musiała
podkreślić ostatnie słowo, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Roxana pov.
Siedząc naprzeciw
Justina spoglądałam ukradkiem w jego karmelowe oczy.
-Fajnie
spędzić z tobą trochę czasu, nawet trochę cię.. polubiłam. Trochę. –Powiedziałam,
chociaż nie była to do końca prawda. Polubiłam go, ale nie tylko trochę.. I
czułam to od dłuższego czasu. Nie chciałem jednak mówić mu tego od razu, nawet
nie byłam tego pewna.
-Też cię
lubię i też tylko trochę. –Wiedziałam, że próbuje się ze mną droczyć.
Uśmiechnęłam się szczenięco. W rzeczywistości w moim brzuchu działy się dziwne
rzeczy. To dziwne uczucie towarzyszące mi często podczas spotkań z Justinem.
Mimo wszystko było jakby.. uroczo? Każde z nas nie wiedziało co mówić, lecz dla
mnie ta cisza nie była krępująca. Nie zauważyłam nawet kiedy a Justin usiadł
obok mnie tak, że fizycznie czułam jego obecność. Nie wypowiedział ani jednego
słowa. Po chwili jego ciepły oddech znalazł się na mojej szyi, potem twarzy..
Nie potrafiłam temu zapobiec, z może nie chciałam..? Zwróciłam moją twarz w
jego stronę tak, że znajdowaliśmy dokładnie naprzeciw siebie. Jego usta zaczęły
zbliżać się do moich. Czułam, że moja twarz samowolnie kieruje się ku jego. Nie
potrzebowaliśmy dużo czasu, a nasze usta złączyły się w całość. Justin
niepewnie spojrzał w moje oczy, jakby bał się reakcji. Jednak nie miał się
czego obawiać.. Po chwili zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Poczułam na
sobie kilkanaście par oczu, które patrzyły na nas z obrzydzeniem.
-Justin.. –Szepnęłam
mu do ucha, dając mu znak żeby przestał, chociaż równie ja jak i on nie mieliśmy na to ochoty.
Mimo wszystko nie mieliśmy innego wyjścia. Nie ukrywam, że byłam cholernie
speszona. Justin jednak zachowywał się normalnie, jakby to było rzeczą
codzienną.
Po jakimś
czasie znajdowaliśmy się już w samochodzie Justina.
-Odwiozę cię
do domu. –Oznajmił. Skinęłam głową. –Nie uważasz, że to trochę dziwne? –Zapytał.
-Co masz na
myśli?
-No.. To co
stało się przed chwilą, to nie był już pierwszy raz, prawda? –Dałam mu znak,
żeby kontynuował. –I nie uważasz, że to trochę dziwne, że zachodzą między nami
takie sytuacje, a my po prostu lubimy się i to TROCHĘ? –Akurat teraz musiał o
to zapytać. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Zawsze musi wybierać najmniej
odpowiednie momenty.
-Tak. Trochę
dziwne. Przepraszam. –Nie wiem czy dobrze odczytałam jego intencje, ale
zabrzmiało to tak, jakby o wszystko obwiniał mnie.
-Nie zrozum
mnie źle. Po prostu nie chcę cię skrzywdzić. Nie chcę robić ci jakichkolwiek nadziei
i.. –A jeśli już je zrobiłeś? Pomyślałam. Odwróciłam twarz w kierunku szyby. W
lusterku zauważyłam, że stałam się blada jak papier.
-Nie
zrobiłeś mi nadziei Justin, nie martw się o mnie. –Odpowiedziałam.
-To dobrze. –Głupkowato
się uśmiechnął, jakby poczuł ulgę, czy coś w
tym stylu. Przez resztę drogi nie zamieniliśmy ani słowa. Nagle samochód
zatrzymał się, nawet nie zorientowałam się, że jesteśmy już na miejscu.
-Może
zaprosisz mnie do środka? –Zapytał, na co trochę się zdziwiłam.
-Justin w co
ty grasz? Nie rozumiem. Przed chwilą mówisz mi, że nie chcesz mi robić jakichkolwiek
nadziei a teraz zachowujesz się całkiem inaczej..
