wtorek, 24 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XVIII


Roxana pov.

Musiałam wyglądać naprawdę dziwnie. Patrzyłam na niego jakbym zobaczyła ducha. Jego słowa nie mogły przedostać się do mojej głowy.

-Co powiedziałeś? –Nadal niedowierzająco wpatrywałam się w jego twarz.

-Kocham cię Rox.. –Niepewnie odpowiedział, nie spodziewając się mojej reakcji.

-Justin.. ja.. –Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Czułam się tak.. doskonale. Uczucie, które mi towarzyszyło było niespotykane. Nie czułam go tak mocno nigdy wcześniej.

-Justin.. Ja też cię kocham. –Zorientowałam, że te słowa wyszły z moich ust dopiero po ich wypowiedzeniu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie panowałam nad swoimi  ruchami. Niekontrolowanie podbiegłam do Justina i uścisnęłam go najmocniej jak potrafiłam. Nasze oczy zetknęły się w jednej linii. Jego karmelowe tęczówki zatopiły się w moich. Nigdy wcześniej nie czułam  się tak bezpiecznie jak przy nim, chociaż byłam świadoma czym się zajmował. Lecz w tej chwili to nie miało najmniejszego znaczenia. Nie mogłam zepsuć tej chwili. Poczułam ciepły oddech Justina na mojej szyi. Jego usta lekko ocierały się o moją skórę. Po chwili przedostały się na moje usta. Justin jeszcze raz głęboko spojrzał w moje oczy, chcąc mieć pewność, że nie mam nic przeciwko. Nie musiał o to pytać.. Nie miałam.

-Tak bardzo cię potrzebuję.. –Wyszeptał swoim chrypkowatym głosem do ucha. Nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam dobrać odpowiednich słów. Jeszcze mocniej przytuliłam się do Justina. Staliśmy przed drzwiami na dworze. Było zimno, lecz żadne z nas nie czuło chłodu. Wręcz przeciwnie. Nasze usta się złączyły. Justin intensywnie poruszał nimi po moich wargach. Delikatnie przesuwając się z miejsca wróciliśmy do środka. Dotarliśmy do pokoju, który był chyba byłą sypialnią rodziców Justina. Usiedliśmy nie przerywając pocałunku. Usiadłam na jego kolanach. Justin położył swoją dłoń na moich plecach, co nie mogło powstrzymać mnie od jęku. Wsunęliśmy się na dalsze obrzeże łóżka.

Justin ściągnął swoją koszulkę, którą do tej pory miał na sobie. Po raz pierwszy zobaczyłam jego umięśnione ciało i.. tatuaże? Nigdy wcześniej ich nie widziałam, przynajmniej nie aż tyle. Raz natknęłam się na jeden, poza tym nie wiedziałam o ich istnieniu. Nie chciałam jednak teraz o to pytać. Mimo wszystko pasowały one do jego wyglądu. Justin spojrzał na mnie swoimi pożądającymi oczyma. Czułam, że sprawy mogą pójść za daleko, byłam świadoma,  że nie mogę do tego dopuścić.

Justin pov.

Jeszcze nigdy wcześniej nie pragnąłem nikogo tak jak jej. Była jak narkotyk. Za każdym razem, gdy na nią spojrzałem wydawała się być piękniejsza. Jej  brązowe włosy panowały w nieładzie, kilka kosmyków leżało na jej dziewczęcej twarzy. Będąc tak blisko niej, coraz bardziej pogłębiałem swoje uczucie. Byłem tego coraz bardziej pewniejszy, coraz bardziej bliższy.. Położyłem swoje dłonie na jej plecach. Lekko chwyciłem jej koszulkę, chcąc ją zdjąć.

-Justin, przestań.. –Nie zareagowałem na jej upomnienie. Nadal lekko próbowałem ją zsunąć.

-Justin, proszę.. –Powtórzyła. –Nie teraz.. Nie dzisiaj.. –Nie mogłem być jej przeciwny. Gdyby to była inna laska.. Ale nie ona. Nie mogłem..

