piątek, 27 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIX


Justin pov.

Patrząc co dzieje się z Rox, nie zdawałem sobie sprawy, że być może to ostatnie oddechy w moim życiu. W końcu byłem bez broni. Czułem się jak ostatnie gówno, które nie może sobie z niczym poradzić. Gdy spostrzegłem się, że coś jest nie tak, obróciłem głowę w stronę Luka, a ten spojrzał na mnie z uczuciem zwycięstwa. Przycisnął pistolet jeszcze mocniej do mojej głowy.

-Możesz wypowiedzieć ostatnie słowo Bieber.  –Nie miałem ochoty go słuchać. Najbardziej martwiłem się o Rox, a najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić, nie mogłem jej pomóc. Bezczynnie patrzyłem jak ją szarpią i poniżają, a to wszystko ze względu na mnie.

-Nic nie mówisz? Dobrze. W końcu im szybciej tym lepiej. –Usłyszałem jak ładuje spust i wręcz boleśnie wbija go w moją głowę. Wydałem z siebie cichy dźwięk jęku. Jednak najbardziej nie mogłem znieść widoku zrozpaczonej i wystraszonej Roxany. Żałuję, że musi przechodzić przez to wszystko przeze mnie. Strzał! Zacisnąłem mocno oczy a Roxana wykrzyczała moje imię. Powoli i niepewnie zacząłem je otwierać. Żyję? Żyję. Odwróciłem się. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Luke nie chybił by strzału z takiej odległości. Ku mojemu zdziwieniu Luke leżał na ziemi.

-Weź ją i karz jej stąd iść. Wiesz, że to jeszcze nie koniec. –Rayan? Co on tu robi. Mówiąc te słowa miał na myśli Rox. Podbiegłem do dwóch mężczyzn z sprośnymi mordami i wyrwałem ją z ich uścisku.

-Biegnij do domu, tylko o to cię proszę, Rox.. –Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Najwyraźniej była bardzo przestraszona. Skinęła tylko głową i niepewnym, lecz żwawym krokiem odeszła. Wróciłem do Rayana, który mocno trzymał Luka leżącego na ziemi. Dwaj mężczyźni, którzy byli razem z nim próbowali go ratować, lecz po otrzymaniu kilku ciosów zrezygnowali i wycofali się. Zostaliśmy tylko my: my i Luke. Mieliśmy w pewnym sensie przewagę. Nawet podczas braku złapania oddechu, z powodu zaciśnięcia jego szyi Luke nadal wydawał z siebie dziwnego rodzaju uśmiechy. Nie mogłem zrozumieć tego człowieka. Ale najbardziej nie mogłem pojąć w tej chwili, co robi tutaj Rayan? Tak, to mój przyjaciel, a równocześnie pracownik Luka. Podjął się naprawdę niebezpiecznej próby. Spoglądał to na mnie to na Luka, jakby chwilami wahał się tego co robi.

-Jesteś żałosny, Bieber. –Zaczął Luke sarkastycznym głosem. –Nie potrafisz niczego zrobić sam. Musisz prosić o pomoc? Jest mi tak przykro.. Ale najbardziej jest mi przykro, że muszę widzieć jeszcze twoją mordę żywą.

-Mi też jest przykro, że muszę słuchać twoich żałosnych wyznań. Cóż.. Muszę wytrzymać jeszcze kilka chwil. –Luke powtórzył swój głupkowaty uśmiech.

-Ty też próbujesz mi się przeciwstawić? –Te słowa skierował w stronę Rayana. Ten jednak milczał, jakby wiedział, że wpakował się w jeszcze większe gówno niż to w którym siedział ze mną od lat.

-Daruj sobie Luke. –Rayan znalazł jednak kilka słów i odpowiedział z pewnym wahaniem.

-Zabijecie mnie? Eh, to takie odważne. –Luke próbował grać z nami w jakąś grę. Próbował nas sprowokować. W tej chwili kierowały nami różne emocje, więc musieliśmy nad sobą panować.

-Nie, to byłoby zbyt łatwe. Będziesz gnił, będziesz gnił do końca życia, rozumiesz? –Chciałem uświadomić mu cel moich czynów. Moja szczęka zacisnęła się najmocniej jak potrafiła, pięć samoczynnie zacisnęła się w uścisk i wycelowała w twarz Luke, jeśli można nazwać to twarzą. Krew momentalnie wypłynęła z jego nosa. Nie mogłem  powstrzymać się od kolejnego zamachu. Tym razem z całej siły uderzyłem go w brzuch. Zaczął zwijać się z bólu, więc nie musieliśmy go dłużej trzymać.

-A to na pożegnanie. –Wykonałem ostatni zamach nogą w jego krocze. Luke wydał z siebie jęk z bólu. Był to piękny widok. Cieszyłem się na widok jego cierpiącego.

-Rayan, w ogóle co ty tutaj robisz? I dlaczego to zrobiłeś? Wiesz, że wpakowałeś się w ogromne gówno?

-Po prostu przechodziłem i zauważyłem, że coś jest nie tak, a w gównie i tak siedziałem od lat i dobrze o tym wiesz.. –Skinąłem głową, rozumiejąc jego słowa. W końcu znajdowaliśmy się w takiej samej sytuacji. Nagle do mojej głowy napłynęła myśl o Roxanie.

-Muszę iść.. tam. –Wskazałem drogę prowadzącą w innym kierunku.

-Do niej? –Zapytał.

-Tak.. W ogóle skąd wiesz.. o niej?