-Ok, nie to
nie. –Bez ukazania jakichkolwiek emocji odpowiedział. Mimo wszystko nie
chciałam, żeby odchodził. Chciałam żeby ze mną został. Czułam, że go
potrzebuję..
-Nie.
Justin.. Chodź.. –Nie musiałam go długo namawiać. Znajdowaliśmy się już w
mieszkaniu. Moi rodzice byli jeszcze w pracy.
-Chodźmy na
górę. –Poszliśmy do mojego pokoju. Justin zajął miejsce na kanapie. –Napijesz się
czegoś? –Zaproponowałam.
-Może
herbatę?
-Ok, zaraz
wracam. –Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni.
Justin pov.
-Ok, zaraz
wracam. –Zniknęła z moich oczu. Rozglądałem się trochę po jej pokoju.
Zauważyłem jej zdjęcia z dzieciństwa, które wisiały na ścianie. Na biurku
leżało kilka książek i zeszytów. Z znudzenia zacząłem je przeglądać. Otwierałem
kolejno zeszyty i odkładałem je na bok. Natrafiłem na książeczkę mniejszego
formatu. Pamiętnik? Pisze pamiętnik? Natrafiłem na książeczkę mniejszego
formatu. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale otwarłem pierwsze
strony, zacząłem czytać.. Przerzuciłem kilka następnych stron. Zobaczyłem
ostatni wpis z wczorajszą datą.
Nie wiem co robić. Moje życie
totalnie się wali. Tylko jedna rzecz mnie przy nim trzyma. A może nie rzecz
tylko osoba. Justin. Może to głupio zabrzmi, ale nie wiem co się ze mną dzieje
gdy znajduję się w jego towarzystwie. Nie ukrywam, że to uczucie jest dziwne,
jednocześnie zaskakujące i miłe. Najmocniej poczułam je podczas naszego
pocałunku. To stało się w moim pokoju. Długo nie mogłam o nim zapomnieć. Lecz
najgorsze jest to, że czuję że zaczynam coś do
niego czuć.. zaczynam się w nim zakochiwać i to nie jest żart. Boję się
tylko jednego.. Co jeśli nie czuje tego do mnie, co jeśli tego nie odwzajemni,
co jeśli mnie odrzuci? Nie wyobrażam sobie tego. Jeszcze nie wyznałam mu moich
uczuć, ale próbuję to jakoś zaplanować.
Mam nadzieję, że uda mi się to w najbliższym
czasie. Będę informować się na bieżąco..
Kurwa. Kiedy
skończyłem to czytać siedziałem jak wryty. Co mam teraz zrobić. Skrzywdzę ją w
każdy możliwy sposób, jeśli już tego nie zrobiłem. Moje ręce nadal mocno
ściskały pamiętnik w ręce. Nie zauważyłem, kiedy Rox z powrotem wróciła do
pokoju.
-Justin co
ty robisz?!
Oo Justin znowu wpadł? Jak zareaguje Rox? Co o tym myślicie?
15 kom. i dodaję następny :)
Bardzo świetny rozdział ;* <3
OdpowiedzUsuńidealny !
OdpowiedzUsuńcudowny
OdpowiedzUsuńAż 15 komentarzy.? przecież ja tyle nie odczekam. chyba sama bede musiała je napisac. XD
OdpowiedzUsuńgenialny jak zawsze będzie trzeba troche poczekać ;(
OdpowiedzUsuńPisz nn
OdpowiedzUsuńpisz nn jak najszybciej pliss
OdpowiedzUsuńSuper ;*
OdpowiedzUsuńDawaj następny ;*
OdpowiedzUsuńJejku nie mogę się doczekać! Pięknie to piszesz! <3
OdpowiedzUsuńświetny !!! <3
OdpowiedzUsuńFajny <3
OdpowiedzUsuńjejku świetny ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3 Zajebisty ;)
OdpowiedzUsuńPiękny <3 :D
OdpowiedzUsuń