-Wszystko w porządku? –Zapytałem, aby upewnić się czy dobrze się czuje.

-Tak.. Po prostu.. Nie jestem jeszcze na to gotowa.. Zrozum. –Wytłumaczyła się. Nie chciałem, żeby poczuła się mną przytłoczona. Przede wszystkim nie chciałem, żeby się mnie bała. Już raz wszystko spieprzyłem, nie chciałem tego powtórzyć. To nie byłoby w porządku.

-Masz tatuaże.. –Popatrzyła w moją stronę z jakby lekkim zdziwieniem.

-Tak. –Odpowiedziałem.

-Nie wiedziałam, że masz ich aż tyle..

-Jakoś tak wyszło.. Ale czy musimy rozmawiać o moich tatuażach? –Nic nie odpowiedziała, skinęła lekko głową, dając mi do zrozumienia, że się poddaje. Nie lubiłem o nich rozmawiać.

-A możesz mi tylko powiedzieć, kim jest ta dziewczyna na lewej ręce? –Wskazała na wytatuowaną postać.

-Naprawdę chcesz wiedzieć?

-Tak..

-To moja była dziewczyna.. Naprawdę ją kochałem, nawet wiązałem z nią przyszłość, a ona? Ona wszystko zepsuła. Nie wiedziałem, że będzie wobec mnie aż taka nieszczera.. Długo nie mogłem pozbierać się po naszym rozstaniu, czasem było naprawdę ciężko.. W końcu zacząłem się ratować.. Sama wiesz czym.. Niestety nie było to najlepszym rozwiązaniem. Ale to już przeszłość, teraz.. Jesteś tylko ty. –Uśmiechnęła się na moje słowa.

-Justin.. –Zaczęła dziecięcym głosem. –A skąd masz pewność, że ja nie zachowam się podobnie? Dlaczego akurat mi ofiarowałeś swoje zaufanie? Jesteś tego pewien?

-Nie mam pewności, ale wiem że masz swój rozum i podejmiesz odpowiednie decyzje. –Mimo tych słów byłem pewien, że Roxana jest całkiem inna. Była trochę skryta, czasem tajemnicza, ale właśnie to czyniło ją wyjątkową. Właśnie to ciągło mnie do niej najbardziej.

-Cholera! –Rox spojrzała na swój telefon. –Musimy wracać. Nie wiedziałam, że jest już tak późno. Jeszcze pięć połączeń od mamy.. –Spojrzałem na nią.

-Wyglądasz słodko jak się denerwujesz. –Zaśmiałem się bezczelnie, a ona zaczęła się czerwienić.

-Justin! –W tej chwili nic nie mogło powstrzymać mnie od śmiechu. –Ale ok, wracajmy.

Założyliśmy kurtki i wyszliśmy na zewnątrz. Upewniłem się, czy zamknąłem dom i wsiedliśmy do samochodu. Spokojnie ruszyliśmy z miejsca. Dom położony był na uboczu miasta, na drodze więc nie było wielkiego ruchu.

-Dziękuję Justin.. –Rox spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczyma, w których nie było już ani śladu smutku. Byłem z siebie zadowolony.

-Za co? –Nie do końca byłem przekonany o czym mówi.

-Za wszystko.. Dzięki tobie spojrzałam na świat z trochę innej strony. Z tej, z której wszystko nie jest aż takie ponure i złe. Wiem, że to twoja zasługa..

Droga mijała spokojnie. Od czasu do czasu wymieniliśmy między sobą swoje spojrzenia. Rox wpatrywała się w obraz za szybą, odrywając się od rzeczywistości.

-Nie chcę tam wracać.. –Zaczęła.

-O czym ty mówisz.. ?

-Tam było tak miło i.. nie chcę. Wiem, że to nieuniknione, ale.. chciałabym zostać na zawsze.. z tobą Justin.

-Kurwa! –Samochód gwałtownie zahamował.

-Justin, co się dzieje?! –Rox spojrzała na mnie ze strachem w oczach.