-Nie trudno się domyślić. Na nikogo tak wcześniej nie patrzyłeś jak na nią. Nikogo nie próbowałbyś uratować, tak jak ją. –Uśmiechnął się szczerze. –Idź do niej, sprawdź czy wszystko ok.

-Dzięki. –Pożegnalnym gestem poklepałem go po plecach. Wróciłem do swojego samochodu i podjechałem pod dom Rox. Wyszedłem schodami w górę i niepewnie zapukałem do drzwi. Bałem się tylko, żeby drzwi nie otwarła jej mama, nie miałem u niej zbyt dobrej opinii.

-Justin.. Jesteś cały? –Na szczęście w drzwiach ukazała się Rox. W jej oczach widoczny był jeszcze strach.

-Tak, nie martw się o to. Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobili?

-Nie, wszystko w porządku.. –Odpowiedziała, ale trochę niepewnie.

-Przepraszam.. Przepraszam , że musiałaś przechodzić przez to wszystko przeze mnie, że musiałaś na to wszystko patrzeć, denerwować się, narażać się i.. –Nie pozwoliła mi skończyć tylko mocno przywiązała się do mojej szyi.

-Tak bardzo cię potrzebuję, nie wiem co bym zrobiła, gdybym cię straciła. Jesteś dla mnie naprawdę ważny Justin.. –Pocałowałem ją w czubek głowy. Chciałem upewnić się, że nic jej nie jest. Nigdy nie wybaczyłbym sobie tego, gdyby coś jej zrobili.

-Ty dla mnie też Rox.. Może nie zawsze potrafię to ukazać, ale uwierz, że tak jest. –Oderwała się od mojej szyi i popatrzyła ze szczerością w oczach.

-Może wejdziesz na chwilę? –Zaproponowała.

-Nie wiem czy twoja mama byłaby zadowolona.

-Daj spokój i tak jej nie ma. Wyszła gdzieś na zakupy. –Nie dałem się długo namawiać. Wszedłem do środka. Rox zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Byłem już tam wcześniej, ale za każdym razem, gdy się tam znajdowałem wydawało mi się jakbym był tam po raz pierwszy. Usiadłem na kanapie, Rox zaraz obok mnie. Patrzyła mi głęboko w oczy. Nie wiedziałem co chce przez to powiedzieć, ale wyglądała.. uroczo. Nie mogłem powstrzymać się od pocałunku. Nie wahając się ani chwili zbliżyłem swoje usta do jej. Rox w żadnym stopniu nie była przeciwna. Wręcz przeciwnie, położyła dłonie na moich plecach przyciągając mnie coraz bliżej siebie. Nie żebym miał coś przeciwko. Po chwili zniżyła swoje usta dochodząc do mojej szyi. Zaczęła składać na niej pocałunki. Przyssała się do mojej skóry, a następnie jeszcze raz spojrzała mi w oczy.

-Ojj.. –Zaśmiała się pod nosem.

-Co jest? –Odwróciłem się, spoglądając do lusterka, które umocowane było na jej szafie, co tak bardzo ją śmieszy.

-Ale śmieszne.. –Przeliterowałem z sarkazmem. Rox momentalnie się zaczerwieniła i próbowała schować swoją twarz. Jej twarz zrobiła się smutna, jakby z powodu tego, że byłem na nią wkurzony, a nie byłem.

-Ej spokojnie, to tylko malinka. –Zaśmiałem się. Przecież nie miałem jej tego za złe.

-Justin.. –Wypowiedziała moje imię i znów zakryła swoją twarz dłońmi. Usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyjąłem go ze skórzanej kurtki, która leżała na sąsiednim fotelu. Mama?

-Muszę odebrać to mama. Ej już ok, popatrz na mnie. –Musiałem zmusić ją do zetknięcia naszych wzroków. –Nie musisz brać wszystkiego tak na poważnie. –Próbowałem jej wszystko wytłumaczyć. Mój telefon nadal dzwonił, więc przyłożyłem go do ucha.

-Halo? Spokojnie, mów wolniej. Nic nie rozumiem. –Głos mamy ciągle się załamywał. Nie wiedziałem o czym do mnie mówi. –Spokojnie. Powiedz jeszcze raz. –Wsłuchałem się dokładniej w jej słowa.

-Jak to Jazzy zniknęła, o czym ty do cholery mówisz?!

No trochę się działo xd Jak myślicie co się stanie? Piszcie swoje spostrzeżenia w komentarzach, to bardzo pomaga przy pisaniu :) Czekacie na następny?
Niech każdy kto czyta, zostawi jakiś komentarz :)
15 kom. i dodaję następny :)

14 komentarzy:

  1. Świetnie to piszesz! Dziękuję ci za to opowiadanie. Jeszcze nigdy się tak nie czułam czytając każde inne! Czekam już na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku świetny <3 Ciekawe co będzie w nn :** /@Serduch98

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma zastrzeżeń tylko same pozytywy a co gdyby rox musiała oddać się facetom luka by uratować justina. To jest tylko podpowieć a tak to czekam na jb i świetny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *to czekam na nn i świetny (sorki za błędy pisałam z tel)

      Usuń
  4. Genialne. Bosz martwię się o Jazzy Jezu a jak coś jej się stanie? Dodaj jak najszybciej nn <333.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej czekam na nn :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty <3 Ciekawe co dalej bedzie :]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy czekam na nn <3.

    OdpowiedzUsuń
  8. <3 kiedy nn? <3

    OdpowiedzUsuń