Justin pov.
Roxana
patrzyła na mnie z wściekłością, a jednocześnie smutkiem w oczach. Nie
wiedziałem co zrobić.. Przyznać się, że poznałem jej uczucia, czy udać
nieświadomego.. To jedna z najtrudniejszych decyzji. Stałem jak posąg,
nieruchomy, bezrady.. Bezsilnie wpatrujący się w jej oczy.
-Ja..
Przeglądałem tylko twoje książki i przypadkowo się na niego natknąłem i.. –Zachowywałem
się jak skończony bachor. Nadal nie wiedziałem jak inaczej się wytłumaczyć.
-Justin, nie
mów, że cokolwiek przeczytałeś?! –Widziałem jak do jej oczu napływają łzy.
-Nie. Nic nie czytałem. –Jej twarz odetchnęła z
ulgą, ale ja.. Nie mogłem pogodzić się z tym faktem. Ta dziewczyna naprawdę coś
do mnie czuje. Zachowam się jak dupek, kiedy zerwę z nią kontakt, lecz jeśli
nadal będziemy się spotykać to może tylko pogorszyć sprawę. Jeśli powiększy
swoje nadzieje, to może nie skończyć się dobrze. Nie wiem dlaczego w ogóle się
nią przejmuję? Każdą inną już dawno zostawiłbym w spokoju. Ją mimo wszystko nie
mogę..
-Będę już
szedł.. –Kierowałem się w stronę wyjścia.
-A herbata..
-Innym
razem, ok? –Sztucznie się uśmiechnąłem i wyszedłem. Widziałem jej bezradną i
zawiedzioną twarz.
**
Wykorzystałem
jeden z moich nieszczęsnych pomysłów i nie kontaktowałem się z Roxaną już
ponad dwa tygodnie. Dostawałem od niej
kilka, może nawet kilkanaście smsów z prośbą o spotkanie. Na żaden jednak nie
odpowiedziałem. Starałem się nie ulec, wiedziałem że muszę wytrzymać. Leżałem
wygodnie na swoim łóżku oglądając telewizję. Usłyszałem nachalne pukanie do
drzwi swojego pokoju.
-Justin, mam
sprawę. –Zaczęła Jazzy. –Mógłbyś zawieść mnie do centrum?
-Teraz? Jest
osiemnasta, gdzie chcesz wychodzić o tej porze? –Przynajmniej ja nie miałem
najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić.
-Justin,
proszę. Umówiłam się z koleżankami. –Próbowała mnie przekonać.
-Jazzy
zawsze musisz coś chcieć w najmniej odpowiednim momencie.
-Justin do
cholery odwieziesz mnie czy nie?! Nie moja wina, że od jakiegoś czasu chodzisz
jak trup po domu i z nikim nie gadasz przez jakąś laskę. Ale uprzedzam cię, że
jeśli nadal masz się tak zachowywać to przeproś ją, albo porozmawiaj z nią, z
resztą nie wiem o co wam poszło. Najlepiej załatw to jak najszybciej. Mama też ma cię
dość, jakby nie miała swoich problemów to na dodatek ma ciebie, rozumiesz? –Patrzyłem
na nią jak wryty. Skąd mogła zorientować się o co chodzi? A może ma rację? Sam
nie wiem.
-Dobra,
chodźmy. –Musiałem ją odwieść, żeby oszczędzić sobie więcej zbędnych komentarzy
kierujących się w moją stronę. Siedzieliśmy już w samochodzie.
-Justin, o
co chodzi? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś. –Znowu zaczęła.
-Co cię to
interesuje. Chyba moja sprawa, tak?
-Nie, nie
twoja. To dotyczy nas wszystkich. Mieszkamy w jednym domu i trudno nie zauważyć
twoich szczeniackich humorów, ok? –Nic nie odpowiedziałem. Może wyglądałem na
kompletnego tchórza, ale tak też się czułem. Nie mogłem na to nic poradzić.
Przez resztę drogi każde z nas milczało. Byliśmy już pod galerią handlową.
