Justin pov.
Patrząc co
dzieje się z Rox, nie zdawałem sobie sprawy, że być może to ostatnie oddechy w
moim życiu. W końcu byłem bez broni. Czułem się jak ostatnie gówno, które nie
może sobie z niczym poradzić. Gdy spostrzegłem się, że coś jest nie tak,
obróciłem głowę w stronę Luka, a ten spojrzał na mnie z uczuciem zwycięstwa.
Przycisnął pistolet jeszcze mocniej do mojej głowy.
-Możesz
wypowiedzieć ostatnie słowo Bieber. –Nie
miałem ochoty go słuchać. Najbardziej martwiłem się o Rox, a najgorsze było to,
że nie mogłem nic zrobić, nie mogłem jej pomóc. Bezczynnie patrzyłem jak ją
szarpią i poniżają, a to wszystko ze względu na mnie.
-Nic nie
mówisz? Dobrze. W końcu im szybciej tym lepiej. –Usłyszałem jak ładuje spust i
wręcz boleśnie wbija go w moją głowę. Wydałem z siebie cichy dźwięk jęku.
Jednak najbardziej nie mogłem znieść widoku zrozpaczonej i wystraszonej Roxany.
Żałuję, że musi przechodzić przez to wszystko przeze mnie. Strzał! Zacisnąłem
mocno oczy a Roxana wykrzyczała moje imię. Powoli i niepewnie zacząłem je
otwierać. Żyję? Żyję. Odwróciłem się. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Luke nie
chybił by strzału z takiej odległości. Ku mojemu zdziwieniu Luke leżał na
ziemi.
-Weź ją i
karz jej stąd iść. Wiesz, że to jeszcze nie koniec. –Rayan? Co on tu robi.
Mówiąc te słowa miał na myśli Rox. Podbiegłem do dwóch mężczyzn z sprośnymi
mordami i wyrwałem ją z ich uścisku.
-Biegnij do
domu, tylko o to cię proszę, Rox.. –Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa.
Najwyraźniej była bardzo przestraszona. Skinęła tylko głową i niepewnym, lecz
żwawym krokiem odeszła. Wróciłem do Rayana, który mocno trzymał Luka leżącego
na ziemi. Dwaj mężczyźni, którzy byli razem z nim próbowali go ratować, lecz po
otrzymaniu kilku ciosów zrezygnowali i wycofali się. Zostaliśmy tylko my: my i
Luke. Mieliśmy w pewnym sensie przewagę. Nawet podczas braku złapania oddechu,
z powodu zaciśnięcia jego szyi Luke nadal wydawał z siebie dziwnego rodzaju
uśmiechy. Nie mogłem zrozumieć tego człowieka. Ale najbardziej nie mogłem pojąć
w tej chwili, co robi tutaj Rayan? Tak, to mój przyjaciel, a równocześnie
pracownik Luka. Podjął się naprawdę niebezpiecznej próby. Spoglądał to na mnie to
na Luka, jakby chwilami wahał się tego co robi.
-Jesteś
żałosny, Bieber. –Zaczął Luke sarkastycznym głosem. –Nie potrafisz niczego
zrobić sam. Musisz prosić o pomoc? Jest mi tak przykro.. Ale najbardziej jest
mi przykro, że muszę widzieć jeszcze twoją mordę żywą.
-Mi też jest
przykro, że muszę słuchać twoich żałosnych wyznań. Cóż.. Muszę wytrzymać
jeszcze kilka chwil. –Luke powtórzył swój głupkowaty uśmiech.
-Ty też próbujesz
mi się przeciwstawić? –Te słowa skierował w stronę Rayana. Ten jednak milczał,
jakby wiedział, że wpakował się w jeszcze większe gówno niż to w którym
siedział ze mną od lat.
-Daruj sobie
Luke. –Rayan znalazł jednak kilka słów i odpowiedział z pewnym wahaniem.
-Zabijecie
mnie? Eh, to takie odważne. –Luke próbował grać z nami w jakąś grę. Próbował
nas sprowokować. W tej chwili kierowały nami różne emocje, więc musieliśmy nad
sobą panować.
-Nie, to
byłoby zbyt łatwe. Będziesz gnił, będziesz gnił do końca życia, rozumiesz? –Chciałem
uświadomić mu cel moich czynów. Moja szczęka zacisnęła się najmocniej jak
potrafiła, pięć samoczynnie zacisnęła się w uścisk i wycelowała w twarz Luke,
jeśli można nazwać to twarzą. Krew momentalnie wypłynęła z jego nosa. Nie
mogłem powstrzymać się od kolejnego
zamachu. Tym razem z całej siły uderzyłem go w brzuch. Zaczął zwijać się z
bólu, więc nie musieliśmy go dłużej trzymać.
-A to na
pożegnanie. –Wykonałem ostatni zamach nogą w jego krocze. Luke wydał z siebie
jęk z bólu. Był to piękny widok. Cieszyłem się na widok jego cierpiącego.
-Rayan, w
ogóle co ty tutaj robisz? I dlaczego to zrobiłeś? Wiesz, że wpakowałeś się w
ogromne gówno?
-Po prostu
przechodziłem i zauważyłem, że coś jest nie tak, a w gównie i tak siedziałem od
lat i dobrze o tym wiesz.. –Skinąłem głową, rozumiejąc jego słowa. W końcu
znajdowaliśmy się w takiej samej sytuacji. Nagle do mojej głowy napłynęła myśl
o Roxanie.
-Muszę iść..
tam. –Wskazałem drogę prowadzącą w innym kierunku.
-Do niej? –Zapytał.
-Tak.. W
ogóle skąd wiesz.. o niej?
