Justin pov.
Miałem
ochotę jebnąć tego skurwysyna w tą przebrzydłą mordę. Musiał wszystko zepsuć.
Teraz.. Właśnie t e r a z. Stojąc przede mną ukazywał swoje głupie uśmieszki.
-Czego
chcesz? –Zapytałem ze złością. Nie miałem ochoty dłużej na niego patrzeć.
-Może grzeczniej?
–Znowu zaczął się śmiać. –Po prostu mam biznes. Przecież dalej u mnie
pracujesz. Wiesz, że mamy umowę.
-W dupie mam
umowę, a tym bardziej ciebie nie rozumiesz? Wypierdalaj stąd! –Emocje wzięły
górę.
-Nie
zapominaj do kogo mówisz, ok?!
-Nie
zapomniałem. –Nie mogłem dłużej
wytrzymać. Wziąłem głęboki zamach i zanim Luke zdążył zareagować moja
pięść spoczęła na jego nosie.
-Justin! Co
się dzieje? Kto to jest!? –Zapomniałem o Rox. Usłyszała naszą kłótnię i
przybiegła na korytarz. Nie chciałem, żeby była tego świadkiem, ale było za
późno.
-Nie ważne.
Odsuń się. Najlepiej wróć do kuchni. –Powiedziałem oschłym tonem. Wiedziałem,
że najpierw muszę pozbyć się JEGO.
-Widzę, że
nie zrozumieliśmy się dobrze. –Ocierając krew z nosa słowa skierował w moją
stronę. –Chyba nie chcesz, żebym ci zaszkodził, a tym bardziej tej dziwce. –Spojrzał
na Roxanę, która mnie nie posłuchała i nadal stała za moimi plecami.
-Zamknij
się! –Zacząłem krzyczeć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie tylko ja leżałem
w tym gównie. Nie tylko ja.. Nie tylko.. Moja rodzina, Rox.. To było
najtrudniejsze.
-Chcesz
powiedzieć, że to nie twoja nowa dziwka? Nie wierzę.. –Sarkastycznie popatrzyła
na mnie, a potem na Rox.
-Spierdalaj,
rozumiesz?! –Zacząłem się z nim szarpać. Oberwałem kilka ciosów, ale po kilku
minutach Luke leżał na ziemi z wypływającą krwią z jego ust. Próbował zgrabnie
się podnieść, ale nie miał w sobie na tyle siły. Niezdarnie wstał i otarł
twarz.
-Kurwa przesadziłeś.
Tym razem naprawdę. Pilnuj swojej dupy, bo zginiesz. Zginiesz, obiecuję ci to. –Zaczął
kierować się w stronę swojego auta. Nie mogłem na niego patrzeć. Jego twarz
ociekała jadem.
-Justin.. –Zaczęła
Rox. Najwyraźniej była mocno wystraszona. –Justin, co to było? Kto to jest? Nic
ci nie jest? –Z troską zadawała mi kolejne pytania.
-W porządku.
Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam. Po prostu.. Uważaj na siebie, możesz mi to
obiecać?
-Justin,
proszę.. Naprawdę zaczynam się bać.. –W jej oczach widziałem smutek i żal. Nie
wiedziałem czy powinienem powiedzieć jej całą prawdę o Luku, czy zachować to
wyłącznie dla siebie. Nie wiedziałem, czy przez to mnie znienawidzi czy
odejdzie, nie wiem..
-Możemy
o tym teraz nie rozmawiać? Obiecuję, że
wszystko ci wyjaśnię.
-Ok. –Odpowiedziała.
Wiedziałem, że nadal jest smutna, mimo że wymusiła niechciany uśmiech.
-Rox.. Ok.
Chodź. –Zaprowadziłem ją do pokoju. Usiedliśmy na łóżku. –Opowiem ci, obiecaj
tylko, że mnie zrozumiesz, a przynajmniej spróbujesz, ok? –Chciałem się
upewnić, czy dobrze robię.
-Justin..
Jasne. –Siedzieliśmy dokładnie naprzeciwko siebie.
-To był
Luke. Pracowałem dla niego. Tylko, że to nie była.. zwykła praca. Sprzedawałem
narkotyki. On dawał nam towar, było nas kilku. Sprzedawaliśmy go różnym
ludziom. Kiedy ktoś na czas nie dostarczał nam pieniędzy.. Musieliśmy go
załatwić? Tak.. I wtedy kiedy byłem u ciebie chyba pierwszy raz, dostałem od
niego wiadomość. Zignorowałem ją. I od tamtego czasu rozpoczęła się między nami
wojna. Chyba mogę to tak nazwać..
-Justin.. –Chwyciłem
ją za rękę i położyłem ją na swoim policzku. –Już tego nie robisz, prawda? –W ogromnej
niepewności czekała na odpowiedź.
-Skończyłem
z tym. Tamten dzień był ostatnim. –Starałem się ją uspokoić, ale chyba nie szło
mi najlepiej. Przez chwilę milczeliśmy.
Roxana pov.
Do mojej
głowy napłynęła nagle dziwna myśl. Wpatrywałam się niepewnie w twarz Justina,
chcąc coś wywnioskować.
-To był
ostatni raz, tak? Tamtego dnia.. –Chciałam się upewnić.
-Tak..
Ostatni. –Wszystko zaczynało do siebie pasować.