-Jakiś idiota zajechał nam drogę, już jest ok. –Serce biło mi szybciej niż dotychczas. Nagle jakiś samochód znów znalazł się przed moim BMW. Był zbyt blisko nas bym zdążył wyhamować.

-Trzymaj się! –Krzyknąłem do Rox i nagle skręciłem w prawo próbując wyminąć natarczywy samochód, lecz tamten zrobił dokładnie to samo.

-Co do cholery!? –Krzyknąłem sam do siebie. –Nie! Luke. Rox trzymaj się, teraz pojedziemy naprawdę szybko, ale nie martw się będzie ok. –Widziałem przerażenie malujące się na jej twarzy. Nacisnąłem najmocniej jak potrafiłem pedał gazu i mijałem wszystkie napotkane samochody. Zbliżaliśmy się do centrum.

 –Rox posłuchaj. Zaraz się zatrzymamy, nie mogę jechać dalej bo ten frajer jest zaraz za nami. Musisz biec prosto do domu, nie chcę odwieść cię na miejsce, bo on pojedzie za nami, rozumiesz? Prosto do domu.. –Tłumaczyłem jej trochę jak małemu dziecku, ale chciałem być pewny, że nic się jej nie stanie.

-Justin, a ty?

-Spokojnie, zadzwonię do ciebie jak będzie po wszystkim..

-Czyli coś jednak ma być.. ?

-Rox.. Proszę cię.. –Zatrzymałem samochód, równocześnie zatrzymał się samochód Luke. Nie zdążyliśmy opuścić samochodu, a ten stał już na zewnątrz.

-Witam ponownie Bieber. –Zaśmiał się ironicznie.

-Rox, biegnij proszę.

-Nie Justin, nie zostaniesz tu sam.

-Proszę.. –Starałem się ją przekonać, lecz na marne. Wysiadłem z samochodu. Nie zdążyłem nic zrobić, a poczułem pięść Luka na mojej twarzy.

-To na powitanie. –Znowu głupkowato się zaśmiał. W mojej głowie zbierało się coraz więcej złości. Moje dłonie zacisnęły się najmocniej jak potrafiły i wylądowały na jego okropnej mordzie.

-Również witam. –Czułem, że wygrałem to starcie. Luke najwyraźniej był wściekły. Nie zorientowałem się kiedy wyjął broń ze swojej kieszeni i przyłożył mi ją do głowy.

-Justin! –Rox zaczęła krzyczeć z samochodu. Żałuję, że musiała na to wszystko patrzeć. Jej wołanie nie trwało długo. Z samochodu Luka wysiadło dwóch mężczyzn, którzy siłą wyciągnęli Rox z samochodu i zaczęli ją wlec do swojej furgonetki.

-Zostawcie ją! Kurwa, zostawcie ją!

-Justin, uważaj! –Patrząc na Rox, nie zwróciłem uwagi na gesty Luka.

-Uważaj! –Powtórzyła jeszcze głośniej.

Ughh, zdążyłam jeszcze przed Wigilią xd Mam nadzieję, że się spodobał i wynagrodzicie mi to komentarzami.. :)
Życzę Wam wesołych i spokojnych świąt spędzonych w gronie rodziny i żebyście wytrwali przy moim opowiadaniu do końca :)
10 kom. i dodaję następny :)

12 komentarzy:

  1. Aallleeee emocjeeee *^* jejciu <3 kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu czułam się jak w filmie! Pięknie to opisujesz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty <333 Ciekawe jak to dalej bedzie ;*** Kocham ;*** <3!

    OdpowiedzUsuń
  4. ZAJEBISTY ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku dawaj nn <33333333

    OdpowiedzUsuń
  6. PERFEKCYJNY <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże kocham ich <3 piękne :*

    OdpowiedzUsuń
  8. dodaj jak najszybciej :)) kocham tooo .... <333

    OdpowiedzUsuń
  9. ty sprawiasz takie emocje że MASAKRA. kocham twój blog i wgl. wszyscy z niecierpliwością czekamy na nn. UBUSTWIAM <3

    OdpowiedzUsuń