Jazzy wysiadła z samochodu i szybko ruszyła przed siebie nie zauważając, że idę
za nią. Po chwili obejrzała się za siebie.
-A co TY
robisz? Masz zamiar za mną iść? –Zapytała oburzonym głosem.
-Zamówię coś
do jedzenia i zaraz wracam. –Odpowiedziałem obojętnie, jednak Jazzy zaczekała
na mnie i dalszą część drogi przebyliśmy razem. Jaz bywała czasem cholernie
wkurzająca, ale to mimo wszystko moja siostra, kochałem ją bez względu na
wszystko.
-Będę przed
dziesiątą. –Oznajmiła i poszła w innym kierunku. Skinąłem głową. W centrum
handlowym znajdowało się przynajmniej kilkanaście knajp. Wszedłem do jednej z
nich, zamówiłem kebab na wynos i czekałem na odbiór. Kelnerka podała mi
zapakowane jedzenie. Zamyślony szedłem długim, ciągnącym się w nieskończoność
korytarzem prowadzącym do wyjścia. Nie zwracałem uwagi na nic. Bezemocjonalnie
podążałem wyłącznie przed siebie. Nie zauważyłem, że przypadkowo na kogoś
wpadłem. Zacząłem podnosić upuszczone przez postać torby. Kiedy wszystkie
trzymałem już w ręce podniosłem głowę, żeby je podać i upuściłem je ponownie..
-Rox? –Zapytałem
zaskoczony. Ta jednak nie odpowiedziała
ani słowem. Zabrała torby z ziemi i szybkim tempem ruszyła przed siebie.
-Roxana,
zaczekaj! –Zacząłem krzyczeć jak nienormalny. Jednocześnie coś mnie powstrzymywało
i nieruchomo stałem w miejscu.
-No biegnij
za nią. –Nie wiem skąd w tym momencie wzięła się tu Jazzy. Nie miałem jednak
dużo czasu na przemyślenia. –Justin! –Wrzasnęła ponownie, co miało mi dać do
zrozumienia, żebym się ruszył i szedł za Rox. Poskładałem moje myśli w całość i
zacząłem biec przed siebie jak oszalały. W końcu stanąłem twarzą w twarz z
Roxaną.
-Justin, daj
mi spokój. Jeśli nie miałeś ochoty się ze mną spotykać mogłeś mi to po prostu powiedzieć,
a nie zaprzątać sobie mną swojej głowy. –Próbowała iść dalej, lecz robiłem
wszystko żeby ją powstrzymać. Na jej twarzy malował się ogromny smutek, co było
najgorszą rzeczą w tej chwili. Nie wiem dlaczego, ale jej negatywne uczucia
najbardziej na mnie wpływały. Poczułem się jak cholerny dupek, wiedząc że to
wszystko moja wina.
-To nie
tak.. Ja po prostu.. –Nie mogłem z tego wybrnąć za żadne skarby, próbowałem
podać jakieś bezsensowne wytłumaczenie. Może powiedzieć po prostu prawdę? Nie..
To zrani ją jeszcze bardziej. -Rox.. –Wziąłem głęboki oddech. –Myślałem, że
potrafię się od tego uwolnić, że nie będę się z tobą kontaktował i to minie.
Niestety w praktyce okazało się całkiem inaczej. Chciałem się odezwać,
potrzebowałem rozmowy, ale bałem się konsekwencji. Rox potrzebuję cię. Nie wiem
dlaczego masz na mnie taki cholerny wpływ, ale teraz wiem, że to ma sens i będę
o to walczył z całej siły. Wiem, że muszę to naprawić mimo wszystko, rozumiesz?
–Nawet nie wiem kiedy te słowa przeszły przez moje usta, lecz już za późno na
usprawiedliwianie czegokolwiek. Nie miałem nic więcej do powiedzenia, a moje
serce biło tysiąc razy szybciej niż wcześniej. Niepewnie patrzyłem na reakcję
Rox, której twarz wyglądała niewinnie i bezradnie. Spoglądała na mnie swoimi błękitnymi
oczyma, co wywołało we mnie jeszcze większe pobudzenie emocji.