-Nie trudno
się domyślić. Na nikogo tak wcześniej nie patrzyłeś jak na nią. Nikogo nie
próbowałbyś uratować, tak jak ją. –Uśmiechnął się szczerze. –Idź do niej,
sprawdź czy wszystko ok.
-Dzięki. –Pożegnalnym
gestem poklepałem go po plecach. Wróciłem do swojego samochodu i podjechałem
pod dom Rox. Wyszedłem schodami w górę i niepewnie zapukałem do drzwi. Bałem
się tylko, żeby drzwi nie otwarła jej mama, nie miałem u niej zbyt dobrej
opinii.
-Justin..
Jesteś cały? –Na szczęście w drzwiach ukazała się Rox. W jej oczach widoczny był
jeszcze strach.
-Tak, nie
martw się o to. Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobili?
-Nie,
wszystko w porządku.. –Odpowiedziała, ale trochę niepewnie.
-Przepraszam..
Przepraszam , że musiałaś przechodzić przez to wszystko przeze mnie, że
musiałaś na to wszystko patrzeć, denerwować się, narażać się i.. –Nie pozwoliła
mi skończyć tylko mocno przywiązała się do mojej szyi.
-Tak bardzo
cię potrzebuję, nie wiem co bym zrobiła, gdybym cię straciła. Jesteś dla mnie
naprawdę ważny Justin.. –Pocałowałem ją w czubek głowy. Chciałem upewnić się,
że nic jej nie jest. Nigdy nie wybaczyłbym sobie tego, gdyby coś jej zrobili.
-Ty dla mnie
też Rox.. Może nie zawsze potrafię to ukazać, ale uwierz, że tak jest. –Oderwała
się od mojej szyi i popatrzyła ze szczerością w oczach.
-Może
wejdziesz na chwilę? –Zaproponowała.
-Nie wiem
czy twoja mama byłaby zadowolona.
-Daj spokój
i tak jej nie ma. Wyszła gdzieś na zakupy. –Nie dałem się długo namawiać.
Wszedłem do środka. Rox zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Byłem już tam
wcześniej, ale za każdym razem, gdy się tam znajdowałem wydawało mi się jakbym
był tam po raz pierwszy. Usiadłem na kanapie, Rox zaraz obok mnie. Patrzyła mi
głęboko w oczy. Nie wiedziałem co chce przez to powiedzieć, ale wyglądała..
uroczo. Nie mogłem powstrzymać się od pocałunku. Nie wahając się ani chwili
zbliżyłem swoje usta do jej. Rox w żadnym stopniu nie była przeciwna. Wręcz
przeciwnie, położyła dłonie na moich plecach przyciągając mnie coraz bliżej
siebie. Nie żebym miał coś przeciwko. Po chwili zniżyła swoje usta dochodząc do
mojej szyi. Zaczęła składać na niej pocałunki. Przyssała się do mojej skóry, a
następnie jeszcze raz spojrzała mi w oczy.
-Ojj.. –Zaśmiała
się pod nosem.
-Co jest? –Odwróciłem
się, spoglądając do lusterka, które umocowane było na jej szafie, co tak bardzo
ją śmieszy.
-Ale
śmieszne.. –Przeliterowałem z sarkazmem. Rox momentalnie się zaczerwieniła i próbowała
schować swoją twarz. Jej twarz zrobiła się smutna, jakby z powodu tego, że
byłem na nią wkurzony, a nie byłem.
-Ej
spokojnie, to tylko malinka. –Zaśmiałem się. Przecież nie miałem jej tego za
złe.
-Justin.. –Wypowiedziała
moje imię i znów zakryła swoją twarz dłońmi. Usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
Wyjąłem go ze skórzanej kurtki, która leżała na sąsiednim fotelu. Mama?
-Muszę
odebrać to mama. Ej już ok, popatrz na mnie. –Musiałem zmusić ją do zetknięcia
naszych wzroków. –Nie musisz brać wszystkiego tak na poważnie. –Próbowałem jej
wszystko wytłumaczyć. Mój telefon nadal dzwonił, więc przyłożyłem go do ucha.
-Halo?
Spokojnie, mów wolniej. Nic nie rozumiem. –Głos mamy ciągle się załamywał. Nie
wiedziałem o czym do mnie mówi. –Spokojnie. Powiedz jeszcze raz. –Wsłuchałem się
dokładniej w jej słowa.
-Jak to
Jazzy zniknęła, o czym ty do cholery mówisz?!
Świetnie to piszesz! Dziękuję ci za to opowiadanie. Jeszcze nigdy się tak nie czułam czytając każde inne! Czekam już na nn <33
OdpowiedzUsuńJejku świetny <3 Ciekawe co będzie w nn :** /@Serduch98
OdpowiedzUsuńBoski ! <3
OdpowiedzUsuńcudowne <3
OdpowiedzUsuńNie ma zastrzeżeń tylko same pozytywy a co gdyby rox musiała oddać się facetom luka by uratować justina. To jest tylko podpowieć a tak to czekam na jb i świetny
OdpowiedzUsuń*to czekam na nn i świetny (sorki za błędy pisałam z tel)
Usuńcudo *o* <3
OdpowiedzUsuńGenialne. Bosz martwię się o Jazzy Jezu a jak coś jej się stanie? Dodaj jak najszybciej nn <333.
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej czekam na nn :]
OdpowiedzUsuńZajebisty <3 Ciekawe co dalej bedzie :]
OdpowiedzUsuńCiekawy czekam na nn <3.
OdpowiedzUsuńCudo *o*
OdpowiedzUsuń<3 kiedy nn? <3
OdpowiedzUsuń