-Justin,
mogę cię o cos zapytać? Tylko proszę, powiedz prawdę. –Skinął głową, dając mi
tym samym znak żebym kontynuowała. –Masz coś wspólnego z Marco? Tym chłopakiem,
z którym widziałeś mnie kiedy wracałam ze szkoły. –Justin spojrzał na mnie z
ogromnym zdziwieniem, a jednocześnie zmieszaniem.
-Ja.. Po prostu..
To było moje zlecenie i.. –Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Przez chwilę
miałam nadzieję, że wszystkiemu zaprzeczy, niestety było całkiem inaczej.
-Mając na
myśli „załatwienie” to znaczy doprowadzić kogoś do takiego stanu? Justin, czy
ty wiesz co robisz?! –Starałam się go zrozumieć, naprawdę. Mimo wszystko nie
mogłam.
-Rox,
skończyłem z tym. Zrozum mnie..
-Chciałabym
Justin.. Chciałabym. –Patrzyłam na niego bezsilnie.
-Obiecuję
ci, że to był ostatni raz. Nie chcę wracać do tego gówna, rozumiesz? Wiem, że
nie jestem bez winy, ale chcę to naprawić. Chcę o tym zapomnieć. Proszę..
-Uwierzyłabym
ci Justin, ale nie po tym jak zobaczyłam Marco. Jego twarz była cała w
siniakach, a jego oczy.. Były sine i ledwo widoczne.. Nie spodziewałam się tego
Justin.. Szczególnie po tobie. –Poczułam dziwne uczucie. Nie wiedziałam jak się
zachować. Patrzyliśmy sobie bezsensownie w oczy nic nie pozyskując. Sytuacja
była napięta.
-Rox.. Co
teraz..? Zostawisz mnie dlatego, że pobiłem jakiegoś idiotę, tak? On jest
ważniejszy ode mnie? W takim razie zastanów się trochę, ok!? Jeśli mówię, że z
tym skończyłem to tak jest. Nie potrafisz tego pojąć? I wiesz co ci powiem? Że
rzuciłem to gówno dla ciebie. Dla ciebie.. –Nie wiedziałem czy mam mu wierzyć.
Może zachowywałam się jak skończona idiotka, ale nie mogłam zrozumieć jego
zachowania. Nie wiedziałam, że można być aż tak bezmyślnym.
-Justin nie
jesteś dzieckiem. Wiesz jak postępować. W tym momencie nie zadziałają na mnie
twoje romantyczne sztuczki. A teraz mam jeszcze jedno pytanie. Zabiłeś kogoś? –Popatrzył
na mnie jak na ducha. Jego wyraz twarzy stał się niepewny.
-Nie ja.
-Jak to nie
ty? Kogo masz na myśli?
-Jeden
koleś, z którym pracowaliśmy. Ja nie miałem z tym nic wspólnego. –Zaczął się
tłumaczyć.
-Tak bardzo
chciałabym ci wierzyć. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-A więc na
tym to polega?! Ja mówię ci całą prawdę, a ty masz to w dupie, tak!? Wymyślasz
jakieś chore argumenty przeciwko mnie, by za wszelką cenę całą winę zrzucić na
mnie? Nie.. Chyba źle się zrozumieliśmy. Ja mówię, ty mnie słuchasz. I gówno
mnie obchodzi co o tym myślisz, rozumiesz?! Nie okłamałem cię w ani jednym
słowie. Ale ok. Myśl sobie co chcesz. Nie będę ci się sprzeciwiał. Nie będę
kontrolował twojej wybujałej wyobraźni, która kieruje tobą przeciwko mnie. Nie
będę. Zrozum to. Nie będę ci się więcej tłumaczył. Teraz żałuję, że cokolwiek
ci powiedziałem.
-Aha, czyli
miałeś nadzieję, że w ogóle nie zwrócę na to uwagi, tak? Sory, myliłeś się.
-Nie mam
ochoty cię już słuchać, ok!? –Jego ton głosu stał się głośniejszy, z jego ust
płynęła złość. Nie chciałam dłużej tego słuchać. Wstałam z łóżka, założyłam na
siebie płaszcz i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
-Czyli teraz
sobie pójdziesz, tak? Zostawisz mnie tutaj? Ok. –Z sarkazmem skierował te słowa
w moją stronę. Nic nie odpowiedziałam. Stojąc przy drzwiach, zakładałam buty.
Zaczęłam przekręcać zamek w drzwiach, aby wyjść na zewnątrz.
-Rox..
Zostań, przepraszam.. –W ostatniej chwili próbował mnie zatrzymać.
-Niee
Justin, chyba źle mnie zrozumiałeś. Wychodzę. –Starałam się być stanowcza.
-Zostań.. –Nic
nie odpowiedziałam. Wyszłam na zewnątrz. Justin nadal stał w drzwiach wpatrując
się we mnie.
-Zostań..
Kocham cię.
-Co?
Ooo.. No to się porobiło xd Jak zareaguje Roxana? Pomoże Justinowi? Co stanie się dalej?
Czekajcie na następny :)
Jezuu nareszcie jej powiedział, myślałam że już nigdy nie będą razem, dawaj nexta ;p
OdpowiedzUsuńuhuhuhuhuh <3 czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJejku zajebiste <3333333 Niech się pogodzą :*** /@Serducho98
OdpowiedzUsuńjeju ciekawe co bd dalej <3
OdpowiedzUsuńfajne :)
OdpowiedzUsuńZajebiste <3333333333333333
OdpowiedzUsuńsweet <3
OdpowiedzUsuńJezu jakie słodkie przyznał jej się >.<. Ciekawe co będzie w następnym. <3
OdpowiedzUsuń