-Justin.. –Zaczęła.
-Nie chcę
żebyś wyobrażała sobie zbyt wiele. Mogę pozwolić sobie wyłącznie na przyjaźń.
Nic więcej nie potrafię ci zaoferować, chcę żebyś była tego świadoma i nie
liczyła na zbyt wiele. –Sprostowałem wcześniejsze słowa widząc na jej twarzy
cząstkę nadziei. Nie chciałem żeby źle mnie zrozumiała. Miałem na myśli
zachowanie między sobą kontaktu, ewentualną
przyjaźń. To tyle. Najwyraźniej nie było to dla niej wystarczające. Jej twarz
wyglądała na zawiedzioną.
Roxana pov.
-Nie chcę
żebyś wyobrażała sobie zbyt wiele. Mogę pozwolić sobie wyłącznie na przyjaźń.
Nic więcej nie potrafię ci zaoferować, chcę żebyś była tego świadoma i nie
liczyła na zbyt wiele. –Zaśmiałam się sarkastycznie. Pokręciłam głową i miałam
ochotę odejść, lecz starałam się nie okazać po sobie jakichkolwiek emocji. Czułam
jednak, że do moich oczu napływa fala łez. Czułam jedynie cholerny ból w sercu.
Miałam ochotę krzyczeć, krzyczeć!
-Idź stąd. –Powiedziałam
stanowczo. Jednak ten spojrzał na mnie jakby widział ducha. –Idź stąd, nie rozumiesz?
Idź stąd..! –Nie wytrzymałam. Emocje wzięły górę. Łzy spływały po mojej twarzy jedna za drugą, a usta powtarzały
jedno. –Idź.. idź. Daj mi spokój. –Nie wiem co się ze mną działo. Znowu bałam
się samotności, że jeszcze on całkowicie mnie zostawi. Nie wiem na co liczyłam,
skoro sama prosiłam go o to żeby odszedł, lecz.. Nie zrobił tego. Mimo wszystko
stał przy mnie. Nie miałam na nic siły. Nie potrafię słowami przekazać swoich
emocji. Czułam ogromną pustkę. Bałam się, że nic nie będzie potrafiło jej
zapełnić.
-Spokojnie. –Przytulił
mnie do swoich ramion próbując mnie uspokoić.
-Spokojnie?
Kurwa spokojnie? Totalnie zrywasz ze mną kontakt, nagle mnie spotykasz i
myślisz, że wszystko będzie ok? Nie wszyscy są tacy jak ty Justin.. Nie
wszyscy.. –Poczułam nową falę łez. Widziałem, że Justin również się tym
przejął, lecz jedyne o czym myślałam w tej chwili to znaleźć się w jakimś
kącie, pustym, cichym.. Teraz tak cholernie go nienawidziłam, wiedziałam że to
wszystko przez niego, ale równocześnie wiedziałam, że to wszystko może zakończyć
się również dzięki niemu. Łzy jedna za drugą spływały po moich policzkach,
ramię w ramię przyklejona do Justina
czułam się jak kilkuletnie dziecko.
-Nie płacz
księżniczko..
Trochę się działo.. Co o tym myślicie? Co dalej będzie z Rox i Justinem?
Było mniej komentarzy niż sądziłam, ale co tam xd
Nadrobimy przy tym :)
Chciałam wam bardzo podziękować, że czytacie te moje wypociny XD
Jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło! <3
Mój tt: https://twitter.com/Juss998
A może polecacie jakieś inne opowiadania o Justinie?
Propozycje piszcie w komentarzach :)
rany pisz szybko nn! <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze !!! <33
OdpowiedzUsuńZajebisty <3
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńJoooo <3
OdpowiedzUsuńpiękne.. *.*
OdpowiedzUsuńSuper ;*
OdpowiedzUsuńpisz szybko, czekam
OdpowiedzUsuńdawaj szybko nn <333
OdpowiedzUsuńbędzie dzisiaj??
OdpowiedzUsuńgggeeennniiiiaaallllnnnneee <3333
OdpowiedzUsuń