sobota, 14 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIV


Justin pov.

Roxana patrzyła na mnie z wściekłością, a jednocześnie smutkiem w oczach. Nie wiedziałem co zrobić.. Przyznać się, że poznałem jej uczucia, czy udać nieświadomego.. To jedna z najtrudniejszych decyzji. Stałem jak posąg, nieruchomy, bezrady.. Bezsilnie wpatrujący się w jej oczy.

-Ja.. Przeglądałem tylko twoje książki i przypadkowo się na niego natknąłem i.. –Zachowywałem się jak skończony bachor. Nadal nie wiedziałem jak inaczej się wytłumaczyć.

-Justin, nie mów, że cokolwiek przeczytałeś?! –Widziałem jak do jej oczu napływają łzy.

-Nie.  Nic nie czytałem. –Jej twarz odetchnęła z ulgą, ale ja.. Nie mogłem pogodzić się z tym faktem. Ta dziewczyna naprawdę coś do mnie czuje. Zachowam się jak dupek, kiedy zerwę z nią kontakt, lecz jeśli nadal będziemy się spotykać to może tylko pogorszyć sprawę. Jeśli powiększy swoje nadzieje, to może nie skończyć się dobrze. Nie wiem dlaczego w ogóle się nią przejmuję? Każdą inną już dawno zostawiłbym w spokoju. Ją mimo wszystko nie mogę..

-Będę już szedł.. –Kierowałem się w stronę wyjścia.

-A herbata..

-Innym razem, ok? –Sztucznie się uśmiechnąłem i wyszedłem. Widziałem jej bezradną i zawiedzioną twarz.

**

Wykorzystałem jeden z moich nieszczęsnych pomysłów i nie kontaktowałem się z Roxaną już ponad  dwa tygodnie. Dostawałem od niej kilka, może nawet kilkanaście smsów z prośbą o spotkanie. Na żaden jednak nie odpowiedziałem. Starałem się nie ulec, wiedziałem że muszę wytrzymać. Leżałem wygodnie na swoim łóżku oglądając telewizję. Usłyszałem nachalne pukanie do drzwi swojego pokoju.

-Justin, mam sprawę. –Zaczęła Jazzy. –Mógłbyś zawieść mnie do centrum?

-Teraz? Jest osiemnasta, gdzie chcesz wychodzić o tej porze? –Przynajmniej ja nie miałem najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić.

-Justin, proszę. Umówiłam się z koleżankami. –Próbowała mnie przekonać.

-Jazzy zawsze musisz coś chcieć w najmniej odpowiednim momencie.

-Justin do cholery odwieziesz mnie czy nie?! Nie moja wina, że od jakiegoś czasu chodzisz jak trup po domu i z nikim nie gadasz przez jakąś laskę. Ale uprzedzam cię, że jeśli nadal masz się tak zachowywać to przeproś ją, albo porozmawiaj z nią, z resztą nie wiem o co wam poszło. Najlepiej  załatw to jak najszybciej. Mama też ma cię dość, jakby nie miała swoich problemów to na dodatek ma ciebie, rozumiesz? –Patrzyłem na nią jak wryty. Skąd mogła zorientować się o co chodzi? A może ma rację? Sam nie wiem.

-Dobra, chodźmy. –Musiałem ją odwieść, żeby oszczędzić sobie więcej zbędnych komentarzy kierujących się w moją stronę. Siedzieliśmy już w samochodzie.

-Justin, o co chodzi? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś. –Znowu zaczęła.

-Co cię to interesuje. Chyba moja sprawa, tak?

-Nie, nie twoja. To dotyczy nas wszystkich. Mieszkamy w jednym domu i trudno nie zauważyć twoich szczeniackich humorów, ok? –Nic nie odpowiedziałem. Może wyglądałem na kompletnego tchórza, ale tak też się czułem. Nie mogłem na to nic poradzić. Przez resztę drogi każde z nas milczało. Byliśmy już pod galerią handlową. Jazzy wysiadła z samochodu i szybko ruszyła przed siebie nie zauważając, że idę za nią. Po chwili obejrzała się za siebie.

-A co TY robisz? Masz zamiar za mną iść? –Zapytała oburzonym głosem.

-Zamówię coś do jedzenia i zaraz wracam. –Odpowiedziałem obojętnie, jednak Jazzy zaczekała na mnie i dalszą część drogi przebyliśmy razem. Jaz bywała czasem cholernie wkurzająca, ale to mimo wszystko moja siostra, kochałem ją bez względu na wszystko.

-Będę przed dziesiątą. –Oznajmiła i poszła w innym kierunku. Skinąłem głową. W centrum handlowym znajdowało się przynajmniej kilkanaście knajp. Wszedłem do jednej z nich, zamówiłem kebab na wynos i czekałem na odbiór. Kelnerka podała mi zapakowane jedzenie. Zamyślony szedłem długim, ciągnącym się w nieskończoność korytarzem prowadzącym do wyjścia. Nie zwracałem uwagi na nic. Bezemocjonalnie podążałem wyłącznie przed siebie. Nie zauważyłem, że przypadkowo na kogoś wpadłem. Zacząłem podnosić upuszczone przez postać torby. Kiedy wszystkie trzymałem już w ręce podniosłem głowę, żeby je podać i upuściłem je ponownie..

-Rox? –Zapytałem zaskoczony. Ta jednak nie odpowiedziała  ani słowem. Zabrała torby z ziemi i szybkim tempem ruszyła przed siebie.

-Roxana, zaczekaj! –Zacząłem krzyczeć jak nienormalny. Jednocześnie coś mnie powstrzymywało i nieruchomo stałem w miejscu.

-No biegnij za nią. –Nie wiem skąd w tym momencie wzięła się tu Jazzy. Nie miałem jednak dużo czasu na przemyślenia. –Justin! –Wrzasnęła ponownie, co miało mi dać do zrozumienia, żebym się ruszył i szedł za Rox. Poskładałem moje myśli w całość i zacząłem biec przed siebie jak oszalały. W końcu stanąłem twarzą w twarz z Roxaną.

-Justin, daj mi spokój. Jeśli nie miałeś ochoty się ze mną spotykać mogłeś mi to po prostu powiedzieć, a nie zaprzątać sobie mną swojej głowy. –Próbowała iść dalej, lecz robiłem wszystko żeby ją powstrzymać. Na jej twarzy malował się ogromny smutek, co było najgorszą rzeczą w tej chwili. Nie wiem dlaczego, ale jej negatywne uczucia najbardziej na mnie wpływały. Poczułem się jak cholerny dupek, wiedząc że to wszystko moja wina.

-To nie tak.. Ja po prostu.. –Nie mogłem z tego wybrnąć za żadne skarby, próbowałem podać jakieś bezsensowne wytłumaczenie. Może powiedzieć po prostu prawdę? Nie.. To zrani ją jeszcze bardziej. -Rox.. –Wziąłem głęboki oddech. –Myślałem, że potrafię się od tego uwolnić, że nie będę się z tobą kontaktował i to minie. Niestety w praktyce okazało się całkiem inaczej. Chciałem się odezwać, potrzebowałem rozmowy, ale bałem się konsekwencji. Rox potrzebuję cię. Nie wiem dlaczego masz na mnie taki cholerny wpływ, ale teraz wiem, że to ma sens i będę o to walczył z całej siły. Wiem, że muszę to naprawić mimo wszystko, rozumiesz? –Nawet nie wiem kiedy te słowa przeszły przez moje usta, lecz już za późno na usprawiedliwianie czegokolwiek. Nie miałem nic więcej do powiedzenia, a moje serce biło tysiąc razy szybciej niż wcześniej. Niepewnie patrzyłem na reakcję Rox, której twarz wyglądała niewinnie i bezradnie. Spoglądała na mnie swoimi błękitnymi oczyma, co wywołało we mnie jeszcze większe pobudzenie emocji.

-Justin.. –Zaczęła.

-Nie chcę żebyś wyobrażała sobie zbyt wiele. Mogę pozwolić sobie wyłącznie na przyjaźń. Nic więcej nie potrafię ci zaoferować, chcę żebyś była tego świadoma i nie liczyła na zbyt wiele. –Sprostowałem wcześniejsze słowa widząc na jej twarzy cząstkę nadziei. Nie chciałem żeby źle mnie zrozumiała. Miałem na myśli zachowanie  między sobą kontaktu, ewentualną przyjaźń. To tyle. Najwyraźniej nie było to dla niej wystarczające. Jej twarz wyglądała na zawiedzioną.

Roxana pov.

-Nie chcę żebyś wyobrażała sobie zbyt wiele. Mogę pozwolić sobie wyłącznie na przyjaźń. Nic więcej nie potrafię ci zaoferować, chcę żebyś była tego świadoma i nie liczyła na zbyt wiele. –Zaśmiałam się sarkastycznie. Pokręciłam głową i miałam ochotę odejść, lecz starałam się nie okazać po sobie jakichkolwiek emocji. Czułam jednak, że do moich oczu napływa fala łez. Czułam jedynie cholerny ból w sercu. Miałam ochotę krzyczeć, krzyczeć!

-Idź stąd. –Powiedziałam stanowczo. Jednak ten spojrzał na mnie jakby widział ducha. –Idź stąd, nie rozumiesz? Idź stąd..! –Nie wytrzymałam. Emocje wzięły górę. Łzy spływały po mojej  twarzy jedna za drugą, a usta powtarzały jedno. –Idź.. idź. Daj mi spokój. –Nie wiem co się ze mną działo. Znowu bałam się samotności, że jeszcze on całkowicie mnie zostawi. Nie wiem na co liczyłam, skoro sama prosiłam go o to żeby odszedł, lecz.. Nie zrobił tego. Mimo wszystko stał przy mnie. Nie miałam na nic siły. Nie potrafię słowami przekazać swoich emocji. Czułam ogromną pustkę. Bałam się, że nic nie będzie potrafiło jej zapełnić.

-Spokojnie. –Przytulił mnie do swoich ramion próbując mnie uspokoić.

-Spokojnie? Kurwa spokojnie? Totalnie zrywasz ze mną kontakt, nagle mnie spotykasz i myślisz, że wszystko będzie ok? Nie wszyscy są tacy jak ty Justin.. Nie wszyscy.. –Poczułam nową falę łez. Widziałem, że Justin również się tym przejął, lecz jedyne o czym myślałam w tej chwili to znaleźć się w jakimś kącie, pustym, cichym.. Teraz tak cholernie go nienawidziłam, wiedziałam że to wszystko przez niego, ale równocześnie wiedziałam, że to wszystko może zakończyć się również dzięki niemu. Łzy jedna za drugą spływały po moich policzkach, ramię w ramię przyklejona do  Justina czułam się jak kilkuletnie dziecko.

-Nie płacz księżniczko..



Trochę się działo.. Co o tym myślicie? Co dalej będzie z Rox i Justinem?
Było mniej komentarzy niż sądziłam, ale co tam xd
Nadrobimy przy tym :)
Chciałam wam bardzo podziękować, że czytacie te moje wypociny XD
Jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło! <3
Mój tt: https://twitter.com/Juss998
A może polecacie jakieś inne opowiadania o Justinie?
Propozycje piszcie w komentarzach :)

11 komentarzy: